Страница 42 из 42
132
— Wierzę na słowo! — roześmiał się. — Jeśli chodzi o to, co widać z Ziemi, całkowicie polegam na twoich informacjach.
Milczeli długo, ona z przymkniętymi powiekami, on — szukając wciąż czegoś na niebie.
— Ono jest tam. . . Widzę je. Niedaleko tej jasnej, białej gwiazdy. Wygląda dość nikle wśród tych wszystkich karłów i olbrzymów nieba. To nasze Słońce.
Ewa otworzyła oczy.
— Ta jasna gwiazda obok to Fomalhaut — ciągnął Ted. — A tuż koło Słońca, prawie na przedłużeniu tego kierunku, powi
— Te trzy gwiazdy leżą prawie na jednej prostej w przestrzeni — odezwała się Ewa. — Fomalhaut także niewiele od tej linii odbiega. Lecąc z Fomalhaut tutaj, nie sposób po prostu ominąć Lacaile 9352 i Słońca.
— Sądzisz, że Kosmici odbyli taki. . . rajd gwiazdowy?
— To nie mój pomysł. Atros mówił o tym kilka dni temu. Możliwe, że przybyli stamtąd albo z jeszcze dalszych głębi Galaktyki. Trudno ustalić, czy wracali tą samą drogą, czy zmienili kurs. Na przedłużeniu tej linii prostej nie leży żadna bliska gwiazda. Może zboczyli w stronę Sześćdziesiątej Pierwszej Łabędzia albo w zupełnie i
niać zapas materii napędowej, lądując na planetach. Pokonanie w jednym etapie odległości przekraczającej dwadzieścia kilka lat światła nawet dla nich byłoby trudne.
— Musieli być bardzo długowieczni albo. . . posiadali statek o szybkości pod-
świetlnej. . . Gdy wrócili do siebie, zastali na pewno zupełnie nowy świat!
— My także zastaniemy nowy. . . — powiedziała Ewa.
Ted pokiwał głową. Ona to przynajmniej wie, dokąd przybędzie. Ale on? Cóż z tego, że wbito mu do głowy pewną ilość wiedzy o Ziemi — to były tylko mgliste pojęcia. Ale jak żyć, jak wrosnąć w ten nowy i prawie obcy świat?
— Jesteśmy niemożliwi — powiedział nagle. — Jeśli tylko zaczniemy o czymś mówić, to zaraz zjeżdżamy na tematy kosmiczne. Nie chciałem o tym myśleć, wyszedłem za tobą, by się trochę od tego oderwać. . . Chciałem mówić o zupełnie i
— O czym? — spytała, patrząc w bok.
— O nas, o Ziemi, o powrocie. . . Chciałem cię prosić o coś. Przecież ja czuję się teraz po prostu tak, jakbym miał lecieć odkrywać nową, trzecią z kolei planetę! Nie wiem, czy potrafię sobie z tym poradzić. Proszę, pomóż mi. Ty lepiej ją znasz. . .
Spojrzała na niego, potem poszukała jego dłoni i uścisnęła ją mocno. Spojrzenia ich spotkały się na chwilę, potem pobiegły równocześnie ku niebu.
133
— Dobrze — powiedziała Ewa. — Pod warunkiem, że na Ziemi pójdziemy razem na ryby i na wycieczkę w góry, z plecakami, ale bez aparatów lotnych, i do muzeów, i nad morze, na słoneczną plażę, i. . . i w ogóle wszędzie. . .
Potakiwał głową, zgadzając się na wszystkie warunki.
— A poza tym — dodała — nie będziesz sobie ze mnie kpił i nazywał mnie dzieckiem dlatego tylko, że staram się być bardziej ziemską niż kosmiczną dziewczyną. . .
— Obiecuję! — powiedział uroczyście unosząc prawą dłoń.
— I jeszcze jedno — ciągnęła, sięgając do kieszeni skafandra. — Ktoś tu dopomina się o satysfakcję.
W wyciągniętej dłoni trzymała maleńkiego, pluszowego misia.
— On jest mały, ale honorowy. Został bardzo nieuprzejmie potraktowany i musisz go przeprosić.
— Ależ on jest przeuroczy! — zawołał Ted. — Jakże mogłem źle się o nim wyrazić! Przepraszam cię, misiu — wyrecytował uroczyście i pogłaskał palcem kosmate futerko.
— Powiem ci w sekrecie, że jeśli chcesz, by cię polubił, musisz mu podarować duży plaster miodu. Jedynie to ma dla niego niezaprzeczalną wartość. W jego świecie obowiązuje i
— Niestety. . . — zakłopotał się Ted. — Nasz genialny Tai nie hoduje pszczół.
Ale po powrocie niedźwiadek dostanie swoje.
— Teraz to on mówi, że bardzo cię lubi. — Ewa posadziła misia na kamieniu obok siebie.
Znów w milczeniu spoglądali w stronę niepozornej gwiazdki, która była mimo odległości i c h gwiazdą, choć nie zawsze o tym pamiętali.
— Kiedy będziemy tam i usiądziemy jak teraz, by patrzeć w niebo — powiedział Ted — będzie ono wyglądało zupełnie identycznie. Odległość ośmiu lat światła nic prawie nie znaczy w bezmiarze Galaktyki. Tylko gdy spojrzymy w kierunku gwiazdozbioru Ryby Południowej, obok jasnej Fomalhaut nie będzie tej jednej małej gwiazdki. . .
Spojrzał na Ewę. Ona już od dłuższej chwili patrzyła na niego z uśmiechem.
Objął ją mocno i chciał pocałować, ale tylko przejrzyste kule hełmów zderzyły się dźwięcznie.
— Tam nie będziemy musieli już nosić tych okropnych hełmów! — powiedział ze złością Ted.
— Bardzo mnie to cieszy! — powiedziała szczerze.
Pluszowy miś — jedyny świadek tej sceny — zamruczał z zadowoleniem i aprobatą, ale tak cicho, że nie mogli tego usłyszeć. . .
Zalesie Górne 1964/65