Страница 16 из 53
INSPEKCJA
Inspektor Kirs sięgnął do kieszeni i wydobył na chybił-trafił jedną z kilkunastu zwiniętych kartek. Rozprostował ją, odczytał, a potem poszukał na mapie Księżyca tej właśnie wylosowanej stacji.
Selene-13 leżała u podnóża niewielkiego grzbietu górskiego po Tamtej Stronie. Inspektor skrzywił się, westchnął, ale skierował pojazd w stronę szlaku numer siedem. Zaprogramował trasę, włączył automatycznego kierowcę i wyciągnął się w wygodnej, półleżącej pozycji na fotelu. Sięgnął po najnowszy numer „Wiadomości Księżycowych”, lecz prze-kartkował go tylko pobieżnie, bo podskoki pojazdu utrudniały czytanie. Zdążył jednak przeczytać krótką notatkę o nowym nie zidentyfikowanym obiekcie zauważonym kilka dni temu nad Tamtą Stroną. Dwa obserwatoria zameldowały równocześnie o pojawieniu się czegoś w rodzaju dużego bolidu o nietypowych parametrach lotu. Żadna jednak stacja sejsmograficzna nie zanotowała odpowiednio silnego wstrząsu, jaki musiałby towarzyszyć upadkowi dużej bryły na powierzchnię globu.
Znów jakieś „latające spodki", powiedział inspektor do siebie odkładając biuletyn. Ziewnął patrząc na monoto
Inspektor należał do ludzi, którzy swe obowiązki zawodowe traktują niezwykle poważnie. Gdyby nie ta jego cecha osobista, z pewnością nie zostałby nigdy inspektorem pracy Związku Zawodowego Pracowników Kosmosu, i to w dodatku – w Zarządzie Okręgu Księżycowego. Od kilku lat był więc inspektor Kirs postrachem tych kierowników stacji księżycowych, którzy w jakimkolwiek stopniu wchodzili w kolizję z przepisami bhp. Cokolwiek by się mówiło o inspektorze, należało mu przy znać, że miał nie lada oko: wypatrzył każde uchybienie, nie dając się zmylić ani pięknie wypucowanym sprzętem ratunkowym, ani rojem kolorowych tabliczek z hasłami i ostrzeżeniami na ścianach.
Inspektor, jak sam mawiał, lubił działać przez zaskoczenie, bo tylko w ten sposób mógł poznać prawdę bez upiększeń. Wyjeżdżając na wizytację nigdy nikomu nie wspominał, dokąd się wybiera. Wiedział doskonale, że dzięki różnym powiązaniom koleżeńskim (tu, na Księżycu, prawie każdy każdego zna) i sprawnie działającej sieci łączności kontrolowany obiekt zostałby zawsze w porę uprzedzony i doprowadzony do stanu bliskiego ideałowi, zanim on dotarłby na miejsce. Spośród kilkunastu stacji wytypowanych do kontroli inspektor wybierał więc jedną drogą losowania, już po wyjeździe z Centrali.
Tym razem los padł na Selene-13. Kirs znał dobrze ten typ stacji księżycowej, choć w tej właśnie, położonej po Tamtej Stronie, osobiście nie był jeszcze od chwili jej założenia. Stację zlokalizowano w dość odludnej części Księżyca, dojazd do niej był uciążliwy i dlatego kontrolowano ją niezbyt często. Dla tak sumie
Pojazd minął grupę czterech małych kraterów leżących u stóp południowego stoku Endymiona. Tu już mniej trzęsło, więc automat znacznie przyspieszył jazdę. Inspektor sięgnął po tom opowiadań fantastycznych.
Budynki stacji Selene-13 rzucały krótkie czarne cienie na srebrzysto-szary piasek. Inspektor wyłączył automat i powoli podjechał do wrót śluzy wjazdowej. Ci ze stacji dostrzegli go już wcześniej, bo nad wrotami migało pomarańczowe światło sygnalizujące gotowość ich otwarcia. Po chwili mógł już wjechać do środka.
W śluzie nie było nikogo, co inspektor przyjął z uznaniem, bo tak być powi
Oglądając kolejno poszczególne urządzenia i instalacje stacji, a następnie odzież i sprzęt ochro
Kiedy oglądał pomieszczenia siłowni jądrowej, w podświadomości zakiełkowały niejasne podejrzenia. Wiedział, że nikt przecież nie uprzedzał pracowników stacji o jego wizycie, to było zupełnie niemożliwe. Z drugiej strony w jego wieloletniej praktyce nie zdarzyło się jeszcze, aby wszystko w kontrolowanym obiekcie było w tak idealnym porządku! Kierownik stacji oprowadzał inspektora po wszystkich zakamarkach, otwierał wszystkie drzwi i sam demonstrował działanie klimatyzacji, instalacji przeciwpożarowej, sygnalizatorów promieniowania.
Laboratorium chemiczne było dla inspektora ostatnią szansą znalezienia choć jednej, symbolicznej usterki. Ale i tu spotkało go to samo zaskoczenie. Wszystkie wyciągi działały sprawnie, stężenie substancji toksycznych w powietrzu okazało się znikome, pracownicy stosowali prawidłowo pełny zestaw sprzętu i odzieży ochro
Inspektor czuł się coraz bardziej niepewnie. Coś mi się tu nie podoba, myślał schodząc do pokoju kierownika stacji. Po przejrzeniu instrukcji bezpieczeństwa, regulaminów pracy, świadectw przeszkolenia pracowników, wyników badań lekarskich i wielu i
Naprawdę jednak nie był o tym przekonany, bo wiedział skądinąd, na jakie trudności napotyka praca na stacjach księżycowych. Jadąc tu gotów był służyć pomocą w rozwiązaniu tych trudnych spraw. Zdecydowany był nawet na drobne ustępstwa – wiadomo, przepisy nigdy nie nadążą za rozwijającą się techniką i trzeba czasem je poprawić, zmienić „nieżyciowe" paragrafy. Lecz tu nawet te najtrudniejsze do spełnienia, gdzie indziej z reguły nie przestrzegane i omijane przepisy – respektowano z całą dokładnością.
– Bardzo dobrze, znakomicie… – powiedział na wpół do siebie, na wpół do kierownika stacji, który siedział naprzeciw, przy biurku.
– Staramy się, inspektorze! – Kierownik uśmiechnął się z zadowoleniem. Inspektor wydobył z teczki blankiet protokołu. Prawie z żalem przekreślił na krzyż rubrykę „zauważone usterki".
Żeby tak chociaż jakiś drobiazg, pomyślał inspektor podpisując protokół. Odnoszę wrażenie, jak gdyby ci wszyscy ludzie byli aniołami albo automatami. Czyżby naprawdę człowiek mógł postępować w sposób tak idealny, wykazywać tyle dyscypliny w kwestii bhp?
Kiedy wręczył kopię kierownikowi stacji, ten uśmiechał się wciąż tak samo uprzejmie, lecz inspektorowi wydawało się, że za tym uśmiechem kryje się odrobina złośliwej satysfakcji. Pewnie myśli sobie teraz: ot, i masz, bracie, przejechałeś się kawał drogi, chciałeś nas przyłapać, a tu – nic z tego!
Inspektor, powtarzając w myślach wciąż swoje „nie do wiary, zupełnie nie do wiary", podszedł do radiostacji alarmowej stojącej w kąciku pokoju kierownika.
– Działa? – spytał już tylko dla formalności.
– Oczywiście – powiedział kierownik stacji.
– Proszę uruchomić.
Kierownik przekręcił włącznik. Zapaliły się światełka kontrolne.
– Proszę nadać test kontrolny – powiedział inspektor.
Kierownik stacji włączył mikrofon i zaczął mówić. Inspektor siedział i słuchał w rosnącym osłupieniu. Przez dziesięć minut, bez chwili przerwy, ten człowiek rzucał w mikrofon szeregi słów i liczb nie zająknąwszy się ani razu! A gdy z centrum łączności przyszła odpowiedź potwierdzająca pełną zrozumiałość testu, inspektor wiedział już wszystko. Przez myśl przebiegła mu czytana w drodze notatka o niezidentyfikowanym obiekcie latającym zauważonym po tej stronie Księżyca. Tak! To jedyne wyjaśnienie tej niezwykłej historii.
– Znasz to na pamięć?! – krzyknął inspektor. – Nie widziałem człowieka, który potrafiłby zapamiętać kolejność i brzmienie dwóch tysięcy słów i liczb nie powiązanych w sensowny tekst! Ty nie możesz być człowiekiem! Ani ty, ani wszyscy i
Inspektor chciał chwycić mikrofon, ale silne uderzenie w czoło odtrąciło go do tyłu.
– Zgadłeś, ale nie na wiele ci się to przyda – powiedział złowrogo „kierownik stacji" ściągając z twarzy cienką powłokę maski, spod której ukazała się obca twarz nieznanej, nieziemskiej istoty. – Już stąd nie wyjedziesz. Jesteśmy zwiadem cywilizacji z układu Procjona. Ta.stacja jest nam chwilowo potrzebna. Myśleliśmy, że się od nas sam odczepisz. Dlatego pozwoliliśmy ci tu buszować. Jesteśmy dobrze przygotowani na takie wizyty. Utrzymujemy stację w stanie zgodnym z wszystkimi waszymi przepisami i długo jeszcze nikt nas nie rozpozna.
– Mylisz się! Od początku wiedziałem, że coś tu jest nie w porządku.