Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 20 из 76



–Wiem, wiem. Niech myślą, co chcą, żeby tylko ona się znalazła…

Nawrocki nie odpowiedział. Jechali chwilę w milczeniu.

–Panie komisarzu – Bartkowiak z wahaniem przerwał ciszę – skoro jest tak jak pan mówi… O tych powrotach… To dlaczego ona nie wróciła?

–Nie wiem. – Nawrocki westchnął. – Nie potrafię panu odpowiedzieć.

Jak będziesz miał szczęście człowieku, pomyślał, to sam ją zapytasz. Nie podzielił się tą myślą z ojcem dziewczyny. Szanse były zbyt małe, by wzbu-

70

dzać nadzieję; jeśli niczego nie znajdę, ten człowiek nie będzie w stanie znieść rozczarowania.

3.

Lidka rzuciła torebkę na stolik przy wejściu. Znów miała mdłości, teraz dla odmiany z przejedzenia.

–Nie powi

–Czego nie powi

–Coli. Miałam straszną ochotę na coś gazowanego, a teraz myślę, że to nie był dobry pomysł – przyznała kwaśno.

–Gdzie byłaś tak długo? – dopytywał się.

–Nie mów, że zauważyłeś. – Tym sarkazmem zaskoczyła samą siebie na równi z mężem, który stał zaskoczony, mrugając nerwowo oczami.

–Oczywiście, że zauważyłem – oznajmił w końcu lekko urażony.

–Przepraszam. – Westchnęła. – Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Nie wiem, dlaczego robię się taka okropna, jak wracam do tego domu. Czuję się tu taka przytłoczona. Jest za duży, za pusty, zimny i odpychający!

–Myślałem, że byłaś nim zachwycona… – odpowiedział niepewnie.

–Byłam i co z tego? Już nie jestem. Czuję się tu samotna.

–Jak to? Przecież dookoła masz pełno ludzi!

–Jakich ludzi? – spytała kpiąco. – A – udała, że dopiero teraz zrozumiała, co mąż miał na myśli – mówisz o panach budowlańcach? No jasne, że też nie pomyślałam, żeby urwać się z nimi na piwo…

–No tak – zaczął przecierać swetrem szkła okularów – masz rację.

–Rany, znowu się uniosłam. Przepraszam. – Pocałowała go delikatnie w usta. – Muszę znaleźć sobie zajęcie. Ty jesteś zajęty remontem domu, a ja tylko schodzę z drogi robotnikom i szukam miejsca, gdzie nie będę słyszeć młotków i wiertarek.

–Może zajmiesz się strychem? – zaproponował. – Wiem, że mieliśmy nie ruszać niczego, dopóki nie skończymy robót, ale nie szkodzi przejrzeć.

–Cudowny pomysł! – Lidka się rozpromieniła. – Jesteś genialny! – zapewniła męża, rzucając mu się na szyję.

–Świetnie! – roześmiał się Piotr. – Tylko weź, proszę, pod uwagę, że geniusz twojego męża ma ograniczony zasięg i nadal nie wiem, gdzie byłaś.

–W księgarni.

71

–Mam nadzieję, że nie kupiłaś znowu żadnych bzdur? – spytał, nagle poirytowany.

–Nie, żadnych zakupów – zapewniła go. – Edyta to moja jedyna znajoma w Lipniowie. Wpadłam ją odwiedzić. Powinieneś ją poznać. Jest bardzo sympatyczna.

–Zważywszy na profil księgarni, pewnie czarownica – zażartował Piotr.

–Nic z tych rzeczy. Zarabia na tym samym, na czym zarabia co druga osoba w miasteczku, czyli na mitach i legendach. Właśnie, moja książka się znalazła? – Przypomniała sobie o zgubie. – Nie skończyłam jej jeszcze.

–Nie miałem czasu poszukać – odparł Piotr. – Sama się znajdzie.

–Jasne, sama się zgubiła, to sama się znajdzie. – Lidka nie była zadowolona, że książki nadal nie ma. – Może powi





–Jakiego komisarza? – Popatrzył na nią zaskoczony.

–Nazywa się Michał Nawrocki. Pracuje w tutejszej komendzie – odrzekła z lekkim uśmiechem. Zawsze ją zdumiewało, że Piotr jest o nią zazdrosny. Nie potrafiła tego pojąć, ale nieodmie

–Jak go poznałaś? – spytał niezadowolony.

–To znajomy Edyty.

–Aha… – Piotr się uspokoił.

–Właśnie. A propos tego komisarza… Wiesz, że w Lipniowie zaginęła dziewczyna? Miała piętnaście lat!

–Nie żyje? – Popatrzył na nią z troską.

–Wierzę, że się znajdzie cała i zdrowa! – zawołała gorąco. – Nawet tak nie mów!

–Powiedziałaś: „miała piętnaście lat” – odparł. – Więc co miałem pomyśleć.

–Nie wiem, dlaczego tak mi się powiedziało. – Przez chwilę poczuła wyrzuty sumienia, gdy przypomniała sobie twarz Bartkowiaka. Ojciec Eli byłby wstrząśnięty, gdyby użyła przy nim czasu przeszłego. – Wiesz, przyjechała jakieś dwa miesiące temu do Lipniowa i dalej nie wiadomo. Ślad się urywa.

–Myślisz, że coś jej się tu stało? To takie spokojne miasteczko…

–Ten komisarz uważa, że mogła pojechać gdzieś dalej.

–Jak to, dalej? – przerwał jej Piotr. – Nie rozumiem. Powiedziałaś, że zaginęła.

72

–Uciekła z domu, dokładnie rzecz ujmując. Ojciec jej szuka, matka nie żyje. Udało mu się dowiedzieć, że dziewczyna dotarła tutaj. Widział ją właściciel pizzerii i jakiś dostawca jeszcze. I na tym koniec. Nawrocki uważa, że wyjechała. Jutro razem z jej ojcem będą przepytywać kierowców i pracowników dworca. Może na coś trafią…

–Nie chciałbym nikogo zniechęcać, ale to jak szukanie igły w stogu siana – stwierdził Piotr.

–Wiem. – Lidka oparła głowę na jego ramieniu. – Chciałabym im jakoś pomóc.

–Niby jak?

–No wiesz, i tak nie mam co robić. Mogłabym pojeździć po okolicy, popytać…

–Ani mi się waż! – zaprotestował. – Nie wolno ci się denerwować! Żadnego śledztwa!

–Mówisz tak samo jak Edyta! – rozzłościła się Lidka.

–Rozsądna kobieta – oświadczył Piotr zdecydowanie. – Miałaś się zająć strychem – przypomniał jej.

–No wiem, ale chciałabym pomóc. – Lidka się nadąsała.

–Najbardziej pomożesz, nie stając się kolejną poszukiwaną – oświadczył stanowczo. – Żadnych jazd po okolicy!

4.

Z trudem odzyskiwała przytomność. Potrząsnęła głową, by mrok przed oczami zniknął. Wokół panowała ciemność. Tylko piekący ból uzmysłowił jej, że jest przytomna. Zimno bijące od kamie

73

Nagle w jej świadomość wdarły się znajome dźwięki. Kroki, szuranie, szczęk zasuwy, błysk światła i znowu kroki. Zjawiał się regularnie. Nasłuchiwała w ciemności i oczekiwała na jego przyjście. Za każdym razem była tak samo przerażona. Za każdym razem jej serce zaczynało swój potępieńczy taniec, a oddech przypominał sapanie parowozu. Nienawidziła strachu, który nieodmie

Otworzyła oczy i nie poruszając się, czekała. Patrzyła tępo przed siebie, obserwując mężczyznę ubranego w obszerną szatę z kapturem. Na ramieniu niósł nieruchomą dziewczynę. Położył ją na łóżku i przez chwilę patrzył na nią w milczeniu.