Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 61 из 76



–Miałeś dość czasu…

–I dojdę do prawdy za pana pozwoleniem albo bez!

–Nie zgadzam się! – powiedział Traczyk.

–W takim razie proszę o urlop.

–Nie zgadzam się! – powtórzył jego szef. – Teraz powinieneś wziąć nowe zadanie i nie oglądać się za siebie. Najlepszym lekarstwem jest praca.

218

–W takim razie odchodzę. – Nawrocki sięgnął pod marynarkę i odpiął broń. – Nie może mnie pan zatrzymać.

–Nie możesz tak po prostu odejść! – warknął Traczyk.

–Panie inspektorze, jak będę musiał, postrzelę się w nogę i pójdę na chorobowe, ale nowego zadania nie wezmę i skończę to, co zacząłem!

–Zupełnie jak ojciec… – prychnął ze złością inspektor, ale w duchu zaczynał powoli godzić się z decyzją buntownika.

–Traktuję to jak komplement. – Michał z trudem opanował uśmiech. Wiedział już, że wygrał. Naprawdę gotów był odejść, ale miał nadzieję, że nie będzie to konieczne. Nie widział dla siebie i

–Hm… Dobrze, podpiszę ci ten urlop. – Jego przełożony niechętnie sięgnął po długopis i pieczątkę.

–Dziękuję, panie inspektorze.

–Co?! Bezpłatny też?! – Traczyk spurpurowiał ponownie, gdy zobaczył drugi papier. – Na trzy miesiące?!

–Mam tylko dwa tygodnie urlopu płatnego, a to może nie wystarczyć. Te trzy miesiące to tak na wszelki wypadek. Stawię się najwcześniej, jak tylko się da – pospieszył z wyjaśnieniem Michał.

–Oby, Nawrocki, oby… Na twoje miejsce jest sporo chętnych, mimo że nasz wydział nie cieszy się miłością. – Inspektor odepchnął od siebie podania, jakby go parzyły. – Zabieraj się stąd, zanim zmienię zdanie! – warknął, popychając w jego kierunku pistolet.

Michał wpadł do swojego mieszkania w Warszawie i zaczął się szykować do wyjazdu. Załatwił już wszystko, skontaktował się z przyjaciółmi, została mu jeszcze jedna sprawa. Edyta. Wiedział, że powinien zatelefonować i wyjaśnić jej całą sprawę, ale im dalej był od Lipniowa, tym większe miał opory. Wytłumaczy jej wszystko osobiście. Jeszcze dziś.

–Pod warunkiem, że będzie chciała słuchać. – Wiedział od Norberta, że go szukała.

Przypuszczał, że właśnie dlatego wybrała się do komisariatu. Nie wierzył, by osoba tak ostrożna jak ona powiedziała komukolwiek o swoich podejrzeniach. Teraz ma kolejne powody, żeby nie ufać nikomu, pomyślał z niesmakiem o sobie. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko tyle, że gdy próbował się z nią porozumieć, jej komórka była wyłączona. Tego argumentu nie zamierzał jednak teraz wykorzystywać. Miał wystarczająco dużo czasu, by jej powiedzieć prawdę o sobie. Przed wyjazdem.

219

Lidka była zafascynowana opowieścią Edyty.

–Wiedziałam – szepnęła podekscytowana. – Wiedziałam, że to coś ważnego.

–Lidka, pamiętnik pamiętnikiem, ale niepokoi mnie to włamanie. Ksiądz Adam ma rację. Ktoś szukał tego notesu. Tylko po co? Nawet nie mam do kogo się zwrócić z prośbą o pomoc…

–Muszę ci coś pokazać. – Lidka wstała i skinęła ręką na Edytę, by też się podniosła. – Kilka dni temu przez pomyłkę zajrzałam na pewną stronkę. Jakieś towarzystwo historyczne czy coś w tym stylu.

Weszła do gabinetu Piotra i włączyła komputer.

–I wyobraź sobie, że na ich stronie były listy Anastazji, ale nie te miłosne, tylko te, o których ci mówiłam. Pamiętasz? Pisała o nawiedzającym ją demonie.

–Pamiętam – potwierdziła Edyta.

–O, tu są… – powiedziała Lidka. – Przeczytaj sobie… Oni mieliby powód, żeby się włamywać – uznała. – Nie sądzisz?

–Hm… – mruknęła zamyślona Edyta. – Wiesz, kto należy do tego ich towarzystwa?

–No właśnie dziwna sprawa. Nie można wejść dalej bez hasła. I jeszcze to logo! – Wskazała na grafikę.

–Hm…

–Chodźmy stąd. Piotr nie pozwala mi wchodzić do gabinetu. – Lidka wyłączyła komputer.

Edyta obrzuciła szybkim spojrzeniem bałagan panujący wokół. Stosy map i rysunków porozrzucane były po całym pokoju, zalegając podłogę i półki. Nie rozumiała, jak można pracować w takim nieporządku.

–Nad czym on pracuje? – spytała podejrzliwie, gdy znalazły się z powrotem w bibliotece.

–Nie mam pojęcia – odrzekła Lidka. – Nie pytam, a on nie mówi. Wydaje mi się, że ma to związek z historią Lipniowa. Szaleje tak od czasu, kiedy znalazłam na strychu te stare mapy.





–Czego może szukać? Jak myślisz?

–Trudno powiedzieć… – Z zastanowieniem obracała kubek w dłoniach. – Wiesz, jego pasjonują różne obiekty historyczne, ruiny, tego typu rzeczy. Pewnie próbuje odszukać za pomocą tych starych map jakieś ważne miejsca… Nie wiem, co takiego mogłoby być w Lipniowie, co byłoby warte odnalezienia…

220

–Pewnie coś by się znalazło. – Edyta myślała przez chwilę. – Miejsce pochówku czarownic na przykład – powiedziała. – Nie mogły być pochowane w poświeconej ziemi, a coś musieli robić z ciałami… – zastanawiała się na głos.

–Nie palili ich na stosie? – zdziwiła się Lidka.

–Nie wszystkie. Część kobiet umierała podczas tortur lub prób, no i wydaje mi się, że ciało tak ciężko spalić zupełnie na popiół.

–Pamiętam. Próba wody. – Na twarzy Lidki pojawił się grymas na wspomnienie pierwszej rozmowy z Edytą, gdy ta wyjaśniała jej metody ujawniania czarownic.

–Między i

–A kakao? W ogóle go nie tknęłaś… – zauważyła Lidka.

–Zapomniałam o nim! – Edyta roześmiała się zaskoczona. Rzeczywiście, miała ochotę na coś ciepłego, ale potem wyleciało jej to zupełnie z głowy. – Jestem bardziej rozkojarzona, niż mi się wydawało… – Upiła łyk letniego już napoju.

–Coś nie tak? – Lidka zaniepokoiła się, widząc grymas na twarzy przyjaciółki.

–Nie jestem pewna, ale… – Ostrożnie wzięła do ust odrobinę kakao, a po chwili wypluła do kubka. – No wiesz… To obrzydliwe… – Skrzywiła się. – Ile tego wypiłaś? – zapytała Lidkę.

–Ze dwa łyki… – Tamta zajrzała do swojego kubka. – Nie smakuje ci? Codzie

–Jak się czujesz? – Edyta przyglądała jej się badawczo.

–Dobrze, ale o co chodzi? – zdenerwowała się Lidka.

–Nie czujesz tej goryczy?

–Czy ja wiem? Zawsze piję gorące. I z miodem. – Nie rozumiała, dlaczego Edyta tak się dopytuje.

–Nie pij tego. – Przyjaciółka odebrała jej bezceremonialnie kubek, gdy Lidka usiłowała przełknąć kakao.

–Ale… – Nie zdołała dokończyć, bo Edyta wyszła z biblioteki, zabierając oba kubki, i ruszyła do kuchni. Lidka podreptała za nią. Gdy weszła, tamta wąchała właśnie kakao w puszce.

–Nic nie czuję – mruknęła. Nabrała odrobinę proszku na łyżeczkę i polizała.

–Co ty robisz? – Lidka była zaskoczona.

221

–Kiedy jesz jakąś potrawę w restauracji, potrafisz podać wszystkie przyprawy, jakie tam są? – spytała Edyta.

–Nie… – Ogłupiała Lidka ledwie zdołała wykrztusić słowo.

–A ja tak. I w tym kakao jest coś, czego być nie powi

–Co ty mówisz?! – Lidka podniosła głos. – Uważasz, że ktoś… że Piotr… – Nie potrafiła dokończyć, gdy dotarło do niej, co sugeruje Edyta.

–Nie chciałam cię przestraszyć. – Przyjaciółka popatrzyła na nią ze współczuciem. – Może to nic takiego, ale…

–Jezu… – Zszokowana Lidka opadła bezsilnie na krzesło.

–Ktoś poza tobą pije kakao?

–Nie, tylko ja. Zawsze na noc. Inaczej nie zasnę… Tylko ja…

–Posłuchaj – Edyta potrząsnęła nią lekko, zmuszając Lidkę, by na nią spojrzała – może będzie lepiej, jeśli ze mną pojedziesz? Nie powi