Страница 27 из 53
WYŻSZE RACJE
– Szczerze mówiąc, nie cierpię pisania konspektów powieści – powiedział Autor sadowiąc się wygodnie w fotelu, który uprzejmie podsunął mu Wydawca. – Czy nie byłoby prościej, gdybym opowiedział panu w streszczeniu to, co zamierzam napisać?
– No… wie pan, mamy swoje przepisy… – zawahał się Wydawca. – Ale, w zasadzie… Proszę, niech pan opowiada. W dzisiejszych czasach papier jest tak ce
– Świetnie! – ucieszył się Autor.
Wzmianka o zaliczce zapaliła w jego oczach mistyczny blask natchnienia. Sięgnął po cygaro podsunięte usłużnie przez Wydawcę, zapalił i przez chwilę delektował się wo
– Będzie to powieść z gatunku science fiction…
Wydawca uśmiechnął się z ulgą.
– Akcja toczy się gdzieś daleko stąd, w bliżej nie określonym miejscu i w czasie…
Uśmiech Wydawcy stał się jeszcze bardziej beztroski i radosny.
– Rzecz dzieje się pod pewnym Kloszem…
Wydawca przestał się uśmiechać i odruchowo zabębnił palcami po powierzchni biurka.
– … jednym z wielu podobnych, w których żyją rozumne istoty na wysokim poziomie rozwoju społeczno-technologicznego.
– Jak dotychczas – wtrącił Wydawca – nie ma w tym nic fantastycznego.
– To tylko wstęp. Proszę słuchać dalej. Otóż pod jednym z Kloszy żyją istoty tworzące szczęśliwą i zadowoloną z siebie społeczność. Jedynym powodem do narzekań jest niezbyt dobra jakość powietrza wypełniającego wnętrze Klosza, jednak narzekania na złą atmosferę nie są bynaj mniej powszechnym obyczajem. Co najwyżej niektórzy mniej cierpliwi mieszkańcy wyrażają swoje zdanie na ten temat i to zazwyczaj w małym gronie podobnych sobie malkontentów. Ogół mieszkańców Klosza zdaje sobie doskonale sprawę z faktu, że powietrze jest takie, jakie w danych warunkach można osiągnąć, że Zarząd Klosza robi co w jego mocy, by usprawnić układy oczyszczania atmosfery. Nawet fakt, że biura Zarządu posiadają specjalne, dodatkowe urządzenia filtracyjne, nie budzi większych kontrowersji wśród mieszkańców. Wiadomo przecież: to właśnie Zarząd powołany jest do intensywnej troski o dobro ogółu; a niedostatek tlenu w powietrzu fatalnie wpływa na pracę mózgu.
Pod stropem Klosza wisi sobie sztuczne słońce, jak zwykle pod Kloszem. Mieszkańcy mają zapewnione wystarczające wyżywienie, względnie czystą wodę, uzdatnianą w obiegu zamkniętym, i tak dalej…
– Wciąż nie widzę tu żadnej fantastyki! – Wydawca patrzył ponuro na podłogę.
– Właśnie przechodzę do istoty sprawy. Pewien osobnik, główny bohater opowieści, poddaje krytyce powszechny pogląd panujący wśród społeczeństwa od wielu pokoleń zamieszkującego wnętrze Klosza. Wysuwa mianowicie przypuszczenie, iż – być może – na zewnątrz, poza Kloszem, atmosfera wcale nie jest taka zła, jak się powszechnie sądzi. Niewykluczone, że jest nawet znacznie lepsza! Pozostali mieszkańcy biorą go za szaleńca, niektórzy obawiają się nawet, że podobne poglądy mogą spowodować jakieś globalne nieszczęście, lecz nasz bohater nie zraża się okazywaną mu powszechną niechęcią i potajemnie konstruuje coś w rodzaju mechanicznego świdra. Ma z tego powodu wiele kłopotów, zostaje nawet uwięziony pod zarzutem przywłaszczenia wiertła stanowiącego własność publiczną, lecz wreszcie udaje mu się cichcem wyborować małą dziurkę w ścianie Klosza. I co się okazuje? Przez powstały otwór tryska świeże, wo
– I co dalej!? Jak zamierza pan zakończyć tę opowieść?
– No, właściwie jeszcze nie sprecyzowałem zakończenia, ale ogólnie mówiąc powinien nastąpić happy end… Dla mieszkańców Klosza czyn bohatera staje się bodźcem do dalszych prób i wkrótce ściany Klosza przypominają durszlak. Przez wielką dziurę wybitą w stropie wpadają promienie prawdziwego słońca, atmosfera staje się o wiele lepsza, mieszkańcy i
– A potem wszyscy opuszczają swoje Klosze? – W głosie Wydawcy zabrzmiał wyraźny niepokój.
– No… nie, raczej nie… – bąknął Autor. – Wie pan, nawet w fantastyce obowiązują pewne granice, szczególnie gdy ma ona być fantastyką naukową, a nie bajką dla dzieci…
– Słusznie, słusznie! – pochwalił Wydawca. – Istota rozumna nie potrafiłaby pewnie nigdy przystosować się do życia bez Klosza nad głową! A zresztą i tak posunął się pan trochę za daleko w swych fantastycznych wizjach. Obawiam się, że…
– Nie będzie pan mógł tego wydać? – ożywił się Autor.
– Jestem prawie pewien – westchnął Wydawca. – Czy uważa pan, że można bez obaw rozpowszechnić tego rodzaju… sugestie?
– Ale… to jest przecież zupełnie i
– Umieszczenie akcji w i
– Oczywiście. To nie jest dla nikogo tajemnicą. Krótko mówiąc, nasze powietrze po prostu śmierdzi, i to coraz bardziej, więc trudno, by ludzie tego nie czuli!
– Tak, drogi Mistrzu, lecz, nikt nie mówi o tym głośno.
– Za to wszyscy mówią po cichu.
– To i
– Przecież ja nie zamierzam pisać o naszym Kloszu. To tylko fikcja literacka.
– Zgoda, fikcja. Ale z aluzjami. Pan napisze: „pod Kloszem śmierdzi". A czytelnik odczyta to po swojemu: „pod naszym Kloszem źle się dzieje. Zarząd Klosza źle spełnia obowiązki". Tak sobie pomyśli czytelnik. A Zarząd…
– Ależ Redaktorze kochany – zachichotał Autor. – Przecież tak myśli, a nawet mówi, prawie każdy mieszkaniec naszego Klosza. O powietrzu i o Zarządzie. A Zarząd doskonale wie, co myśli i mówi ludność!
– Zgoda. Jest atmosfera pewnego niezadowolenia. Ale czy powi
– Oczywiście. Wiem, że Zarząd Klosza niewiele może zrobić. Nie posiadamy urządzeń do regeneracji powietrza i jesteśmy całkowicie zdani na import…
– Otóż to, otóż to, kochany Autorze! Wiemy wszyscy doskonale, że jedynym eksporterem świeżego powietrza jest Klosz A-l, który posiada odpowiednie urządzenia oczyszczające i dostarcza czyste powietrze do wszystkich pozostałych Kloszy…
– Nawiasem mówiąc: to, co nam dostarczają, trudno nazwać czystym powietrzem…
– Ale co by się stało, gdyby nagle zamknięto nam dopływ! Jakie jest, takie jest, ale… zawsze to powietrze! A pan chce wywołać swoją książką wrażenie, że…
– Ja nie wspominam ani słowem o pochodzeniu powietrza w Kloszu, o którym piszę! – zawołał Autor triumfalnie. – Ani słowem! Wystrzegam się wszystkich aluzji do tej sprawy!
– Pan nie docenia wyobraźni czytelników… – Wydawca uśmiechnął się smutnie. – Wystarczy, że napisze pan: „powietrze cuchnie", a oni sobie natychmiast dośpiewają: że Zarząd nieudolny, że takim smrodem musimy oddychać… A stąd już tylko krok do konkluzji że niepełnowartościowe powietrze płynie do nas z Klosza A-l, i to nie za darmo…
– Bo też tak jest, Redaktorze. Pan mówi o realnej rzeczywistości. Moja powieść ani słowem nie wspomina o czymś podobnym – uśmiechnął się chytrze Autor.
– Ale skojarzenia, skojarzenia! – Wydawca gestykulował żywo, w podnieceniu. – U czytelnika powstaje podświadomy łańcuch skojarzeń, którego pierwszym ogniwem jest hasło: „zła atmosfera", a ostatnim „ci oszuści z A-l".
– Trudno odmówić prawidłowości tym skojarzeniom – mruknął Autor ze złośliwym uśmieszkiem. – Ale to nie jest wina mojej książki!
– Tej książki jeszcze nie napisałem, a skojarzenia od dawna funkcjonują.
– Nie wolno ich podsycać! Czy wyobraża pan sobie, jaki skutek mogłoby to wywołać? Gdyby nasi dostawcy z A-l obrazili się na nas i zamknęli zawory rurociągów? Kto byłby za to odpowiedzialny? Pan? Ja? Nie! Wszyscy mieliby pretensję do Zarządu!
– Powtarzam, drogi mój Wydawco, że nie zamierzam podcinać gałęzi, na której obaj, wraz z i
– Ale sugeruje pan – przerwał Wydawca gwałtownie – że mamy złe powietrze i że, być może, na zewnątrz Klosza jest lepsze! W dzisiejszych czasach ludzie już z trudem odróżniają fantazję od rzeczywistości! Świat tak się nam ostatnio skomplikował! Ludzie gotowi są uwierzyć w pańską fantazję, a w każdym razie idea taka tkwi w ich podświadomości, wywołując podejrzenie, iż na zewnątrz powietrze jest naprawdę lepsze niż to, które dostajemy. Stąd już tylko krok do absurdalnego posądzenia, że nasi dostawcy pobierają czyste powietrze po prostu z zewnątrz, a nam pompują częściowo zużyte spod swego Klosza.
– Pan powinien sam pisać fantastykę, drogi Redaktorze! – zauważył Autor z uznaniem. – Co za wyobraźnia!
– Widzi pan, jak łatwo można dojść do niebezpiecznych wniosków.
Czy zastanowił się pan, jak fatalne wrażenie wywołałyby takie posądzenia? Jakie trudności miałby nasz Zarząd Klosza podczas pertraktacji w sprawie przedłużenia kontraktów na dostawę powietrza z A-l?
– A może by tak… spróbować wywiercić małą dziurkę w naszym Kloszu? – uśmiechnął się Autor.
– Tylko w pańskiej fantastycznej rzeczywistości możliwe są takie proste rozwiązania. Żyjemy w realnym świecie faktów. Gdy nam zakręcą zawory, znikąd nie dostaniemy ani grama powietrza. A co do wiercenia… Pamięta pan, jak to było z tą mikroszczeliną powstałą w ścianie Klosza, w sektorze czternastym, dwa lata temu? Zaczął się sączyć jakiś cuchnący dym czy gaz, a konserwatorzy łatający przeciek musieli pracować w maskach! Co na to pańska wyobraźnia?