Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 27 из 43

Uczeń z jednej uliczki skręcił w drugą, w trzecią, wyszedł na szeroki plac i zbliżył się do budowli, która już z daleka wyglądała na siedzibę ważnego urzędu. Ważnego – choć nie aż tak jak budynki, które zajmowali stro

Widział mnie cały czas! Wie o mnie! Teraz spyta, czemu go śledzę, a ja, poza snem, nie mam żadnego powodu, który by to usprawiedliwiał – myślał w popłochu Jon.

Chłopiec podszedł i rozsuwając koszulę na piersi, powiedział:

– Chcesz sprawdzić, czy to ja? Tak, to ja. Chcesz, dotknij… Od nasady szyi do brzucha ciągnęła się podłużna, niepokojąca blizna, która wyglądała tak, jakby ktoś go rozpłatał, by wyjąć serce.

– Oczywiście nie wiesz, że to właśnie twoja zasługa, prawda? – zaśmiał się Chłopiec. – Nie pamięta się zdarzeń, które dopiero nastąpią!

– Ja? Ja to zrobiłem? – wymamrotał oszołomiony Jon, a Chłopiec znowu się zaśmiał (śmiał się stanowczo zbyt często i nie wtedy, gdy śmiać się powinien).

– No cóż, gdybyśmy chcieli być dokładni, to zrobisz mi to cięcie za dwa tysiące lat, więc jeszcze za nie nie odpowiadasz. Ale czas nie ma tu najmniejszego znaczenia. Jesteś wi

– …Dziewczyna? – spytał Jon niepewnie. Mowa Chłopca wydawała mu się równie niepojęta i niepokojąca jak on sam. – Jaka Dziewczyna?

– Dziewczyna, która także tu jest, ale jej nie ma. Naprawdę dopiero ją spotkasz, by popełnić kolejny błąd, już drugi, licząc ten, który masz wobec niej na sumieniu. Ten Który cię wysłał poprzez szklane klatki światów, chciał czegoś i

– Nic nie rozumiem – powiedział spłoszony Jon. Ten sen stanowczo zaprowadził go w gąszcz wydarzeń zbyt niepojętych i niepokojących i Jon zastanawiał się teraz, czy w ogóle warto było się w to mieszać. Nie, nie ma prawa się wahać! Wahanie nie wchodzi w grę, gdy można uratować Człowieka! Ale żeby cokolwiek zrobić, trzeba rozumieć. Jon zaś niczego nie rozumiał ze słów Chłopca.

– Nie rozumiesz? Mogłem to przewidzieć. Nigdy nie byłeś zbyt pojętny. Ale też On nie wybrał cię dla twej inteligencji. Szukał kogoś silnego i ufnego, komu mógłby zawierzyć i kto zawierzyłby Jemu. Szukał sługi, Jonie. Nie przewidział, że nie chcesz być niczyim sługą. Ani jednego, ani tym bardziej dwóch panów. Tylko tobie czasem się wydaje, że wybrałeś, że kochasz. Naprawdę wybrałeś wolność, czyli siebie. Bo wolni najbardziej kochają siebie, rozumiesz? Nie, nie rozumiesz… – zaśmiał się Chłopiec. – W każdym razie wiedz, że jedyne, co zrobiłeś właściwie, to ta blizna… – i Chłopiec znowu rozwarł szeroko swoją koszulę. Jon jeszcze raz uważnie przyjrzał się jego piersi – i nagle, w ułamku sekundy, przed oczami pojawiła mu się jaskrawa biel, potem wszystko zamigotało boleśnie i znowu widział przed sobą tylko chudego, śniadego Chłopca. Oparł się o zjeżony pień palmy i otarł pot z czoła.

– Nie wiem, kim jesteś i czego tu szukasz. Wiem tylko, że śniło mi się, iż knujesz coś złego. Gdy patrzę na ciebie, myślę, że jesteś płatnym zabójcą. Kogo chcesz zabić?

Chłopiec znowu zaczął się śmiać, a długa, wąska blizna pulsowała w rytm przyśpieszonego oddechu.

– Ależ jesteś naiwny…! – śmiał się Chłopiec. – Białe to dla ciebie białe, a czarne to czarne i nic pomiędzy nimi! Nie, nie jestem tu po to, by zabić. Nie tym razem. Przeciwnie. Przybyłem, by ocalić kogoś od śmierci. Prosił mnie o to Ten, który cię tu wysłał. Świadczy to, że jest litościwy.

– Kto? – spytał zdumiony Jon.

– Ja Go nie znam. To ty masz do niego dostęp, gdy odpoczywasz w Drodze. Ja jestem tylko narzędziem, stworzonym zresztą twoją ręką. Więc czemu nie chcesz mnie używać? A jeśli już ktoś ci funduje taką podróż, to, do diabła, oddaj Mu przysługę!

– Nie wiem, kto cię tu przysłał i nie chcę wiedzieć. Ale powiedz, kogo chcesz ocalić od śmierci? – spytał Jon.

– Naiwny głupcze… Pasujecie do siebie z tą wieśniaczką. Każdy już dawno by się domyślił. Każdy, każdy… – powtarzał Chłopiec, cofając się. Po chwili wszedł między kolumnadę i zniknął.





Jon przysiadł pod palmą, już się nie kryjąc i wpatrywał się w boczne drzwi okazałej budowli, do której wszedł przystojny Uczeń. Wiedział, że nie musi gonić Chłopca. Jeden z dwunastu Uczniów Człowieka powinien go do niego doprowadzić. Wystarczy pilnować jego, a Chłopiec sam się znajdzie. I na pewno nie ma zamiaru – jak twierdzi – ocalić kogoś od śmierci, gdyż został stworzony do zabijania. Jon powoli zaczynał rozumieć, co oznacza blizna na piersi Chłopca: ktoś zaczarował mu serce w sopel lodu. W dawnych legendach opowiadano czasem o takich złych czarach, wspominając niepokojące imię Królowej Śniegu.

Jon siedział na ciepłej ziemi, oparty o pień palmy i nie spuszczał oczu z budowli – lecz Uczeń wciąż nie wychodził.

…gdy wreszcie wyszedł, było już ciemno. Jon westchnął z ulgą, że obudził się właśnie w tym momencie, gdyż nużące wyczekiwanie i wysoka temperatura powietrza uśpiły go.

Śnił mu się chłodny, gęsty, ciemnozielony las, zdający się nie mieć początku ni końca, jakiego nigdy nie widział, gdyż w tej gorącej krainie więcej było pustyni niż lasów. Las przecinała dziwna Kamie

…obudził się dokładnie w chwili, kiedy Uczeń, otulony cienkim, długim płaszczem, przysłaniając nim twarz, jakby nie chciał, by ktokolwiek go rozpoznał, opuszczał okazały, urzędowy gmach. Jon skradał się za nim tak cicho, że zdołał usłyszeć brzęk srebrnych monet w woreczku, które sługa Człowieka zawiesił sobie na piersi.

…brzęk srebrnych monet?! Jon aż drgnął z wrażenia. Uczniowie nie posiadali złota ni srebra ani drogich kamieni, ani w ogóle niczego ce

– Uważaj, bo zrobisz coś, co odmieni oblicze światów. Nikt nie powinien mieć takiej szansy, aby nie zawiódł. Musi zawieść – usłyszał czyjś szept. Odwrócił się i ujrzał ostrzyżoną na jeża głowę. Dziewczyna. Chwilami znów wydawała mu się nierealna, przetarł oczy, by pozbyć się tego niepokojącego mirażu. Ale Dziewczyna była.

– Uczeń ma pieniądze. Dużo pieniędzy. Brzęczą mu na piersi, choć je ukrył. Nie miał ich wcześniej. I nie mógł ich mieć, będąc Uczniem Człowieka – wyjąkał zdenerwowany Jon. – Skoro je ma, skoro ktoś mu płaci, no to… nie rozumiesz?! Musieli mu zapłacić za uczynienie komuś krzywdy! A ja miałem proroczy sen! Przecież wiesz, kto dziś jest najważniejszy w Świętym Mieście! Wiesz, kto jest najbardziej niewygodny dla władzy Imperatora – mówił gorączkowo Jon, próbując jasno wyrazić swe niespokojne myśli.

– Obojętnie, co Uczeń knuje, to nie twoja sprawa. Nie jesteś tu po to, by zmieniać bieg wydarzeń. Jesteś na to za słaby, zbyt miłosierny – szeptała Dziewczyna, rozglądając się uważnie wokół. – Jeśli winieneś kogoś unikać, to właśnie Chłopca z blizną… Zawsze winieneś go unikać. Spójrz, skrada się za nami… Myśli, że go nie widzę, ale ja widzę nawet to, czego jeszcze nie ma. Wiesz, pamięć ludzka ma jednak wielką moc. Możesz mnie ujrzeć, dotknąć, usłyszeć, a miałam przecież spłonąć ze szczętem…

– Spłonąć? – wyjąkał oszołomiony Jon, ale Dziewczyna już zniknęła.

Jon odwrócił się i zobaczył Chłopca. Widocznie nie krył się przed nim, lecz przed Dziewczyną.

– Idziemy, Jonie – szepnął Chłopiec, chwytając go za rękę i przyśpieszając kroku. – Zbliża się dogodny moment, abyśmy wypełnili naszą misję.

– Naszą misję? – spytał Jon, mimo woli przyśpieszając i nie odrywając wzroku od wysokiego Ucznia przemykającego chyżo wąskimi uliczkami. Srebro już nie brzęczało mu na piersi, widocznie uciszył ów zdradliwy dźwięk.

– Jonie, ten mężczyzna planuje morderstwo. Chce zabić Człowieka. Nie zrobi tego sam, ale cudzymi rękami – szeptał mu Chłopiec do ucha.

– Wiem, wiem… – odparł półgłosem Jon, wstrząśnięty, że jego domysły tak szybko znalazły potwierdzenie. Chłopiec położył palec na ustach. Postawny, otulony płaszczem Uczeń obejrzał się zaniepokojony, lecz Jon z Chłopcem wtopili się już w ciemne ściany budynków. Mimo późnej pory na ulicach wciąż było gwarno, więc mężczyzna spokojnie spieszył dalej.