Страница 50 из 53
„Kolejność umierania", „Źle o nieobecnych", „Druga strona lustra", „Towarzysz podróży" – opowiadania z „Astronautyki” i „Młodego Technika” – to już klasyczna fantastyka naukowa, dobry okres polskiej science fiction. Bawili się w to i Kuczyński, i Boruń, i Zegalski – to znaczy – w rasową S F, zdyscyplinowaną, „weryfikowalną", pomysłową. Budującą światy, nie wizje, patrzącą na przyszłość jak na coś realnego, co można wziąć w ręce, obejrzeć, wyprognozować. Zręcznie operuje tu Janusz tajemnicą, grozą, akcją parakryminalną, daje przejmujący zapis ludzkich zachowań w sytuacjach krańcowych, zamyka opowiadania mocnymi puentami. Można czasem zatęsknić za tym typem literatury czytając współczesną polską SF budującą światy surrealistyczne, metaforyczne, z założenia nierzeczywiste. Pomyśleć, że właściwie do połowy lat siedemdziesiątych znaliśmy głównie takiego Zajdla jak w opowiadaniach „Kolejność umierania" czy „Jad mantezji" lub „Feniks" i to wystarczyło, by go polubić. To i może to jeszcze, że wcześniej niż i
Blisko już stąd do „Adaptacji", „Pełni bytu", „Utopii", „Chrztu bojowego", „Wyższych racji" publikowanych w ITD, Politechniku, bądź nie publikowanych nigdzie. Te opowiadania pokazują zło ludzkiej natury pomnożone, podniesione do rangi zasady fundującej kosmiczny system czy społeczny mechanizm. Tu Zajdel był w swoim żywiole, trafił na temat życia, podchodził doń, opisywał go po wielokroć z różnych punktów widzenia i w różnych formach literackich. Ukazywał słabych i silnych, ofiary i oprawców – w opowiadaniach, powieściach, konspektach, wywiadach. Sprawdzał pomysły na powieść w krótszych formach. Czyżby to robił bezwiednie? „Wyższe racje" wyglądają na przymiarkę do „Limes inferior”, a może to odprysk od już wykonanej dużej roboty? „Adaptacja" mogłaby być wstępem, albo posłowiem, do „Paradyzji”. „Śmieszna sprawa" wygląda na intelektualną rozbiegówkę do „Jadu mantezji". „Utopia", „Wyższe racje" stanowią obszerny komentarz do sytuacji i stanu ducha pisarza fantastyczno-naukowego w naszym kraju. Przeczytajmy te dwa ostatnie opowiadania uważnie – tak autor fantastyczno-naukowy pisze i tak jest odbierany. I przez zwole
, ukazującej powszechny, codzie
I taki był, taki jest Janusz Zajdel. Takim go ukazuje ta książka złożona z dokonań i zamierzeń, skromnych prób i szczerych wyznań. Znajdziemy w niej Janusza Zajdla z wielu czasów, w wielu stanach ducha, w różnym wieku, w różnych formach, Zajdla w trakcie stawania się. Zajdla, który z Boruniem, Fiałkowskim, Wiśniewskim-Snergiem robił klasyczną SF, który później stanął przed Oramusem, Wnukiem-Lipiń-skim, Wolskim na czele fali polskiej socjologicznej fantastyki naukowej; który w ostatnim okresie ostrożnie wzbogacał swój warsztat eksperymentem literackim aż kipiącym w rękach czwartej generacji – autorów z pokolenia Ziemkiewicza, Piekary, Kochańskiego… Boję się to powiedzieć, ale być może daje ta mała książeczka najbardziej całościowy, najbardziej myślowo kompletny wizerunek Janusza Zajdla spośród wszystkich wyborów jego prozy, jakie ukazały się do tej pory.
Warszawa, czerwiec 1986