Страница 9 из 87
Kapitan pokręcił przecząco głową.
– To nie nasza sprawa. Lepiej ich nie ruszać i zostawić śledztwo odpowiednim władzom. Popłyniemy na Unalaskę i w tamtejszym porcie rybackim wysadzimy na ląd naukowców z CZC.
– Wolałbym poszukać tego trawlera – powiedział Dirk.
– Straciliśmy helikopter, a oni mająnad nami osiem godzin przewagi. Nawet gdybyśmy zdołali to nadrobić, musielibyśmy mieć cholerne szczęście, żeby ich znaleźć. Marynarka woje
– Może większe, ale też nieduże – nie ustępował Dirk.
– Zakończyliśmy prace badawcze i musimy dostarczyć chorych naukowców do szpitala – odparł kapitan. – Nie ma sensu kręcić się tu dłużej.
Dirk skinął głową.
– Oczywiście. Masz rację.
Zszedł po schodkach do mesy. Kolację już dawno wydano i właśnie trwało sprzątanie przed zamknięciem kuchni. Nalał sobie kawy z dużego srebrnego dzbanka, odwrócił się i zobaczył Sarę. Siedziała przy stoliku w głębi mesy i patrzyła przez bulaj na morze. Była w bawełnianej piżamie, kapciach i niebieskim szlafroku z izby chorych. Mimo szpitalnego stroju wyglądała bardzo atrakcyjnie. Podszedł do niej i zapytał:
– Za późno na kolację?
– Obawiam się, że tak – odparła. – Straciłeś specjalność szefa kuchni, halibuta a la Oscar. Był naprawdę wspaniały.
– Takie już moje szczęście. – Dirk przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko niej.
Przyjrzała się opatrunkom na jego twarzy.
– Co ci się stało? – spytała z troską.
– Miałem mały wypadek. Mój szef nie będzie zadowolony, kiedy się o tym dowie. – Dirk skrzywił się na myśl o drogim śmigłowcu na dnie morza. Opowiedział Sarze o pechowym locie, cały czas wpatrując się w jej piwne oczy.
– Myślisz, że ten trawler miał coś wspólnego ze śmiercią członków Straży Przybrzeżnej i naszym zatruciem? – spytała.
– Bardzo możliwe. Nie byli zachwyceni, że zobaczyliśmy na ich pokładzie lwy morskie. Najwyraźniej polowali nielegalnie, może kombinowali jeszcze coś.
– Lwy morskie… – powtórzyła Sarah. – Widzieliście jakieś na zachodnim krańcu wyspy?
– Tak. Jack zauważył kilka za stacją Straży Przybrzeżnej. Wyglądały na martwe.
– Czy „Deep Endeavor" mógłby zabrać jednego do zbadania? Wysłałabym próbki do naszego laboratorium.
– Kapitan Burch nie chce zostawać w tym rejonie, ale na pewno zgodzi się zabrać jednego martwego lwa – odparł Dirk i wypił duży łyk kawy.
– Moglibyśmy stosunkowo szybko ustalić przyczynę śmierci tych zwierząt.
– Myślisz, że zabiło je to samo co lwy na i
– Nie wiem. Podejrzewamy, że lwy znalezione blisko kontynentu były zarażone wirusem nosówki.
– Choroby psów?
– Tak. Do wywołania epidemii wystarczyłby kontakt jednego zarażonego psa z lwem morskim. Nosówka jest bardzo zaraźliwa i mogła się szybko rozprzestrzenić.
– Jak kilka lat temu? – próbował sobie przypomnieć Dirk.
– W Kazachstanie przed siedmioma laty – uściśliła Sarah. – Na wybrzeżu Morza Kaspijskiego przy ujściu rzeki Ural wymarły wtedy na nosówkę tysiące fok.
– Irv mówił, że na Yunasce znaleźliście zdrowe lwy morskie.
– Tak, najwyraźniej nosówka nie dotarła tak daleko na zachód. Zbadanie martwych lwów morskich, które widzieliście z helikoptera, byłoby więc tym bardziej intrygujące.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
– Jak myślisz, kim byli ci ludzie na trawlerze? – spytała Sarah. – Co mogli robić?
Dirk długo patrzył przez bulaj.
– Nie wiem – odrzekł wreszcie – ale zamierzam się dowiedzieć.
4
Trasa do dwunastego dołka na polu golfowym w klubie Kasumigaseki ciągnęła się prosto na odcinku dwustu sześćdziesięciu pięciu metrów, a potem skręcała w lewo na trawiaste wzniesienie za głębokim rowem. Ambasador Stanów Zjednoczonych w Japonii Edward Hamilton zamachnął się i mocno uderzył w piłkę. Poszybowała na odległość około dwustu pięćdziesięciu metrów.
– Dobry strzał – pochwalił David Monaco, ambasador Wielkiej Brytanii i partner Hamiltona do gry w golfa od blisko trzech lat. Chudy Brytyjczyk ustawił swoją piłkę i posłał ją długim łukiem w powietrze. Potoczyła się kilkanaście metrów dalej od piłki Hamiltona i wpadła w kępę wysokiej trawy z lewej strony pola.
– Mocne uderzenie, Dave, ale chyba trafiłeś w trudne miejsce – powiedział Hamilton, kiedy zobaczył, gdzie wylądowała piłka partnera.
Poszli przed siebie. W stosownej odległości za nimi ruszyła para kobiet, które zgodnie z tradycją najstarszych japońskich klubów niosły worki golfowe mężczyzn. Wokół dyplomatów krążyli czterej łatwi do rozpoznania agenci ochrony.
Cotygodniowe spotkania na polu golfowym były okazją do nieoficjalnej wymiany informacji o wydarzeniach w Japonii i sąsiednich krajach. Obaj ambasadorowie uważali to za jedną z najpożyteczniejszych form spędzania czasu.
– Robicie postępy w sprawie ekonomicznego partnerstwa z Tokio – zauważył Monaco.
– Złagodzenie restrykcji handlowych byłoby korzystne dla wszystkich zainteresowanych. Choć nasze cła na stal mogą uniemożliwić porozumienie. Ale tutaj nastawienie się zmienia. Przypuszczam, że Korea Południowa wkrótce podpisze umowę z Japonią.
– Skoro mowa o Korei, podobno niektórzy politycy z Seulu zamierzają znów zaapelować do Zgromadzenia Narodowego o wycofanie wojsk amerykańskich z ich kraju – powiedział Monaco.
– Słyszeliśmy o tym. Demokratyczna Partia Pracy chce w ten sposób zdobyć większą popularność. Na szczęście ciągle jest nieliczną opozycją w Zgromadzeniu Narodowym.
– Ciekawe, dlaczego do tego dążą mimo agresji Północy w przeszłości.
– To granie na uczuciach patriotycznych. DPP porównuje nas do dawnych okupantów Korei, Chińczyków i Japończyków. Takie argumenty trafiają do zwykłych ludzi.
– Byłbym zaskoczony, gdyby przywódcy DPP działali z pobudek altruistycznych – powiedział Monaco, kiedy doszli do piłki Hamiltona.
– Zdaniem mojego odpowiednika w Seulu jest prawie pewne, że przynajmniej część kierownictwa DPP ma poparcie Północy – odparł Hamilton.
Wziął od kobiety z workiem metalową „trójkę", ustawił podstawkę i wykonał następne uderzenie. Piłka ścięła zakręt, minęła rów i wylądowała na końcu trawiastego wzniesienia.
– Obawiam się, że to poparcie sięga daleko poza DPP – ciągnął Monaco. – Korzyści ekonomiczne, jakie przyniosłoby zjednoczenie, interesują wielu ludzi. Prezes południowokoreańskiej firmy Hyko Tractor Industries mówił na seminarium handlowym w Osace, że mógłby zmniejszyć koszty produkcji i tym samym być bardziej konkurencyjny na rynku międzynarodowym, gdyby miał dostęp do siły roboczej z Północy.
Monaco brodził chwilę w wysokiej trawie, szukając swojej piłki. Potem posłał ją metalową „piątką" na wzgórze dziesięć metrów od dołka.
– Zakłada, że zjednoczenie byłoby korzystne dla obu państw – odrzekł Hamilton. – Oczywiście więcej zyskałaby Północ, zwłaszcza gdyby Amerykanie wypadli z gry.
– Może moi ludzie znajdą jakieś powiązania – powiedział Monaco, kiedy zbliżali się do wzniesienia. – Na razie cieszę się, że pracujemy po tej stronie Morza Japońskiego.
Hamilton skinął głową i próbował trafić do dołka, ale zawadził kijem o ziemię i piłka zatrzymała się pięć metrów za blisko. Zaczekał, aż Monaco wykona uderzenie, po czym wziął i
Pięćset pięćdziesiąt metrów dalej, w rowie przy osiemnastym dołku, wyprostował się krępy Azjata ubrany na niebiesko. Jego łysa głowa lśniła w słońcu, czarne oczy bez wyrazu i długie, cienkie wąsy nadawały mu groźny wygląd. Był zbudowany bardziej jak zapaśnik niż golfista, ale pły