Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 8 из 53



jednego praktycznego rozwiązania! I nie zanosi się na znaczniejszy postęp w ciągu najbliższych dziesiątków lat…Czy mogę im wszystkim dać do ręki to, czego szukają w pocie czoła od lat, po zupełnie i

– Sądzę, że zbyt mało wiem o całej sprawie, aby wyrokować o przydatności pańskiej metody…

– Toteż wcale nie chodzi mi o pana zdanie na temat samej metody! – przerwał mi Ferenc. – Ta jest na pewno słuszna i prawdziwa, jestem o tym całkowicie przekonany! Chodzi mi raczej o… konsekwencje jej rozpowszechniania! Jak już mówiłem, prostota jej jest wprost zaskakująca i każdy, we własnym zakresie, bez kosztownej aparatury, za pomocą bardzo prymitywnych urządzeń, potrafiłby przenieść się tam w dowolnej chwili i z dowolnego miejsca w przestrzeni!

– Powiedział pan przecież, że taka „wyprawa" kryje w sobie niebezpieczeństwo, gdyż nie wiadomo, gdzie się trafi, jaki antypunkt odpoowiada danemu punktowi, na przykład naszej Ziemi! – Właśnie o to chodzi! Nie było wiadomo jeszcze przedwczoraj, ale mój wczorajszy eksperyment, o którym panu wspomniałem, wykazał wprost niewiarygodną! Niech pan sobie wyobrazi, że naszemu punktowi we Wszechświecie odpowiada antypunkt, w którym znajduje się planeta, i to zamieszkała przez istoty o stopniu cywilizacji o wiele wyższym od naszego! Wyniki moich sondowań są bardzo fragmentaryczne, niepełne i siłą rzeczy nie są w stanie dać odpowiedzi na wiele pytań które muszą się nasuwać, tak jak nasuwają się panu w tej chwili… A pierwsze i najważniejsze z nich, na które nie potrafi pan sobie odpowiedzieć, brzmi: „Czy ten człowiek jest wariatem, czy tylko nieszkodliwym maniakiem?" Chodzi tu oczywiście o mnie!

Treść moich, myśli odczytał tak trafnie, że nie zdobyłem się nawet na grzecznościowe zaprzeczenie. Widocznie nie miał mi tego za złe, bo po chwili mówił dalej:

– Tym niemniej faktem jest istnienie tej planety, a fakt ten tłumaczy wiele nie wyjaśnionych dotąd zjawisk, które nie mieściły się w zakresie pojęć naszej nauki. Wystarczy założyć, że istoty, które zamierszkuja ów sprzężony z naszym świat, od dość dawna znają metodę kontaktu hyperprzestrze

– Jeśli tak jest rzeczywiście – odparłem oszołomiony – to publikacja pańskich prac grozi… masowymi wycieczkami ludzi do tamtego świata, a nie wiadomo, czy jego mieszkańcy życzą sobie tego…

Spojrzał na mnie jakoś dziwnie i jakby skurczył się w kącie wagonu.

– Więc i pan… uważa, że to mogłoby się źle skończyć?

– O ile kontakt hyperprzestrze

– O, niewątpliwie tak jest… niestety… I dlatego przechowuję moje

prace w bardzo ścisłej tajemnicy, wynalazłem nawet specjalną symbolikę matematyczną, której nikt nie jest w stanie rozszyfrować… Te wszystkie notatki – wskazał na plik papierów na stoliku – są zapisane tą właśnie symboliką. Resztę materiałów zniszczyłem przed wyjazdem z domu. Ostrożność nigdy nie zawadzi. Tak więc jestem jedynym człowiekiem, który zna tajemnicę…

Zgarnął papiery do teczki i zapiął ją stara



Nagłe szarpnięcie hamującego pociągu wgniotło mnie w materac kanapy. Zdołałem tylko zauważyć, jak Ferenc usiłuje złapać równowagę, machając w powietrzu rękami. Drugie szarpnięcie rzuciło mną o boczną ścianę wagonu. Uderzyłem głową o jakiś wystający przedmiot i straciłem przytomność.

Postać w białym fartuchu pochyliła się nade mną. Po chwili rozpoznałem sympatyczną twarz pielęgniarki.

– No, już wszystko w porządku! – powiedziała. – Czy boli pana głowa?

– Trochę boli – odpowiedziałem – ale można wytrzymać… A… co się właściwie stało?

– Katastrofa kolejowa. Przypomina pan sobie, że jechał pan pociągiem do Torunia?

– Tak… Pamiętam… Ze mną w przedziale jechał pewien pan… Co się z nim stało?

Twarz pielęgniarki wyrażała zakłopotanie.

– Czy to był ktoś z pana bliskich?

– Nie, tylko przygodny towarzysz podróży. Czy wyszedł cało?

– Niestety, muszę pana zmartwić: pański znajomy zmarł w pół godziny po wypadku… Wstrząs mózgu i pęknięcie podstawy czaszki… Odzyskał przytomność na kilka minut, ale bredził coś okropnie, jakieś niezrozumiałe słowa o… Ale niech pan leży! – Te słowa były skierowane do mnie, ponieważ uniosłem się z pościeli. – Nie wolno panu poruszać

głową, miał pan zszywaną skórę na czaszce!

Dopiero teraz poczułem, że mam głowę owiniętą ciasno szorstkim bandażem. Natrafiłem dłonią na miejsce, które bolało najbardziej. Zamknąłem oczy i zobaczyłem wyraźnie przed sobą twarz Ferenca. Po chwili rozpłynęła się we mgle niespokojnego, gorączkowego snu…