Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 6 из 20

Nie ma kiedy zjeść drugiego śniadania i napić się herbaty.

Przyjmuje telefon od żony i usiłuje zapamiętać, że po drodze do domu ma kupić sól i natkę pietruszki. w chwili kiedy powinien iść do domu, okazuje się, że: a. Zaczyna się konferencja, którą sam prowadzi b. przywieźli chorego, którego natychmiast trzeba operować, C. Doświadczenie chemiczne musi być kontynuowane, d. Nastąpił zawał na dole i nie da rady wyjechać na górę, e. Kolega – nurek się topi, f. komputer się zepsuł i pociągi się zderzą, g. Gdzie indziej jest mgła i cały transport powietrzny ląduje u niego, i. Wybucha nagła praca zlecona, albo cokolwiek i

Udaje mu się wreszcie wrócić do domu.

Spod bramy zawraca po tę sól i natkę, o których zapomniał.

(Niekiedy sól i natkę kupuje i wkłada mu do aktówki sekretarka, która przy okazji robi zakupy dla siebie, i taki ma ulgowe życie.) Niekiedy jest wytresowany i z rozpędu nabywa rozmaite produkty, bodajby i w nocnym sklepie. w progu domu spotyka go: a. awantura, że się spóźnił, b. śmiertelna obraza i gorzkie łzy, C. Urwany wieszak, który, nie ma siły, trzeba dziś zakołkować d. Kolacja w trakcie przyrządzania (bo obiad był już dawno) i ma natychmiast przykręcić gaz pod czerwonym garnkiem i wyjąć to coś z piecyka, e. Liczne grono przyjaciółek żony, f. dzwoniący służbowo telefon, g. Monit w sprawie pracy zleconej, którą miał oddać wczoraj, h. Rachunek do zapłacenia razem z odsetkami, i. Czekający niecierpliwie pies, a w ostateczności nawet kawa i fotel.

Coś z tego wszystkiego robi. Kołkuje wieszak, przykręca gaz, półprzytomnie pada na fotel, nerwowo grzebie w urzędowych dokumentach, wypełnia zeznanie podatkowe…

Eeee, i tak to nie jest to… Dajmy spokój sprawiedliwości.

Jesteśmy kobietą i znajdujemy się po drugiej stronie wyżej

opisanego medalu.

Jeśli nawet zarazem jesteśmy kretynką, działa w nas zdrowy instynkt.

Przyczyny, dla których chcemy z nim wytrzymać, mogą być najrozmaitsze. Racjonalne czy głupie, bez znaczenia, grunt, że istnieją. Nie mamy wielkiej ochoty paść trupem z wyczerpania ani też przeistoczyć się w obladro, od niego normalnej pomocy się nie doczekamy, musimy zatem wykombinować coś i

Przede wszystkim zastanowić się, czy przypadkiem same na siebie nie nakładamy dobrowolnie zbyt wielu niepotrzebnych obowiązków Bo może obiad da się gotować tylko trzy razy na tydzień, a nie codzie

Może mycie wa

To znaczy: nic nas nie obchodzi stan owych urządzeń, dopóki nie zamierzamy z nich osobiście skorzystać. Wówczas, proszę bardzo, doprowadzamy je szybko do stanu świetności, użytkujemy, po czym beztrosko zostawiamy własnemu losowi. A on, ten podlec, niech się myje i kąpie w brudnych… no, nie takich bardzo brudnych, w końcu wieprza w wa

Może jednak niepotrzebnie zbieramy z podłogi jego koszule, skarpetki, ręczniki…? A jakby tak zabrać swoje i zostawić w łazience tylko ten jeden ręcznik, jego, mokry, leżący koło sedesu…? I na krzyki straszne: „Daj mi ręcznik!!!” głuchnąć identycznie, jak on głuchnie na nasze apele…?

I bez awantur, cóż znowu! Słodkim i bardzo zmartwionym głosem wyjaśniać, że po prostu nie udało nam się nadążyć ze wszystkim…

Jeśli jednak cała nasza osobowość protestuje przeciwko takim sposobom działania, jeśli na widok jednej nie umytej szklanki nasza dusza przeżywa tortury, jeśli od dwóch kropelek wody na lustrze zęby nam cierpną, trudno, czeka nas ciężka praca.

Którą w dodatku musimy odwalić osobiście, bo on, choćbyśmy pękły, ani szklanki, ani kropelek w ogóle nie dostrzeże, a pilnowany i ugniatany przesadnie, nie wytrzyma z nami.

Kretynką jesteśmy czy sawantką, bez znaczenia, musimy podstępnie poznać JEGO.

(Jak już wcześniej zostało powiedziane.) Będzie ukrywał przed nami swoje cechy z całej siły, to pewne, ale w dziedzinie podstępów kobiety zawsze były górą i wcale nam to nie przeszło.

Zatem prędzej czy później zdołamy wykryć, do czego jest zdolny, co umie, co mu sprawia sekretną przyjemność…

Bo może: – kocha sporadyczny, potężny i skuteczny wysiłek fizyczny?

– uwielbia wszelkie niespodzianki?

– namiętnie lubi brzechtać się w wodzie?

– upaja go rzetelna awantura?

Jeden taki nudził, zrzędził, krzywił się, wyzłośliwiał i paskudził atmosferę aż do chwili, kiedy wyprowadzona z równowagi żona z krzykiem cisnęła w niego półmiskiem. Wówczas, uchyliwszy się zręcznie, natychmiast rozkwitał szczęściem i zachwytem i wzajemne stosunki wracały do czułej normy.

Rozumna kobieta, poznawszy osobliwe upodobania męża, rzucała półmiskami zawczasu, żeby się niepotrzebnie nie denerwować i nie psuć sobie zdrowia.

W tym celu, szanując także własne mienie, specjalnie gromadziła na wierzchu przedmioty wyszczerbione i nadpęknięte.

Na marginesie: rzeczony mąż był tak zadowolony, że własnoręcznie sprzątał i zmiatał skorupy Wyżej opisany przypadek autorka znała osobiście. Dokonawszy pożądanych odkryć, dostarczmy mu tej frajdy.

Najzwyczajniej w świecie zwalmy na niego to, do czego jest zdolny i czego tak pragnie, nie zapominając przezornie o wyrażaniu najgłębszego podziwu. Nikt wszak nie potrafi tego (bez względu na to, co to jest) zrobić równie znakomicie, jak on… w niezbyt odległych czasach wystarczało wyrazić zachwyt nad mięsem, które ten nasz nabył, z wielką niechęcią poszedłszy do sklepu.

Albo nad szynką. Niebotyczne pienia pochwalne powodowały, że zaczynał te produkty nabywać coraz chętniej, co było o tyle zrozumiałe, że wszystkie ekspedientki miały litość dla mężczyzn i rzeczywiście wybierały dla nich to, co najładniejsze.

Na wszelki wypadek jednakże należało, bodaj jeden raz, obejrzeć ekspedientkę…

Dogodne czasy minęły, ale i tak pozostało nam mnóstwo czy

Zostawmyż tym nieszczęsnym mężczyznom bodaj odrobinę przekonania, że jednak ciągle są w czymś od nas lepsi…

Uparcie trzymamy się na razie elementów codzie





Elementami natury wyższej zajmiemy się nieco później.

Jako kobieta zatem, mamy w domu tyrana i despotę, który swoimi wymaganiami rychło do grobu nas wpędzi. Zarazem besserwissera, bo te cechy często idą w parze, który wszystko wie lepiej i ustawicznie nas gani, krytykuje i poucza, od czego nam się ręce trzęsą.

Od razu powiedzmy sobie szczerze, że taki besserwisser musi mieć potężne zalety uboczne, żeby dało radę jakoś z nim wytrzymać. Tyran i despota również.

Jeśli już naprawdę zależy nam na tym megalomańskim palancie, musimy pogodzić się z rolą doskonałej idiotki i czcicielki bóstwa. Inaczej nie wytrzymamy z nim, a on jeszcze prędzej nie wytrzyma z nami.

Niemniej jednak, palant nie palant, lubić coś musi. Nie lubić też. Nie jest łatwo odkryć szczegóły tej tajemnicy, ale ogólnie coś tam wiadomo.

Jedno z całą pewnością: Uwielbia być najmądrzejszy i zawsze mieć rację.

Nie trawi absolutnie: Zostać niezbicie przekonany, że nie miał racji.

Udowodnienie mu powyższego może spowodować, że stracimy go bezpowrotnie. Nie wytrzymał z nami.

Jeśli zatem naprawdę zależy nam, żeby go mieć i żeby mu na nas zależało, dajmy sobie spokój z jakimikolwiek protestami.

Nawet gdyby autorytatywnie twierdził, że świnia ma sześć nóg i szczątki skrzydeł w zaniku, zgódźmy się bez oporu. Później, co prawda, dowiemy się, że opinia w kwestii ilości odnóży i skrzydeł pochodziła od nas, ale co nam zależy?

Niech mu będzie, wykrzeszmy z siebie skruchę i podziw dla jego wiedzy. Przynajmniej okażemy się osobą, która, dzięki niemu, może się czegoś nauczyć, co w jego oczach będzie naszą potężną zaletą.

Uczciwie musimy stwierdzić, że besserwisser od czasu do czasu rzeczywiście coś wie. Zdarza się, że możemy mu zaufać z zamkniętymi oczami.

Ostrzegam, że nader rzadko…

Taki zatem (któryś z nich albo wszyscy razem) nie znosi: 1.

Wprowadzania jakichkolwiek zmian bez pytania go o zdanie.

2. Naszej jazdy samochodem bez niego.

3. Najmniejszej niepunktualności, szczególnie przy posiłkach.

4. Niespodziewanych wizyt naszych gości.

Itp.

Natomiast przyjemność mu sprawia: 1. Podejmowanie decyzji, co ma być na obiad.

2. Wzbranianie nam wyjścia z domu akurat, kiedy mamy umówioną wizytę u kosmetyczki.

3. Dobieranie nam znajomych i przyjaciół.

I w ogóle: Nasze absolutne i bezgraniczne posłuszeństwo.

Metody działania, jakie pozwolą nam z nim w miarę bezboleśnie wytrzymać, w zasadzie są trzy: Jedna: z zaskoczenia.

Druga: z przygotowaniem.

Trzecia: pośrednia.

Przy pierwszej po prostu robimy to, co uważamy za słuszne albo co nam się podoba, post factum z wielką troską zawiadamiając go o tym i okazując nadzwyczajne zmartwienie, że był nam przedtem niedostępny i nie mogłyśmy się go poradzić. Spotkamy się z naganą, ale, chwalić Boga, swoje już mamy załatwione.

Przy drugiej dyplomatycznie pytamy go o zdanie, z reguły wysuwając propozycję odwrotną od naszej własnej, upragnionej.

Istnieje prawie sto procent pewności, że skrytykuje nas i opowie się za przeciwieństwem, czyli akurat tym, na czym nam zależy. I już mamy z głowy.

Przy trzeciej wydajemy entuzjastyczny okrzyk: „Kochanie, miałeś rację! Rzeczywiście do tej potrawy pasuje tylko cynamon!” Ten pociąg ma trzy przesiadki i nie nadaje się do niczego, ten facet nie zasługuje na zaufanie, ten film jest beznadziejny i nie warto go oglądać, ten produkt źle działa na wątrobę. Bez znaczenia, on i tak nie będzie pamiętał, co twierdził, a nawet gdyby twierdził coś wręcz przeciwnego, chętnie przyjmie informację o własnej nieomylności.

I już zyskujemy przyjemną atmosferę…

Ponadto: a. Jeśli zacznie nam wyrywać z ręki pomidorka albo cebulkę, upierając się, że nie tak się to kroi, tylko inaczej…

b. Jeśli odepchnie nas z niesmakiem od patroszonej właśnie ryby, bo on umie lepiej…

C. Jeśli uprze się, że do pralki wkłada się i

d. Jeśli zaprezentuje odmie