Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 39 из 48

– Aniele Boży, Stróżu mój… – wyszeptała bezwiednie Ewa. – Muszę iść do NIEGO. Coś się stało, choć nie wiem co. Zmieniłam czyjś los, lecz nie wiem, w jaki sposób – pomyślała dziewczynka z dreszczem emocji.

Ave też poczuł dreszcz emocji. Jego pióro zwielokrotniło Moc. Nie musiał go widzieć, by to poczuć. Mówił mu o tym rwący ból wciąż nie zabliźnionej rany na plecach. Upewniało go w tym jego serce – pulsujące rytmicznie, jak wcześniej, podczas gdy po upadku tłukło się słabo i nierówno. Teraz nagle odzyskało swój rytm. Anioły nie muszą widzieć, by wiedzieć, w przeciwieństwie do ludzi, którzy nawet widząc – nie wiedzą.

Ave wiedział: mała ludzka Istota odnalazła czyjś Kamień Życia i zmieniła fragment zapisu. Zamknął oczy i skupił się. Szukał. Po chwili miał pewność: dziewczynka zmieniła los swego ojca. Stawiając niespodziewanie na jego drodze błahy z pozoru splot zdarzeń, pchnęła go na i

Rozejrzał się: Mrok nie gęstniał, ba, jakby się przerzedził. Lecz w Avem mimo to narastał lęk:

“Dopuściłem się zdrady przeciw Drabinie, Światłości i niebiańskim prawom. Co uczyni Anioł Stróż tego człowieka, gdy stwierdzi, że zmieniono jego dzieło?”

Archanioł Uriel opowiadał młodym Aniołom podobną historię. Eli zmienił niechcący zapis człowieka chronionego właśnie przez Uriela.

– Na szczęście mogłem to naprawić – mówił anielski hierarcha – lecz Eli wystąpił przeciw prawom Drabiny! Albowiem pierwsza z panujących na niej zasad głosi, że żaden Anioł nie ma prawa wejść w drogę drugiemu. Owszem, zapisy ludzkie krzyżują się, niekiedy nawet burzliwie, a mimo to anielskie ingerencje muszą pozostawać w harmonii.

Ludzka Istota chroniona przez Uriela musiała spłonąć na stosie, zaświadczając życiem swe poglądy. Jej imię za to miało żyć wiecznie. Eli był wtedy Aniołem Stróżem człowieka, któremu przypadło w zapisie podpalenie stosu.

– Mój podopieczny nosił imię Giordano Bruno i przeznaczone mu było skonać za Prawdę w straszliwej męce. Cierpiałem wraz z nim, lecz wiedziałem, że tak być musi. Tego chciała Światłość, by Prawda mocniej poraziła świat – wspominał Uriel, a w jego głosie jeszcze teraz czuło się ból.

Anioły kochały swoich ludzi; Uriel kochał Giordana Brana i pragnął dla niego szczęścia, a nie okrutnej śmierci. Opowiadał dalej:

– Eli nie pogodził się z tym, że chroniony przez niego człowiek ma podpalić stos. Był spokojnym, łagodnym Aniołem, nienawidzącym gwałtów i cierpień, jakie ludzie sobie zadawali. Nie radząc się nikogo, zdecydował więc, że zmieni zapis Giordana Bruna i wstrzyma rękę z pochodnią. Byłem tam, na tym wielkim placu. Wszyscy oczekiwali właśnie ognia. Ognia stosu. Opłakiwałem z góry moją ludzką Istotę i robiłem wszystko, by dodać jej odwagi. Gdy jednak odstąpiłem już od Giordana, aby mógł umrzeć, ujrzałem, że dłoń człowieka z pochodnią zadrżała i cofnęła się. Za jego plecami dostrzegłem Anioła. To był Eli.

– I co zrobiłeś? – wypytywały gorączkowo młode Anioły.

– To, co musiałem. Przybrałem postać skrzydlatej Istoty i ukazałem się człowiekowi z pochodnią, nakazując mu podpalić stos.

– I ten nieszczęsny człowiek podpalił stos z Prawdą – powiedział zmartwiony Ave. Równocześnie pomyślał: “Nie chciałbym, aby ludzka Istota będąca pod moją ochroną musiała kiedykolwiek popełnić tak okropny czyn. Rozumiem, co czuł Eli…”

– Co stało się z Elim? – dociekały Anioły.

– Światłość zabrała mu pieczę nad ludźmi. Po tym, co uczynił, nie mogła mu już ufać! Pozostawiono mu opiekę nad niektórymi zwierzętami. Eli opiekuje się wilkami i dlatego stały się nieco łagodniejsze. Nigdy też nie polują na ludzi, atakują ich tylko w samoobronie. To dzięki Elemu jedna z wilczyc wykarmiła ludzkie niemowlęta znane jako Romulus i Remus. I

Tymczasem Ave był świadom tego, że właśnie popełniał czyn niewybaczalny i zuchwały: pouczył oto ludzką Istotę o charakterze anielskiej Mocy i dał wskazówkę, jak ma ją wykorzystać. I udało się. A teraz, gdy z jej pomocą wzrosła Moc jego jedynego pióra, Ave odzyskał część dawnych talentów: mógł znów wejrzeć w ludzkie zapisy. Zatem wejrzał…

W zapisie ojca jego małej Istoty – człowieka o imieniu Jan, który wygnał go spod swego domu – były tylko dwie drogi. Mógł on spędzić życie wyłącznie w sztucznym świecie wytworów ludzkiej myśli, gdzie odkryłby wiele ważnych dla tego świata zjawisk, a pamięć o nim przetrwałaby dwa pokolenia. Byłoby to jednak życie niepełne, choć człowiek o imieniu Jan nic o tym nie wiedział. Drugi los zawarty w zapisie mówił, że Jan może odzyskać utraconą zdolność porozumiewania się z Matką Naturą. Nie odkryłby niczego ważnego w świecie wirtualnym, lecz w zamian za to jego życie byłoby długie i pełne, traktowane przez niego jako bezce

Anioł Stróż Jana wybrał dla niego los pierwszy. Co zrobi, gdy zauważy wprowadzoną zmianę? Albowiem ta zmiana już się dokonała…

– Czujesz się ważniejszy niż Światłość i niweczysz pracę i

Nie idzie już ospale jak ostatnim razem. Mała Istota biegnie. I Ave wie, o co go chce zapytać.

Ewa odkryła, że może znowu biec. Niezbyt szybko i niezbyt długo, ale ma już więcej sił. Przystawała co chwilę, by odpocząć, lecz biegła, czując się lekka i zwi





Pióro drapało ją po brzuchu. Jeszcze wczoraj mieściło się swobodnie pomiędzy rękawem i pierwszym guzikiem bluzy. Teraz znacznie się wydłużyło. Urosło. Stało się bardziej pierzaste.

– Coś zrobiłam! – zawołała na widok Bezdomnego, siedzącego na progu rudery, a on tylko pokiwał głową.

– Chcę wiedzieć! – krzyknęła ponownie z niecierpliwością.

– Lepiej, byś nie wiedziała. Nie jesteś Aniołem – zaprotestował słabo Bezdomny.

Dziewczynka odetchnęła głęboko i przysiadła na piętach.

– Czuję się o wiele lepiej. Byłam znowu nad stawem. Tata mnie zawiózł. Już nie leżę w łóżku, bo od chwili gdy to COŚ zrobiłam, jestem silniejsza – powiedziała.

“Jak zwykle myśli tylko o sobie, choć gdyby się zastanowiła, wiedziałaby, komu odmieniła życie”, pomyślał Ave. “Powi

– …i usłyszałam znowu muzykę łabędzich skrzydeł – mówiła dalej Ewa, Ave zaś bezwiednie poprawiał ją w myślach: “To człowiek imieniem Jan, twój ojciec, po raz pierwszy usłyszał muzykę łabędzich skrzydeł i zrozumiał, co stracił, dzięki temu zmieni swój los”.

Ave wyczuł, że dziewczynka patrzy na niego uważniej niż zwykle, i skrył swe myśli. Chyba za późno. Uśmiech na twarzy Ewy powoli znikał, ustępując miejsca namysłowi.

– Mój tato… Więc to chodzi o mojego tatę… – zaczęła i raptownie urwała. Wolała nie wiedzieć, co zmieniła w życiu swojego ojca. Nie pragnęła znać jego przyszłości. Taka wiedza byłaby zbyt wielkim ciężarem. “Nie chciałabym być Aniołem i trzymać w swoich rękach ludzkich losów”, pomyślała z nagłym przestrachem.

– Nigdy mi tego nie mów. Nie chcę wiedzieć – powiedziała głośno. Bezdomny kiwnął głową. Pomyślał, że chroniąc przed dziewczynką jeden z anielskich sekretów, bezwiednie odkrył i

– …Ile jeszcze…? – spytała po chwili.

– Dwa. Dwa Kamienie Życia. Pamiętaj, sama ich nie rozpoznasz. Ani ty, ani człowiek, który ku nim zmierza. Ale pióro ci podpowie. I wtedy stanie się tak ogromne, że nie potrafisz go unieść. Wyrwij więc ze stosiny jeden niewielki puszek. To wystarczy – odparł powoli.

Dziewczynka odeszła.

– Złamałeś kolejne niebiańskie prawo, braciszku – wyszeptał Vea z powały, gdzie tkał pajęczą nić. – Lękam się o ciebie. Myślałem, że jesteś i

– Czyżbyś zmienił zdanie i zrezygnował z przystania do gromady? – zdziwił się Ave.

– Nie. Tęsknię do jej siły i natężenia Mroku. Ale ty jesteś moim bratem. Czy mógłbyś mnie, mimo wszystko, trochę polubić?

Ave milczał.

– Dawno, dawno temu, choć nie wiadomo jak dawno, gdyż Niebo znajduje się poza wszelkim czasem, żył sobie człowiek, który rozmawiał z Aniołami lub tak mu się tylko zdawało – opowiadał Gabriel, a młode Anioły słuchały z zapartym tchem, gdyż Gabriel niezwykle rzadko schodził do nich z najwyższych szczebli Drabiny, a jeszcze rzadziej im się zwierzał. – Anioły ukazywały mu się pod różnymi postaciami, lecz nie zdradzały mu sekretów i tajemnic. Tajemnice są po to, by ciekawiły, zwłaszcza gdy dotyczą rzeczy dla kosmosu najważniejszych. Cóż bowiem warte byłoby Niebo, gdyby każdy człowiek znał je od krańca po kraniec, i na dodatek umiał je opisać? Miałby o nim pełną wiedzę, ale co z wiarą? Przecież Niebo istnieje tylko za sprawą wiary. Gdyby ona przestała istnieć, Niebo rozproszyłoby się w Mroku, tak jak wszystko, w co się przestaje wierzyć. Anioły mówiły więc człowiekowi tylko tyle, ile chciał usłyszeć. Mówiły mu o sobie, o Światłości, o Niebie i niebiańskich zwyczajach. Nie kłamały, gdyż w naszym świecie kłamstwo nie istnieje. Więc Anioły, spotykając się z tym człowiekiem, opowiadały mu prawdę, ale dotyczyła ona jedynie malutkiej cząstki wiedzy o anielskim bycie, którą człowiek mógł zrozumieć. Mówiły mu także o swych zabawach.