Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 23 из 70

– W takim razie jaśnie pani trochę się tu poprzygląda, a do Paryża pojedziemy później. Ja zresztą też się postaram tyli wieści złapać, ile zdołam. A do Trouvllle zawiozę państw: jutro.

Tym sposobem połączył mnie z Gastonem, na którego odrazu skierowałam niespokojne spojrzenie. On z kolei kiwnął głową.

– Całkowicie jestem na twoje usługi, moja miła. Zrobimy, jak zechcesz. Jeśli masz ochotę i czujesz się na siłach, możemy iść tam bliżej i podglądać. Jako osoby postro

Odzyskałam zwykły wigor od razu i poniechałam udawania słabości. Ciekawość wielka przepełniała mnie rzeczywiście. Jak też takie śledztwo w obecnych czasach się odbywa…?

Okropne zwłoki Luizy Lerat zostały już wyniesione, z okna widziałam, jak nosze, wielkim worem obciążone, wpychają do specjalnego samochodu. Odór straszny jeszcze się trzymał, ale środki jakieś medyczne powoli go zabijały i z uperfumowaną chusteczką przy nosie można to było wytrzymać. Pomyślałam, że i odzież mi tą wonią przejdzie, to jednakże stanowiło drobnostkę, zmienić ją mogłam w hotelu, a przy tym miałam jej na sobie nader skąpą ilość. Uciechę nawet sprawiła mi myśl, o ileż więcej materii okrywałoby mnie niegdyś i jak trudno byłoby uprać te zwoje i wywietrzyć. Musiałabym zapewne wszystko wyrzucić.

Roman wmieszał się między ludzi, fachową pracą zajętych, z policją wydawał się być w doskonałej komitywie, my z Gastonem zaś patrzyliśmy z pewnego oddalenia. Widziałam, że proszek jakiś rozpylają z pulweryzatora, pędzlem jego warstwy wyrównują, fotografują to wśród licznych i jaskrawych błysków oraz i

Z całej siły starałam się zbyt wielu pytań Gastonowi nie zadawać, żeby mnie za skończoną idiotkę nie wziął, bo bez wątpienia osoby współczesne świetnie znały rzeczy, dla mnie nowe i obce. Sam z siebie jednakże udzielał mi

– Może przyjechała później, żeby go podrzucić w jakimś i

– Nie jest to wykluczone… No proszę, oryginału metryki pana hrabiego jednak nie ma… Akt zgonu pani hrabiny… Wyłącznie kopia! Pamiętam doskonale, że niegdyś oryginał też się tu znajdował.

W trakcie rozmowy przeglądaliśmy pliki papierów i sama mogłam poświadczyć, że pan Desplain ma rację. Więc jednak ta cała Luiza wykradła dokumenty potrzebne jej do załatwienia ślubu! Najgorsze obawy rodziny omal się nie spełniły! Cóż za cudowne jakieś sposoby stosuje ta obecna policja, że tak szybko, od razu, stwierdziła fałszerstwo, zanim pojawiły się okropne i nieprzyjemne komplikacje!

– Należy jeszcze sprawdzić dokładnie to jej ulubione pomieszczenie, w którym poniosła śmierć – rzekł pan Desplain w zadumie.

– Ulubione pomieszczenie? – zdziwiłam się.

– Tak, ten zamknięty pokój kredensowy. Dawna służba, z którą już się skontaktowano, twierdzi, że to był jej… jak by tu powiedzieć… osobisty gabinet gospodarczy.

– Przecież miała gabinet… – zaczęłam i zatrzymałam się. Chciałam powiedzieć, że gabinet pa

Chyba odgadłam przyczynę bez długich rozważań. Z całą pewnością pradziad w rejonach kuche

Pan Desplain potwierdził moje przypuszczenia. Znając wszystkie tutejsze osoby i ich tryb życia, był podobnego zdania. Tym bardziej nabrałam wielkiej ochoty na dokładne zrewidowanie gabinetu pa

Ciekawiła mnie, tyle że już na spokojnie, dodatkowa sprawa. Czy też pa

Co to za szczęście, że fałszerstwo przez policję zostało wykryte!

Skończyłam z panem Desplain i z dokumentami, po czym zajęły mnie sprawy praktyczne. Służba mi była w pałacu potrzebna. Obie niewiasty, do sprzątania przychodzące, chętnie zgodziły się zostać na stałe, zaś Martin Beck, jak się okazało, miał już kucharkę. Ludzie w stajniach musieli coś jeść, ktoś im musiał gotować, restauracja zresztą niewielka przy torach prosperowała, razem wziąwszy, niewiele kłopotu mi to sprawiło. Dla siebie kazałam przygotować sypialnię i łazienkę, by w razie potrzeby móc tu zostawać nawet przez kilka dni, a do remontu pałacu ugodziłam człowieka, który cnym gronem fachowców dysponował. Też mi go Martin Beck naraił. Zacząć mieli, jak tylko policja się wyniesie, by na żadne przeszkody się już nie natykać.

Roman i Gaston równocześnie mi się odnaleźli i wspólnie usiedliśmy na tarasie, pijąc kawę i wino. Po długiej dopiero chwili połapałam się, że Roman do reszty przestał wydawać mi się sługą i jakby w doradcę, przyjaciela i opiekuna się przemienił. Wprost dziwne byłoby, gdyby nie siadał z nami razem przy jednym stole i relację, na przykład, zdawał mi, stojąc, tak jak w dawnych czasach…

Dawnych…! Toż te dawne czasy przed dwoma tygodniami jeszcze były teraźniejszością…!





– Przy odrobinie uporu wszystkiego się można dokopać – rzekł na wstępie, śmiejąc się. – Z jednym gliniarzem tutaj wspólnych przodków znalazłem i kuzynostwo już mamy zagwarantowane. Mnóstwo wiem.

– Rzeczywiście ma Roman z kimś tutaj wspólnych przodków? – zdumiałam się podejrzliwie.

– A kto to może wiedzieć na pewno, proszę jaśnie pani? Ale rodziny się koligaciły, francuska i polska, a z nimi razem służba. Czemuż by jakaś moja prababka nie miała z Francji pochodzić? Nazwisko odpowiednie wykombinować i po krzyku, zawsze się to może przydać, jak widać na załączonym obrazku.

Językiem też do mnie mówił i

– Ludzie zawsze wszystko wiedzą – zauważył Gaston. – Ciekawe, co pan zyskał na tym pokrewieństwie?

– Interesujące wiadomości. Otóż przed miesiącem… ściśle mówiąc, przed sześcioma tygodniami… policja miała głupią sprawę. Wypadek samochodowy, zabiła się facetka, pracownica urzędu stanu cywilnego, podobno słynąca z dobrego serca i głupoty, młoda, trzydziestu lat nie miała. Istniało podejrzenie, że ktoś jej w tym pomógł, obce odciski palców

W tym samochodzie znaleźli, nie pasowały im. Teraz się okazało, a sprawdzili to komputerowo natychmiast, że były to odciski palców pa

– O Boże! – wykrzyknęłam z przejęciem, bo właściwe skojarzenie pojawiło mi się od razu. – Więc stąd ta szybkość! – Jaśnie pani, widzę, już o tym słyszała?

– Troszeczkę. Niech Roman mówi dalej! I co?

– I oczywiście już wcześniej wiedzieli, że ta urzędniczka załatwiała sprawy rozmaitych ludzi, a wśród nich, ostatnio, pa

Przerwałam mu niecierpliwie.

– Jak to, kradzionym? Nic Roman nie mówił, że kradzionym! – Przepraszam, przeoczyłem. Urzędniczka zabiła się w samochodzie nie własnym, cudzym, który okazał się dopiero co ukradziony. Z tej przyczyny poszukiwano raczej jakiegoś faceta, może nowego amanta, który chciał szyku zadawać Co mogła mieć z tym wspólnego pa

– A metryki?

– Metryki państwa młodych owszem, też prawdziwe, i prawdziwy akt zgonu pierwszej żony pana hrabiego.

– Prababki…

– Tak jest, prababki jaśnie pani. Gdyby pa