Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 46 из 55



Zakłopotana Elunia pomyślała, że jutro zapewne będzie odjeżdżać ze Stefanem i Kazio to zobaczy… No i dobrze, niech zobaczy, już mu przecież dała do zrozumienia…

– …i nie ja jeden. Jechał za tobą peugeot. A ja za nim. Tu cię doprowadził, zwolnił, jak parkowałaś, i pojechał dalej, a ja wysiadłem. Mam jego numer, na wszelki wypadek. Zniknęłaś mi z oczu, nie wiedziałem, że pójdziesz do sklepu, bo bym ci pomógł z tą torbą…

Elunia zachichotała.

– Okazuje się, że torba się przydała. Samej by mi nie przyszło do głowy walić go w nogę. Ani w głowę.

– Szkoda. Potem cię zobaczyłem, pojechałem na górę drugą windą, a on tam chyba na ciebie czatował. Ten jego wór na łbie nic ci nie mówi?

– Mówi. Takie same miewają ci… od wymuszeń czekowych. Ale może to taka moda.

– Może i moda, ale ja wolę być ostrożny.

– A ten numer peugeota jaki był?

– WZR 2218. Zapisz sobie i daj temu twojemu gliniarzowi. Też na wszelki wypadek, bo może to niewi

Ku zdziwieniu i wielkiej uldze Eluni Kazio nie postanowił u niej zostać. Zachował się jakoś' inaczej niż zwykle, jak dobry kolega, przyjaciel, kuzyn, a nie jak gach, ewentualnie narzeczony. Pomógł jej pozmywać po flakach i oznajmił, że idzie do domu. Ona ma tylko porządnie zamknąć drzwi, nie otwierać nikomu, a pod ręką mieć telefon i tasak do mięsa. Jutro dostarczy jej gaz i ma nadzieję, że w razie czego zdoła go użyć.

Czas do pierwszej w nocy spędziła przy pracy. Nie upierała się już przy topieniu okrętów i rozbijaniu samolotów, przeciwnie, doskonale jej wychodziło spokojne morze i pogodne niebo. Przydały się nawet aktualne komplikacje w życiorysie, dodały bowiem reklamowym prospektom wigoru i wręcz sensacyjności. Zrobiła tyle, że na jutro zostało jej bardzo mało roboty.

W promie

– Ta pani babcia to diament najczystszej wody – oznajmił jej na wstępie. – W życiu bym nie przypuszczał, to złoto, a nie kobieta. Mam tego dupka żołędnego, jeszcze mu tylko muszę udowodnić, a to już mięta. Przy okazji rozpozna pani jego zdjęcie z profilu, ewentualnie nawet faceta w naturze, ale nie będę pani niepotrzebnie narażał. Co pani ma nowego?

– Napad – odparła radośnie Elunia, dumna z babci. – Na mnie. Jeden w worku na głowie, ale to był ten z małym numerem butów i wystającymi kostkami. Uprzytomniłam to sobie dopiero dzisiaj rano i dlatego do pana dzwonię, bo przedtem naprawdę myślałam, że chciał mi wyrwać wygraną z kasyna.

– Napad? Cholera… I jak pani z tego wyszła?

– Bardzo ulgowo. Akurat zjawił się znajomy…

Przypomniała sobie nagle, że udział Kazia powi

– Zaraz do pani przyjeżdżam…

– Nie trzeba, ja to wszystko powiem panu przez telefon, niech pan tam sobie coś włączy, żeby nagrywało, mnie nie przeszkadza.

– Dobra, niech pani mówi.

Opisawszy wszystkie sceny po kolei i stara

– Znamy się od szkoły podstawowej – oznajmiła stanowczo. – Podejrzany to on nie jest, mowy nie ma, uratował mnie. A o tej całej aferze wie tyle, co ode mnie, więc panu i nic. Pracuje, nie ma czasu, nie będzie mu pan zawracał głów przeze mnie!

Bieżan uparcie prezentował humor szampański.

– W porządku, zostawimy go sobie na kiedy indzie Przyznaję, że pani jest ważniejsza. Wie pani coś takiego, o ich załatwia, a mnie rozwiązuje sprawę, i dopuszczam, że pa ni nie wie, co to jest. Dziś jeszcze nie, ale jutro chciałbym z panią pogadać od serca. O której znajdzie pani czas?

Elunia szybko przebiegła myślą swoje obowiązki.

– Nie wcześniej niż o drugiej. Będę całkiem wolna…



– Doskonale, jestem u pani o drugiej. Odłożyła słuchawkę, uporządkowała i spakowała reklamy dla biura podróży i zadzwoniła do babci.

Babcia była przejęta.

– Okazuje się, moje dziecko, że stare baby są użyteczne. Dobrze mówiłaś, ten policjant to sympatyczny chłopiec. I nie głupi. Zdążył mnóstwo sprawdzić, to pewnie przez te komputery, które podobno myślą milion razy szybciej niż ludzie, chociaż ja osobiście wątpię. Potomkowie Klary odpadli mu od razu, nie ma ich w Polsce, jedno w Szwajcarii, drugie w Kanadzie, żadnych przestępstw u nas nie popełniają. To samo Helenka Kurakówna ze swoim Władkiem, wyprowadzili się już dawno do Szczecina i noga ich, ani też dzieci, w Warszawie od lat nie postała…

– I on to wszystko ci powiedział, babciu?

– A dlaczego miał nie powiedzieć? Jak się chce pomocy społeczeństwa, coś temu społeczeństwu trzeba dać, nie? Skoro mnie pyta o pokera i o pokera, ja chcę wiedzieć dlaczego! Rozrywka naga

Elunia ucieszyła się również. Sukces Bieżana stwarzał nadzieję, że afera się skończy, przestępcy zostaną wyłapani i żaden następny napad nie będzie jej już groził. Nie miała teraz głowy do napadów, zajęta była Stefanem.

Zadzwoniła do Joli, z nią jedną bowiem mogła omawiać zasadniczy temat.

– Żartujesz? – powiedziała Jola niedowierzająco. – Poważnie? O, cholera, to on jest superman prawdziwy? Najpierw obowiązek, potem przyjemność, a jak przyjemność, to już bez przeszkód? No no, ciekawe…

– A już myślałam, że masz rację – wyznała rozgorączkowana Elunia. – Ale nawet długo myśleć nie zdążyłam, bo od razu zaczął…

– On dobry w łóżku, co?

– Nawet przesadnie.

– To uważaj, bo może playboy sobie znalazł matkę dzieciom…

– Nie mam nic przeciwko dzieciom.

– No to owszem, istnieje taka szansa. Upatrzył se ciebie, kurwa, wybacz słowo, to ty nie jesteś, z daleka widać, a do tych pór tylko z takimi miał do czynienia. Raz dorwał co i

– Myślisz…? I tak od razu…?

– Nie upieram się, że od razu, może chwilę przeczeka. Oczami duszy widzę takie, tu szlachetna żona i dzieci, a dookoła dziwki. Jawne albo utajnione, zależy jaki ma charakter. Ale naszyjnik królowej to raczej dla żony, tyle że gówno jej z tego przyjdzie. Historię sobie poczytaj.

Elunia zupełnie poważnie zastanowiła się, czy odpowiadałaby jej rola małżonki następcy tronu, ożenionego dla zachowania dynastii. No owszem, może i zgodziłaby się na coś takiego, jednakże pod warunkiem korony i rozkwitu kraju.

– Historycznie nawet mi się to podoba – wyznała z westchnieniem – ale współcześnie nie bardzo. To uważasz, że co?

– To uważam, że powi

Usiłując zastosować się do rady przyjaciółki i zachować zdrowy rozum, Elunia cały wolny czas poświęciła upiększaniu się, z podziwu godnym rezultatem. Wypełniona była Stefanem do tego stopnia, że przy opuszczaniu domu omal nie zapomniała zabrać swoich projektów, zawróciła po nie od drzwi wyjściowych. Rozmrażający się kurczak, którego miała przyrządzić, całkowicie wyleciał jej z głowy, tak samo jak wczorajsza napaść. Nie była w stanie myśleć o niczym i

Prospekty reklamowe zostały pochwalone i przyjęte bez zastrzeżeń, co niewiele ją obeszło. Już kwadrans po trzeciej znalazła się w kasynie.

I cała przeistoczyła się w jedno wielkie oczekiwanie.

Stefan Barnicz pojawił się dopiero o wpół do siódmej. W ciągu przeszło trzech godzin Elunia bez wątpienia wpadłaby w rozstrój nerwowy, gdyby nie zajęcie, jakiemu się oddawała. Mimo wszystko hazard ją wciągnął, te pazury z drugiej strony odezwały się, wczepiły, szarpnęły. Wygrywała, udręka czekania nie zdążyła się nawet rozwinąć, bo sukcesy w grze przyszły od razu i wzmogły jej euforię. Oczekiwanie, emocjonujące i upojne, tkwiło w tle.

Mimo prawie całkowitej pewności, że nowy związek już się ustalił, Elunia nie ośmieliła się ani jednym słowem napomknąć o umówionym wieczorze. Inicjatywa należała do niego i to też było piękne. Pozwoliła sobie tylko na pytające spojrzenie.

Barnicz na nieme pytanie nie odpowiedział od razu, ponieważ był wściekły. Swoją wściekłość opanowywał już od rana, od chwili, kiedy dowiedział się o kretyńskim efekcie wczorajszego napadu. Widok Eluni, żywej, zdrowej i kwitnącej, zirytował go na nowo, nie był w stanie zdobyć się na czułość, zarazem dobrze wiedząc, że musi chwilowo pielęgnować jej uczucia i w najmniejszym stopniu nie pozwolić im zwiędnąć. Nowe plany już mu się lęgły.

– Zły jestem jak diabli – powiedział jej do ucha i przynajmniej w tych czterech słowach mógł zawrzeć szczerą prawdę. – Nici z naszego spotkania. Skomplikowało mi się wszystko, próbowałem odkręcić, dlatego tak późno przyszedłem, ale nie dałem rady. Musimy to przełożyć na jutro. Będziesz mogła?