Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 50 из 70

Po pierwsze, około południa, jeszcze przed lunchem, wymknął się niepostrzeżenie z zaciemnionej sali, w której odbywała się jego sesja, aby pobiec do sąsiedniego budynku centrum kongresowego. Koniecz­nie chciał wysłuchać wykładu młodego biochemika z instytutu badaw­czego w La Jolla koło San Diego. Natknął się na abstrakt jego wykładu przypadkowo, studiując podczas śniadania materiały z konferencji. Na­tychmiast zwrócił jego uwagę. To, co twierdził ten młody człowiek o bardzo filmowo brzmiącym nazwisku Janda, było rewelacją. Ogła­szał bowiem, że on i jego instytut są na najlepszej drodze do opracowa­nia szczepionki zapobiegającej uzależnieniu się ludzi od kokainy!

Nie mógł sobie Janda wybrać lepszego miejsca, aby poinformować świat o swoim odkryciu – pomyślał.

Poza tym to, co powiedział ten młody naukowiec, było tak genialnie piękne w swojej prostocie, że dostawał gęsiej skórki, słuchając go w tej wypełnionej po brzegi sali. Ludzie czuli, że tak naprawdę jest to naj­ważniejszy wykład tego kongresu.

Nie mógł się doczekać, aby to jej opowiedzieć lub opisać. Ona dzie­liła jego entuzjazm i fascynację mądrością jak nikt nigdy dotąd. Poza tym nie wstydziła się swojej niewiedzy, co przy jej ciekawości i upar­tym dążeniu, aby wszystko zrozumieć, powodowało, że i on – zmuszo­ny do wyjaśnień – na wiele rzeczy patrzył z i

Kokaina jest zbyt małą molekułą, aby detektory układu immunolo­gicznego człowieka mogły ją zarejestrować i przechwycić jako intruza. Niezarejestrowana dostaje się bez przeszkód do komórek układu ner­wowego. Układ immunologiczny, «niepoinformowany» o ataku, nie wysyła żadnych antyciał, które mogłyby z nią walczyć. Gdyby jednak «podwiesić» kokainę do wystarczająco dużych protein – i to było tym genialnym pomysłem Jandy i jego grupy – układ immunologiczny roz­poznałby tę hybrydę jako wroga i zniszczył antyciałami, zanim kokaina dostałaby się do mózgu. Janda twierdził, że udało mu się, na razie tylko u szczurów, dokonać tego i zmusić ich system immunologiczny do wy­tworzenia przeciwciał, które niszczyły przyklejoną do dużych protein kokainę, zanim dotarła do receptorów na neuronach w mózgu. Takie antyciała wytwarzane są jako reakcja organizmu na np. obecność szcze­pionki. Janda wstrzykiwał opracowane przez jego instytut szczepionki szczurom – oczywiście nie powiedział, co było substancją czy

Janda twierdził, że opracowanie takiej szczepionki dla ludzi to kwe­stia krótkiego czasu.

Nie mógł w tym momencie nie myśleć o firnie. A także o sobie i własnej przygodzie z kokainą. Wtedy, kilkanaście lat temu, w i

Poza tym, gdy na tej sali padło sformułowanie «receptory na neuro­nach», przypomniała mu się wyjątkowo smutna historia młodej dokto­rantki, Candace Pert, z Georgetown University w Waszyngtonie. Jim także znał tę historię. Od dnia, w którym mu ją opowiedział, Jim za­wsze pił jedną kolejkę za «Candace Pert, kobietę, która dokładnie wie­działa, co się dzieje za błoną śluzową».

To Candace Pert, badając w latach siedemdziesiątych mechanizm działania morfiny, tak bardzo zasłużonej w walce z cierpieniem, jeszcze na studiach odkryła, że na powierzchni neuronów są miejsca, które kształtem i wielkością pasują do molekuły morfiny. Jak klucz do zam­ka. To przez te miejsca morfina przedostaje się do komórek. I właśnie w ten sposób uśmierza ból.

Skąd niby neuron miałby mieć na sobie klucz do jakiejś morfiny? Dlaczego organizm przygotował sobie dziurkę od klucza, którego ist­nienia jednak nie mógł przewidzieć? A może istnieją substancje podob­ne pod względem struktury i działania do morfiny, wytwarzane we­wnątrz organizmu? Są. Oczywiście, że są. Tak jak morfina łagodzą ból, wpływają na nastrój, wywołują uczucie przyjemności, a czasami nawet euforię. Nazywają się endorfmy, «wewnętrzne morfiny». Ujmując to obrazowo, można powiedzieć, że orgazm to nic i

Mało kto wie, że to od odkrycia Candace Pert rozpoczęła się fascy­nująca i trwająca nieprzerwanie do dziś historia molekuł emocji. Wła­śnie jej odkrycie pozwoliło zacząć myśleć o tym, że ludzie to mieszani­na nukleotydów, pamięci, pragnień i protein. Gdyby nie receptory na neuronach, z pewnością nie byłoby poezji.

Na pomysł takich receptorów na neuronach Candace Pert, atrakcyj­na brunetka z uniwersytetu w Waszyngtonie, wpadła jeszcze w 1972 roku. Dalsza historia jej odkrycia to najlepszy dowód, jak próżny, za­wistny, okrutny i pełen intryg może być świat nauki. Znał to z własne­go doświadczenia, więc historia Candace nie była dla niego szokiem.

Gdy Pert była tuż przed swoim odkryciem, szef projektu, utytuło­wany profesor, informowany regularnie o postępach prac, polecił jej bezwarunkowo zakończyć badania, twierdząc, że są «bezcelowe i prowadzą w ślepą uliczkę». Ten sam profesor jednak wkrótce z dwoma nie mniej utytułowanymi kolegami został nominowany do prestiżowej amerykańskiej nagrody Laskera – prowadzącej prostą drogą do Nobla – właśnie za badania nad receptorami neuronów. Jej badania! Komitet nagrody Laskera całkowicie pominął jej wkład, nie wymieniając nawet nazwiska.

Jak wspomina sama Pert, mogła przejść nad tym do porządku i żyć z tym poniżeniem w milczeniu, «wiedząc i tak swoje», albo protesto­wać. Nie przeszła nad tym do porządku. Zbyt dobrze pamiętała przypa­dek i

On też znał w szczegółach tragiczny przypadek Rosalind Franklin. Jak mógł nie znać. Przecież to jego genetyczno-biochemiczne poletko.

Rosalind Franklin, absolwentka sły

Tamtego marca rozpoczęła się współczesna genetyka. Świat onie­miał z zachwytu. Ale nie cały. Gdy Watson i Crick udzielali wywia­dów, przechodzili z dumą do historii i rezerwowali sobie miejsce w en­cyklopediach, Rosalind Franklin cierpiała w milczeniu. Nigdy nie zaprotestowała i nigdy też nikomu publicznie nie opowiedziała o tym, co czuje.

W 1958 roku, zawsze zdrowa, bez żadnych genetycznych predys­pozycji, Franklin zachorowała na raka i po kilku tygodniach umarła.

Miała trzydzieści siedem lat.

W 1962 roku Watson i Crick odebrali w Sztokholmie Nagrodę Nobla.

Molekuły emocji? Peptydowe receptory smutku otworzyły drogę do mutacji komórek rakowych? Według Pert, a teraz już także i według większości immunologów, smutek i ból mogą zabić tak samo jak wirusy.

Candace Pert nie przeszła więc nad rabunkiem jej dorobku do po­rządku dzie

Myślał o tym, słuchając wykładu Jandy, i zastanawiał się, czy Janda wie, że bez Candace Pert nie byłoby go tutaj, przed tą wypełnioną po brzegi salą.

Oprócz ucieczki na wykład o szczepionce przeciwko kokainie zrobił rzecz znacznie gorszą w tym ostatnim dniu kongresu w Nowym Orle­anie: zrezygnował, wykręcając się chorobą, z oficjalnego rautu kończą­cego kongres. Nie miał ochoty po raz kolejny słuchać wszystkich tych samych od lat przemówień o tym, kto się zasłużył i kto to docenia lub jak «owocne było to spotkanie» i, «jakie nowe wyzwania stoją przed na­mi». Światowy kongres genetyków w Nowym Orleanie nie różnił się pod tym względem od gmi

Chciał pożegnać Nowy Orlean na swój sposób. Kolację zjadł w ma­łej restauracji o nazwie Evelyn's Place na rogu Charters Street i Iberville. Dla bywalców w tym mieście prawdziwy rarytas miejscowej lo­kalnej kuchni. Znany tylko wtajemniczonym. Poza tym jest tam cały czas Happy Hour. Zamawiając jedną tequillę, dostaje się trzy, nie pła­cąc za dwie pozostałe. Doskonale wpływa to na atmosferę tego raczej obskurnego wnętrza. Po pierwszej kolejce przestaje się to zauważać. Po drugiej zaczyna być pięknie. Czasami w Evelyn's Place zdarzało się coś, co nie zdarzało się nigdzie indziej w Nowym Orleanie. Evelyn ściągała – przeważnie przed Mardi Gras – swoją młodszą siostrę, która jako jedyna, jak mówi Evelyn, «wyrwała się z getta, bo ma mózg i nie lubi kuchni». Studentka konserwatorium muzycznego w Detroit, stu­diująca w klasie skrzypiec, niezwykle zdolna, nagradzana w różnych konkursach w obu Amerykach. Gdy przyjeżdżała do zadymionego klu­bu swojej siostry, zapominała o salach koncertowych i Detroit. Plotła warkocze jak rastamanka i grała jazz i bluesa. Na skrzypcach! Słucha­jąc, miało się wrażenie, jak gdyby Marvin Gaye śpiewał bluesa.