Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 40 из 48

Anioły, z natury pogodne, lubiły zabawę. Z ziemskiego punktu widzenia bardziej odpowiednio byłoby nazwać ją “teatrem”, gdyż polegała na przybieraniu różnych postaci i form, tworzeniu nieskończonej liczby rzeczywistości, które stanowią scenę dla tych spektakli. Najbardziej lubiły bawić się w ludzi. Może dlatego, że ich kochały?

Człowiek nosił imię Emmanuel, mieszkał w krainie chłodnej, pełnej śniegu i zimnego wiatru – opowiadał Gabriel. – Nie wiem, czemu Anioły akurat jego wybrały do zwierzeń. Może ze względu na imię? Imię Emmanuel wiele zapowiada, dużo obiecuje. Anioły ukazały mu się pewnego dnia i zaczęły z nim rozmawiać. Był wśród nich jego Anioł Stróż oraz cała liczna anielska gromada.

– Dlaczego to zrobiły? Przecież to zabronione! – zaczęły przekrzykiwać się niecierpliwie młode Anioły.

– Mogę się tylko domyślać. Jak wiecie, unikam ukazywania się ludzkim Istotom w jakiejkolwiek postaci, a jeśli już muszę to czynić, wybieram Powietrze, którego nie widać – wyjaśniał Gabriel, zwany przez niektórych Najwyższym Archaniołem. – Otóż były to czasy, gdy ludzka wiara, a jak wiecie, utrzymuje ona Światłość, Niebo i Moc, stawała się jałowa. Trochę się ludziom znudziła i spowszedniała. Nie było w niej entuzjazmu i ciekawości, lecz obowiązek i przyzwyczajenie. Modlitwy recytowano na pamięć, więc utraciły siłę. Anioły musiały więc wytrącić ludzi z monotonii i jałowości…

– Jak to zrobić, powiedz, Gabrielu? – zaszemrały niespokojnie młode Anioły, aby zaspokoić ciekawość.

– Trzeba sprawić cud – odparł Gabriel.

– Cud… Cud… – przytaknęli ze zrozumieniem jego słuchacze.

– Anioły wybrały Emmanuela. Wśród swoich był on uważany za istotę bez wyobraźni i nudną, ale uchodził za człowieka pracowitego i solidnego, a więc godnego zaufania. Właśnie dlatego Anioły były pewne, że Emmanuelowi współbracia uwierzą bez zastrzeżeń, że nie posądzą go o fantazjowanie. On po prostu by tego nie potrafił. Wiedząc, iż jest pracowity, miały pewność, że spisze swe rozmowy z Aniołami, a jego księgi ludzkie Istoty czytać będą przez długie pokolenia, wzmacniając swoją wiarę w Światłość.

– Co więc nasi bracia opowiadali Emmanuelowi? – dopytywały się Anioły.

Gabriel uśmiechnął się pobłażliwie.

– …że, tak jak ludzie, mamy w Niebie swoje domy i rodziny, że nasza postać przypomina ludzką i nosimy szaty podobne ludzkim.

Anioły wybuchnęły śmiechem, ale Gabriel dokończył z powagą:

– I że posiadamy Moc, jakiej nie ma żaden z ludzi.

Ave, przypominając sobie tamte rozmowy i opowieści, domyślał się więc, że ludzkim Istotom wolno ujawniać co najwyżej cztery cząstki Prawdy o Drabinie: pierwszą – że Anioły w ogóle istnieją; drugą – że potrafią rozmawiać z ludźmi; trzecią – że gdzieś, choć nie wiadomo gdzie, jest Niebo i Drabina; czwartą – że Anioły posiadają jakąś Moc. Bliższych szczegółów na jej temat nie należało zdradzać.

Ave właśnie zdradził zakazaną cząstkę Prawdy. Co powiedzieliby na to jego współbracia z anielskiej gromady?

– Mógłbym się dowiedzieć, ale to będzie trudne – szepnął Vea, patrząc na swego bliźniaczego brata. Pragnął znów spytać, czy Ave mógłby go polubić, ale już wiedział, że w ten sposób nie zdobywa się braterskiej miłości. Właśnie zaczął za nią tęsknić, gdyż w swym dotychczasowym istnieniu Vea nie zaznał jeszcze tego uczucia. Chciał je poznać, nim przystąpi do gromady.

A

Nieznajoma była znów jakby przeźroczysta, ale widać było przez nią Blask i Płomienie, których w rzeczywistości nie było.

“Spalą ją!”, przeraziła się A

Ptak i kobieta toczyli rozmowę, której słów A

“Kiedy nie można zrozumieć czyjejś rozmowy, mimo że jest się w pobliżu? Ktoś coś mi mówił na ten temat, i to niedawno temu…”, myślała śniąca A

Tymczasem Ptak zakrzywionym dziobem przeczesał lśniące pióra, strzepnął skrzydłami i odfrunął. A

…spojrzała na A





– Powiedz mu, że nie będziemy przeszkadzać, byle nie przekroczył następnej granicy. Przekaż mu też, że poniesie karę, która będzie trwać nieskończenie długo, ale jednak się skończy – A

Dotknięcie stopami chłodnej podłogi rozbudziło ją, uprzytomniła sobie, gdzie jest i co robi. Stała boso na środku ciemnego pokoju, a obok spokojnie spał Jan. W oddali usłyszała odległe bicie dzwonów.

– Dzwonią w nocy? – zdziwiła się i podeszła do okna. Na niebie połyskiwały gwiazdy i stał w pełni księżyc, od którego lśnienia noc nabrała srebrzystych barw. “Czyżbym była lunatykiem?”, pomyślała, a potem, se

“Powiedz mu, że nie będziemy przeszkadzać, byle nie przekroczył następnej granicy. Przekaż mu też, że poniesie karę, która będzie trwać nieskończenie długo, ale jednak się skończy”. Zamyśliła się: “Powiem mu. Ale komu?” Rano, przy śniadaniu, spytała Jana:

– Jaką postać przyjmują Anioły, poza znaną nam, skrzydlatą? Co pisze o tym Emanuel Swedenborg?

– Według niego, mogą przyjąć każdą postać, jaką zechcą.

– A ubranie? – drążyła A

– Swedenborg pisał na ten temat bardzo dziwne rzeczy. Twierdził, że Anioły wewnętrznego Nieba są całkiem nagie i nigdy nam się nie pokazują, będąc najdoskonalszymi Istotami, i że przynależą wyłącznie do Boga. Te natomiast, które nam się ukazują, noszą szaty podobne do naszych. Anioły najbardziej rozumne mają ubrania przejrzyste i zarazem połyskujące, jakby zrobione z płomienia lub światła. Anioły niższych szczebli noszą szaty białe.

– Boże, toż to cała rewia mody! – zaśmiała się A

– A jednak Swedenborg pisze o nich tak, jakby i one podlegały rozwojowi, według niego niektóre są już w pełni ukształtowane, a i

– Może nasz Bezdomny Anioł jest właśnie takim anielskim pisklęciem i dlatego przydarzyła mu się ta nieszczęsna przygoda? – zadumała się A

Jan zerknął z ukosa na żonę i udał, że nie słyszy.

– A teraz słuchaj… – zaczęła A

– Powtórz – zażądał Jan, A

Jan pokręcił głową.

– To nie dla mnie – odparł, o nic więcej nie pytając. Czuł, że dla dobra jego córki będą teraz w tym domu tajemnice, których nie należy dociekać.

– Chyba wiem, komu mam to powtórzyć – stwierdziła po namyśle A

Włożyła płaszcz i wyszła.

Wokół opustoszałej zazwyczaj łąki, koło zrujnowanego domostwa, kłębił się tłumek mieszkańców osiedla i już z daleka dobiegł A

– …nie wolno tego robić wbrew jego woli! – krzyczała starsza pani.

– Nie można go tu zostawić na kolejną zimę. Podobno idą ostre mrozy. Zamarznie – odpierała argumenty babci żona lekarza.

– Tu nawet nie ma pieca! – krzyknął dentysta. – A gdyby był, to przecież ten biedny głupek wywoła pożar i spłonie! Dziwię się, że do tej pory jeszcze nic takiego się nie stało!

– Właśnie – przytaknęła żona właściciela supermarketu. – Nie słyszała pani, ilu bezdomnych zamarzło ostatniej zimy, a ilu wznieciło pożary, choćby na działkach? A ten tkwi tu od tylu lat, i nikt się nim nie interesuje, ani opieka społeczna, ani władze… To bardzo dobry pomysł, proszę mi wierzyć.