Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 26 из 48

Babcia powoli odchyliła bok poduszki. Ewa z A

– Jak je rozpoznamy, przecież tutaj są ich tysiące…! – przeraziła się Ewa – Jak mamy odróżnić to jedno, jedyne?

Babcia otworzyła wnętrze poduszki. Była przejęta do granic wytrzymałości. Ona też nie wiedziała, jak odróżnić TO pióro od i

Uchylone okno nagłe trzasnęło pod wpływem przeciągu. Mocny powiew rozwarł je teraz na całą szerokość i przeleciał przez pokój, atakując drzwi wiodące do przedpokoju, które otwarły się z hukiem. Ze stolika spadł na ziemię kryształowy wazon i rozbił się na mnóstwo drobnych, piaszczystych okruchów. Firanki frunęły pod sufit, a okie

– Mamo! Babciu! Jakie to piękne! – krzyknęła nagle Ewa.

Nad babcinym tapczanem unosiła się śnieżna chmura. Leciutkie małe piórka swawoliły na wietrze, wzbijając się pod sufit, uszczęśliwione, że znowu ożyły po wieloletniej niewoli w czerwonozłotej klatce. Cięższe pióra płynęły wolno, majestatycznie, wznosząc się, to znowu opadając.

– Śnieg! Śnieg! – zaśmiała się A

Babcia uporała się z drzwiami, lecz okna nadal były otwarte i po pokoju hulał mocny wiatr. Matka z córką wirowały wśród puchu i piór, jakby odprawiały jakiś rytualny taniec. Starszą panią mógłby ten widok rozbawić, może nawet wzięłaby udział w tym tańcu, gdyby nie niepokój, który poczuła już z pierwszym podmuchem wiatru.

Nie pierwszy raz do jej domu wkradł się wiatr, lecz nigdy nie był aż tak silny. Okno wychodziło na wschód, ocieniało je wysokie drzewo, a kilkanaście metrów dalej wyrastała ściana domu sąsiadów. Wiatr nie miał się gdzie rozpędzić. A jednak dmuchnął tak mocno, że otworzył drzwi i szalał po mieszkaniu. To ten niepokojący wiatr wydobył pierze ze starej poduszki; to on poderwał pióra do szalonego tańca. I to ten wiatr, którego nie powi

Babcia chce krzyknąć i nie może. Chce ostrzec A

– A

To Ewa pierwsza dostrzega, że ze starszą panią dzieje się coś złego; że jej twarz zsiniała, a ręka wskazuje w stronę okna. A

– Wiem, po co on frunie! – chce krzyknąć babcia, lecz wciąż ma ściśnięte gardło i nie jest w stanie wydobyć żadnego dźwięku. A przecież trzeba krzyczeć, bo Czarny Ptak zaraz, schwyci dziobem TO pióro, jest już tak blisko, już, już…

– A sio! Uciekaj! Nikt się ciebie nie boi! – krzyczy A

– ONO tu było. Było! – mówi bezradnie babcia.





– Jest? czy wyfrunęło? – pyta przerażona Ewa.

– Widziałam je, ale coś odjęło mi głos, a w was chyba wstąpił diabeł! Tańczyłyście razem z wiatrem i pierzem jak dwie czarownice… – mówi babcia, jąkając się ze zdenerwowania.

– Gdzie ono jest? – pyta A

– Wyfrunęło! – płacze Ewa i znowu opuszcza ją nadzieja. Podnosi głowę, by wyjrzeć przez okno na ponury świat, i… dostrzega słaby blask sączący się spoza brązowych zasłon. A

– To nie był twój Anioł, tylko jej – szepcze córce. – Nie wiem, czy wolno ci dotknąć tego pióra, A

Więc obie stoją i patrzą, jak Ewa przyciąga do okna stół. Dziewczynka szamoce się i szarpie z ciężkim, starym meblem, lecz matka i babcia nadal stoją bez ruchu.

Ewa wspina się na stół i sięga ręką za brązową zasłonę, skąd wyraźnie sączy się złocisty, słaby blask.

– Jest takie miękkie, ciepłe i tak piękne, tak bardzo piękne – szepcze, gdy już trzyma w dłoni smukłe, długie pióro, otoczone drżącym, srebrnozłotym puchem. – To ONO. Wiem, że to ONO – powtarza i schodzi ze stołu. Matka i babcia podchodzą teraz ku niej i spoglądają na białe pióro, które dziewczynka trzyma w ręce.

– Oczywiście, że nie jest ptasie. Przecież to widać – szepcze A

– Tak – przyznaje babcia i dopiero teraz uświadamia sobie, dlaczego osiem lat temu zabrała do domu to duże pióro, a potem tak długo je przechowywała.

– Co teraz? – pyta wnuczki, nie mogąc oderwać oczu od drżącego, srebrzystozłotobiałego puchu.

– Teraz musimy znaleźć Anioła, który je zgubił – odpowiada Ewa.

Mrok nie cofał się, lecz nie narastał. To było dziwne. Blask, którego nie powi

Ave do tej pory nigdy nie zaznał samotności. Anioły żyły w gromadach; gromada przydawała im pewności siebie i zwiększała Moc. Dlatego Ave rozumiał, co czuje jego bliźniaczy brat, Vea, gdy mówi, że ciągnie go do gromady, choć tamta gromada budziła wyłącznie ponure skojarzenia i strach. Nawet Vea bał się natężenia Zła, mimo że tęsknił za jego Mocą.

Anielska gromada była czymś zupełnie i

Ave na Drabinie dowiedział się już, że zadanie Anioła nie polega na chronieniu ludzi od wszelkiego zła.

– Jeśli ustrzeżesz ludzką Istotę przed wszelkim Złem, które jej zagraża lub które ona może popełnić, to ją odczłowieczysz. Niektóre z nich powi

Ave dopiero tutaj, na Ziemi, zrozumiał, co Archanioł miał na myśli. W gruncie rzeczy mówił to samo, co Vea, choć i