Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 8 из 135

— Gdzie pogrzebaliście nieszczęsne zwłoki? —zapytał Wilhelm.

— Oczywiście na cmentarzu —odparł opat. —Może zauważyłeś; rozciąga się między północną ścianą kościoła, Gmachem i ogrodem.

— Rozumiem —rzekł Wilhelm —i rozumiem, że chodzi o następującą kwestię. Jeśli ten nieszczęsny, oby Bóg sprawił, by tak nie było, targnął się na swoje życie (nie do pomyślenia jest bowiem, żeby spadł przypadkiem), następnego dnia jedno z tych okien zastalibyście otwarte, wszelako wszystkie były zamknięte i pod żadnym nie znaleziono śladów wody.

Opat był, jak się rzekło, człowiekiem wielce dwornym i układnym, ale tym razem drgnął, zaskoczony, tracąc całą dostojność, jaka według Arystotelesa przystoi ludziom poważnym i szlachetnym.

— Kto ci o tym powiedział?

— Ależ ty sam —odparł Wilhelm. —Gdyby okno było otwarte, od razu pomyślelibyście, że rzucił się z niego. O ile mogłem osądzić z zewnątrz, są to wielkie okna o matowych szybach, a w budowlach tak ogromnych tego rodzaju okna nie otwierają się zazwyczaj na wysokości człowieka. Gdyby więc jedno z tych okien było otwarte, to ponieważ nieszczęśnik nie mógł, stanąwszy przy nim, stracić równowagi, nie pozostałoby nic i

— Otóż to… —powiedział opat, i nie było jasne, czy potwierdza słowa Wilhelma, czy też samemu sobie zdaje rachunek z racji, które Wilhelm tak pięknie przedstawił. —Ale skąd wiesz, że pod żadnym z okien nie było wody?

— Bo powiedziałeś, że dął wiatr południowy, więc woda nie mogła dostać się przez okna, które wychodzą na wschód.

— Nie dość mi zachwalano twoje cnoty —rzekł opat. —Masz rację, nie było wody, i wiem teraz dlaczego. Wszystko przebiegło zgodnie z twoimi słowami. Teraz rozumiesz moje strapienie. Byłoby już wielkie, gdyby któryś z moich mnichów splamił się szkaradnym grzechem samobójstwa. Ale są powody, bym sądził, że i

— Przede wszystkim, czemu jeden z mnichów? W opactwie jest wiele i

— Z pewnością, nasze opactwo jest małe, lecz majętne —przytaknął z godnością opat. —Sto pięćdziesięcioro świeckich na sześćdziesięciu mnichów. Ale wszystko wydarzyło się w Gmachu. Tam zaś, jak może już wiesz, wprawdzie na parterze są kuchnie i refektarz, ale na dwóch górnych piętrach jest skryptorium i biblioteka. Po wieczerzy Gmach zamykają, a ściśle przestrzegana reguła zabrania komukolwiek doń wchodzić. —Odgadł pytanie Wilhelma i dodał szybko, ale najwyraźniej z niechęcią: —Oczywiście dotyczy to także mnichów, ale…

— Ale?

— Ale wykluczam całkowicie, pojmujesz, całkowicie, by jakiś famulus ważył się wejść doń w nocy. —Przez jego oczy przemknął uśmieszek jakby wyzwania, lecz szybki niby błyskawica lub spadająca gwiazda. —Powiedzmy, że baliby się; sam wiesz… niekiedy zakazy wydane prostaczkom wspiera się paroma groźbami, jak chociażby przepowiednią, że jeśli ktoś okaże nieposłuszeństwo, zdarzy się coś straszliwego ze zrządzenia sił nadprzyrodzonych. Natomiast mnich…

— Rozumiem.

— Nie tylko, ale mnich mógłby mieć i

Wilhelm dostrzegł zakłopotanie opata i zadał pytanie, które może miało odwrócić tok rozmowy, lecz wywołało zakłopotanie równie wielkie.

— Mówiąc o możliwości zabójstwa, powiedziałeś „i gdyby tylko o to chodziło”. Co miałeś na myśli?

— Tak powiedziałem? No więc, nie zabija się bez powodu, choćby najbardziej przewrotnego. I drżę na myśl o przewrotności powodów, jakie mogły pchnąć mnicha do zabicia konfratra. Tak jest. To miałem na myśli.

— I nic i

— I nic i

— Chodzi o to, że o niczym i

— Proszę cię, bracie Wilhelmie, braciszku Wilhelmie —i opat położył nacisk i na bracie, i na braciszku.

Wilhelm zarumienił się gwałtownie i skomentował:

—  Eris sacerdos in aeternum [16] .

— Dziękuję —rzekł opat.

O Panie, jakiejż straszliwej tajemnicy dotknęli w tym momencie moi nieostrożni przełożeni, pchani jeden strapieniem, drugi ciekawością. Bo chociaż byłem tylko nowicjuszem, który zaczął dopiero kroczyć drogą tajemnic świętego kapłaństwa Bożego, również ja, skromne pacholę, zrozumiałem, że opat dowiedział się czegoś pod tajemnicą spowiedzi. Musiał usłyszeć z czyichś ust o jakimś grzesznym szczególe, który mógł mieć związek z tragicznym końcem Adelmusa. Może dlatego prosił brata Wilhelma, by ten odkrył sekret, którego on sam domyślał się, nie mogąc jednak wyjawić nikomu, i miał nadzieję, że mój mistrz siłą swego rozumu rozświetli to, co on musiał okryć cieniem, bo taki był wzniosły nakaz miłosierdzia.

— No dobrze —powiedział wówczas Wilhelm. —Czy będę mógł zadawać pytania mnichom?

— Tak.

— Czy będę mógł poruszać się swobodnie po opactwie?

— Daję ci do tego prawo.

— Czy powierzysz mi tę misję coram monachis [17]?

— Tak właśnie.

— Zacznę dzisiaj, zanim jeszcze mnisi dowiedzą się, jakie zadanie mi postawiłeś. A poza tym pragnąłem gorąco, i nie był to ostatni z powodów mojego przybycia, zwiedzić waszą bibliotekę, o której z podziwem mówi się we wszystkich opactwach chrześcijaństwa.

Opat prawie zerwał się ze swego miejsca, zaś na jego twarzy odmalowało się wielkie napięcie.

— Jak powiedziałem, będziesz mógł poruszać się po całym opactwie. Jednak nie po ostatnim piętrze Gmachu, nie po bibliotece.

— Czemu?

— Powinienem był wyjaśnić to najpierw, lecz sądziłem, że wiesz.

— Wiem, że jest w niej więcej ksiąg niż w jakiejkolwiek i

— Tak jest, chwała niech będzie niebiosom.

— Wiem, że wśród tutejszych mnichów wielu pochodzi z i

16

Eris sacerdos in aeternum —Będziesz kapłanem na wieki.

17

coram monachis —wobec mnichów