Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 26 из 43

…zatem skoro świt przyłączył się do radosnych tłumów, które towarzyszyły Królowi w marszu do Stolicy, lecz nie niósł palmy, by na wszelki wypadek mieć wolne ręce. Teraz rozglądał się pilnie wokół. Orszak szedł już długo, tak długo, że entuzjazm, tańce i śpiewy wyczerpały pielgrzymów, aż dziw, że wciąż mieli siły, by się cieszyć, ale Jon nigdzie nie dostrzegł Chłopca ze snu. A może jednak sen nie był proroczy, tylko zwykły? Może nie warto przejmować się nim i tracić czas na ściganie iluzji, zamiast śpiewem i okrzykami “hosa

…nagle go dostrzegł. Chuda, pozornie natchniona, a naprawdę pełna tłumionego szyderstwa twarz skryta w ciżbie i wąskie dłonie, które dzierżyły palmę. Jonowi wydało się, że ta palma nie wyraża radości, lecz kiwa się w rytm śpiewu i tańców tłumu jakby z pogróżką; tak jakby przemawiała do pielgrzymów: Już niedługo tej radości, hosa

Chłopiec, wymachując swoją palmą, powoli, cierpliwie przepychał się do przodu, tam gdzie znajdowało się czoło radosnego pochodu, gdzie jechał na osiołku Człowiek, a wokół szli jego Uczniowie, dwunastu, otaczając Go kręgiem uwielbienia i wiary.

Chłopiec z mojego snu chce zabić Człowieka na Osiołku! – przeraził się Jon, kojarząc fakty. O cóż i

Jon zaczął przepychać się przez tłum w ślad za Chłopcem. Pielgrzymi albo nie zwracali na niego uwagi, przyjmując za naturalne, iż ktoś chce znaleźć się bliżej Króla, albo sarkali na bezczelność młodzika, który nie umie uszanować świętości…

…nagle Jon poczuł, że w brzuch wbija mu się czyjś chudy, kanciasty łokieć, a dziwnie znajomy głos mówi:

– Żeby się pchać, trzeba wiedzieć, po co! – powiedział jego właściciel, idący tuż przed nim i odwrócił ostrzyżoną króciutko głowę.

…ostrzyżoną na jeża krzywo, jakby tępym nożem lub sierpem – pomyślał bezwiednie Jon i w rewanżu schwycił rękę idącego w bolesny, mocny uścisk.

– Obchodź się ostrożniej z kobietami – powiedział jeżowłosy i dopiero wtedy Jon zrozumiał, że ma przed sobą Dziewczynę. Wyglądała dziwnie (dziwnie czy też dziwnie znajomo…?), jako że kobietom nie uchodziło nosić krótkich włosów; kobiety też na ogół dbały o strój, a ta Dziewczyna nosiła się niedbale, ni to kobieco, ni to po męsku, jakby w ogóle nie miała płci. Co dziwniejsze, sprawiała wrażenie, jakby była duchem. Chwilami Jonowi wydawało się, że gdy na nią patrzy, widzi poprzez nią i

– No? Gdzie się pchasz? I pytałam, czy na pewno wiesz, po co? – powtórzyła Dziewczyna, wyrywając rękę z jego uścisku.

– Skąd ja cię znam? – spytał niepewnie Jon, nie zważając na jej pytanie.

– Nie znasz mnie jeszcze, dopiero poznasz. Ale nie tu i nie teraz. Za dwa tysiące lat, w i

– Co tu robisz? Nie masz palmy… – ciągnął Jon podejrzliwie, nie zwracając uwagi na niedorzeczne słowa, którymi chciała zapewne odwrócić jego uwagę od czegoś istotniejszego.

– …nie mam palmy? Ty też jej nie masz – uśmiechnęła się Dziewczyna, ale uśmiech zaraz zniknął z jej twarzy. – Tu mnie jeszcze nie ma, przyjacielu, więc jak mogę nieść palmę? Za to jesteś ty i to jak najbardziej realny, dlatego po trzykroć się zastanów, nim coś zrobisz. To, co uczynisz pochopnie, może być kierowane cudzym życzeniem. I może mieć daleko idące konsekwencje we wszystkich światach. Myśl długo i powoli, Jonie, gdyż tym razem tkwisz w prawdziwej pułapce, a razem z tobą znajdujemy się w niej wszyscy…

…i Dziewczyna zniknęła, po prostu rozpłynęła się w powietrzu jak pojedynczy płatek śniegu, którego ta gorąca kraina nie znała. Gdy zatem Dziewczyna rozpłynęła się jak płatek śniegu w ciepłym powietrzu, Jon najpierw się zdziwił, lecz zaraz pojął, że w tym pochodzie, na którego czele jedzie Człowiek (boso, na zwykłym ośle), wszystko może się zdarzyć, gdyż jest to dzień cudów. Ba, już od wielu miesięcy za sprawą Człowieka na Ośle cuda zdarzały się równie często jak narodziny.





Mój sen był proroczy, ale nie podpowiedział mi, co mam czynić – pomyślał. – Dziewczyna jest ostrzeżeniem, bym nie działał pochopnie. Wiem, że Chłopiec z mego snu planuje morderstwo. Co pochopnego może być w chęci przeszkodzenia mu? Każdemu mordowi trzeba się przeciwstawiać. Każde uratowane życie jest święte. A co dopiero życie Króla…

Jon, przez nikogo już nie wstrzymywany, przepychał się teraz do czoła pochodu, w ślad za Chłopcem. Stracił go wprawdzie z oczu, ale wiedział, że jest gdzieś tam, blisko Człowieka na Ośle i dwunastu najwierniejszych jego wyznawców.

Po chwili Jon dostrzegł Chłopca. Tak jak przypuszczał, Chłopiec znajdował się w pobliżu jednego z Uczniów, szedł, prawie depcząc mu po piętach, jakby w obawie, że tłum go odepchnie.

Czyżby byli w zmowie? – zaniepokoił się Jon, lecz zaraz pojął, że bluźni. Żaden z dwunastu wybranych przez Człowieka nie mógł być w zmowie z kimś tak podejrzanym, zdolnym do wszystkiego -jak ów Chłopiec. A może Nauczyciel dobierał ich tak, aby mieli w sobie wszystkie cechy ludzkie: słabość, chwiejność, wątpliwości, zazdrość, skło

Jon miał przeczucie, że Chłopiec z jego snu, odnaleziony w Świętej Ziemi, stworzony jest wyłącznie do czynienia zła. Najpewniej jest wynajętym, płatnym zabójcą, w jakich obfitowały wschodnie królestwa. Przeciskając się, mimo sarkania pielgrzymów, coraz bliżej czoła pochodu, Jon znalazł potwierdzenie swych przypuszczeń: wysoki Uczeń szedł tuż za Nauczycielem, trzymając się blisko Jego osiołka i w ogóle nie zwracał uwagi na to, kto za nim idzie; nie widział następującego mu na pięty Chłopca.

…lecz oto wkraczali w bramy miasta. Żołnierze Imperium skrzyżowali włócznie i patrzyli na wesoły, rozśpiewany, wymachujący zielonymi gałązkami tłum jak na dzicz. Żołnierze Imperium lubili i

Przez otwartą bramę pierwszy wjechał Człowiek na Ośle, nazywany przez tłum Królem, a za nim, szurając sandałami, jeden po drugim weszło dwunastu najwierniejszych Uczniów; jako trzynasty postępował Chłopiec ze snu Jona, a potem parły nieprzebrane tłumy, przepychając się chaotycznie i gwałtownie, śpiewając i tańcząc na cześć Człowieka.

Jest Królem – pomyślał Jon z dumą, ale zaraz wrócił niespokojnymi myślami do śledzenia Chłopca.

Pochód wlał się na ulice miasta. Człowiek z kilkoma Uczniami i wyznawcami skierował się na odpoczynek ku ogrodom, a paru pozostałych Uczniów wraz z grupami pielgrzymów rozproszyło się po Świętym Mieście.

Jon z niepokojem spostrzegł, że Chłopiec nadal tropił jednego z Uczniów, wysokiego, o urodzie przykuwającej uwagę, odzianego dostatniej niż reszta wybranych mężów. Jest pięknym, postawnym młodzieńcem i dba o siebie – pomyślał ze zrozumieniem, choć złota bransoleta na przegubie mężczyzny kojarzyła mu się raczej z próżnością niż dbaniem o schludny wygląd. Czy to przypadek, że Chłopiec właśnie jego wybrał spośród najbliższych wyznawców Człowieka, a teraz podążał za nim krok w krok? Może właśnie tego Ucznia chciał zabić…? Może skusiła go złota bransoleta, a Chłopiec nie jest bojownikiem idei, lecz zwykłym rzezimieszkiem?

W Stolicy, gdzie znajdowała się Świątynia Świątyń, tłumy mieszkańców wyległy na ulice, by przyjrzeć się Królowi i jego wyznawcom. Niektórzy uśmiechali się kpiąco i szydzili z Człowieka, i

Żołnierze i przedstawiciele Imperium śledzili widowisko z dystansu, lecz czujnie, zajmując pozycje pod murami domów i urzędów lub wyglądając przez okna. Póki pielgrzymi wychwalali swego Króla, śpiewali i tańczyli na Jego cześć, nie podważając autorytetu obecnej władzy – najeźdźcy z Romy okazywali ostentacyjną obojętność. Sam Namiestnik wyglądał z okien swego pałacu raczej z ciekawością, niż podejrzliwie. Ten Król nie wydawał się mu zagrażać. Zresztą Człowiek wciąż podkreślał, że Jego Królestwo jest nie z tej ziemi – i do uszu wysła

Pielgrzymi rozchodzili się teraz po Stolicy, gdyż niektórzy widzieli ją po raz pierwszy w życiu, i

Jon, śledzący jednego z Uczniów i podążającego za nim Chłopca, nie spuszczał ich z oczu i dostrzegł, że urodziwy Uczeń oddala się od grupy pielgrzymów i – rozglądając się wokół niespokojnie – skręca w jedną z licznych uliczek Stolicy. Miasto było tak zatłoczone, że z łatwością można było tropić podejrzanych. Jon ze zdumieniem odkrył, że teraz skradają się i kryją za przechodniami wszyscy trzej, a każdy z sobie tylko wiadomych powodów krył się. Uczeń, zmierzając do sobie tylko znanego celu, krył się Chłopiec, jakby nie chciał być zauważony przez Ucznia i wreszcie krył się Jon, który chciał ujść uwagi obu.