Страница 79 из 88
– Nie bardzo – odrzekł Corliss. – Od tego czasu dużo brałem.
– Podczas procesu zeznał pan, że Bentley przyznał się do popełnienia zbrodni, kiedy siedzieliście razem w celi na posterunku policji. Czy to się zgadza?
– Mówiłem, że trudno mi sobie przypomnieć.
– Policja umieściła pana w jego celi, bo wiedziała, że chętnie pan donosi, nawet jeśli musi pan zmyślać, prawda?
Podnosiłem głos z każdym kolejnym pytaniem.
– Nie pamiętam – powiedział Corliss. – Ale nigdy niczego nie zmyślam.
– Osiem lat później mężczyzna, który według pańskiego zeznania przyznał się do popełnienia przestępstwa, został oczyszczony z zarzutów, gdy badanie DNA wykazało, że sperma sprawcy, który zgwałcił dziewczynę, pochodziła od i
– Nie pamię… znaczy… to było tak dawno…
– Pamięta pan, jak po zwolnieniu Frederica Bentleya rozmawiał z panem dzie
– Mniej więcej. Pamiętam, że ktoś dzwonił, ale nic mu nie powiedziałem.
– Poinformował pana, że na podstawie badania DNA oczyszczono z zarzutów Bentleya, i zapytał, czy sfabrykował pan jego przyznanie się do winy, prawda?
– Nie wiem.
Pokazałem sędzi kartkę.
– Wysoki sądzie, mam archiwalny artykuł z „Arizona Star”. Pochodzi z dziewiątego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku. Znalazła go moja współpracowniczka, gdy szukała w sieci nazwiska D.J. Corliss. Proszę o włączenie go do dowodów rzeczowych obrony i oznaczenie jako dokument historyczny potwierdzający milczące przyznanie się do winy.
Moja prośba wywołała zażarty spór z Min tonem na temat autentyczności tekstu i podstaw włączenia go do materiału dowodowego.
W końcu sędzia wydała decyzję na moją korzyść. Wyglądała na podobnie wzburzoną jak ja, tyle że w przeciwieństwie do mnie niczego nie udawała, Minton nie miał więc większych szans.
Woźny Meehan podał Corlissowi wydruk, a sędzia poleciła mu odczytać tekst.
– Nie za dobrze idzie mi czytanie, wysoki sądzie – powiedział Corliss.
– Proszę spróbować.
Corliss wziął kartkę i pochylił się nad nią.
– Proszę na głos – warknęła sędzia.
Corliss odchrząknął i zacinając się, zaczął czytać.
– „W sobotę ze stanowego zakładu karnego w Arizonie zwolniono mężczyznę bezpodstawnie skazanego za gwałt, który oświadczył, że zamierza domagać się sprawiedliwości dla i
Bentley przez cały proces, a nawet po wydaniu wyroku skazującego, utrzymywał, że jest niewi
Na wczorajszej konferencji prasowej w hotelu Arizona Biltmore Bentley wystąpił z ostrą krytyką więzie
Informatorem, który pod przysięgą zeznał, że Bentley przyznał się do gwałtu, był D. J. Corliss z Mesa, aresztowany pod zarzutem posiadania narkotyków. Gdy został poinformowany o oczyszczeniu Bentleya z zarzutów i zapytany, czy złożył przeciw niemu fałszywe zeznanie, odmówił komentarza. Na konferencji prasowej Bentley twierdził z przekonaniem, że Corliss jest donosicielem dobrze znanym policji, która kilkakrotnie wykorzystała go, by zbliżył się do podejrzanych. Bentley oświadczył, że jeśli Corlissowi nie udaje się wydobyć z podejrzanego przyznania się do winy, zazwyczaj zmyśla zeznanie. Sprawa przeciwko Bentleyowi…”.
– Chyba wystarczy, panie Corliss – powiedziałem.
Corliss odłożył wydruk i spojrzał na mnie z miną dziecka, które otworzyło szafę i zobaczyło, że za chwilę cała jej zawartość spadnie mu na głowę.
– Czy kiedykolwiek oskarżono pana o krzywoprzysięstwo w związku ze sprawą Bentleya? – zapytałem.
– Nie – odparł stanowczo, jak gdyby ten fakt miał usprawiedliwiać jego uczynek.
– Czy dlatego, że policja była współwi
Minton zgłosił sprzeciw.
– Jestem pewien, że pan Corliss nie ma pojęcia, co zdecydowało o braku zarzutów o krzywoprzysięstwo.
Fullbright podtrzymała sprzeciw, ale nic mnie to już nie obchodziło. Przesłuchanie doszło do takiego miejsca, że nic nie mogło mi przeszkodzić. Przeszedłem do kolejnego pytania.
– Czy jakiś prokurator lub funkcjonariusz policji prosił pana, żeby zbliżył się pan do pana Rouleta i nakłonił go do zwierzeń?
– Nie, chyba po prostu tak się szczęśliwie złożyło.
– Nie kazano panu nakłonić pana Rouleta do przyznania się do winy?
– Nie.
Przez dłuższą chwilę patrzyłem na niego z obrzydzeniem.
– Nie mam więcej pytań.
Pełnym godności krokiem wróciłem na miejsce i ze złością cisnąłem kasetę na stół.
– Panie Minton? – zwróciła się do prokuratora sędzia.
– Nie mam więcej pytań – odrzekł słabym głosem.
– Dobrze – powiedziała Fullbright. – Przysięgli udadzą się na wcześniejszy lunch. Chciałabym, aby wszyscy wrócili na salę punktualnie o trzynastej.
Uśmiechnęła się sztucznie do przysięgłych, czekając, aż opuszczą salę. Kiedy jednak zamknęły się za nimi drzwi, uśmiech zniknął.
– Chcę widzieć strony w moim gabinecie – oznajmiła. – Natychmiast.
Nie czekała na odpowiedź. Wstała z fotela tak raptownie, że jej czarna toga załopotała jak peleryna samej śmierci.
Rozdział 41
Zanim weszliśmy z Mintonem do jej gabinetu, sędzia Fullbright zdążyła już zapalić papierosa. Zaciągnęła się nim głęboko i od razu zgasiła papierosa o szklany przycisk do papieru, a niedopałek włożyła do zamykanej plastikowej torebki. Zamknęła ją, zwinęła i włożyła do torby. Nie zamierzała pozostawiać dowodów swojej niesubordynacji nikomu, nawet sprzątaczkom. Wydmuchała dym w stronę umieszczonego w suficie wywietrznika, po czym utkwiła wzrok w Mintonie. Widząc wyraz jej oczu, cieszyłem się, że nie jestem na jego miejscu.
– Do cholery, panie Minton, co pan zrobił z moim procesem?
– Wysoki…
– Zamknąć się i siadać. Obaj.
Spełniliśmy rozkaz. Sędzia opanowała się i pochyliła nad biurkiem. Wciąż patrzyła tylko na Mintona.
– Kto dołożył należytej stara
– Hm, to znaczy… przejrzeliśmy tylko jego sprawy z okręgu. Nie było żadnych sygnałów ostrzegawczych. Sprawdziłem nazwisko w komputerze, ale nie używałem jego inicjałów.
– Ile razy dotychczas w okręgu wykorzystano jego zeznania?
– W sądzie tylko raz. Ale udzielał informacji jeszcze w trzech sprawach, jakie udało mi się znaleźć. Nie było nic o Arizonie.
– Nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić, czy nie występował gdzie indziej, ani użyć inicjałów?
– Chyba nie. Przekazał mi go pierwszy prowadzący sprawę prokurator. Pomyślałem po prostu, że wszystko zostało sprawdzone.
– Bzdura – odezwałem się.
Sędzia spojrzała na mnie. Mogłem siedzieć i spokojnie przyglądać się upadkowi Mintona, ale nie zamierzałem pozwolić, żeby pociągnął ze sobą w przepaść Maggie McPherson.
– Pierwszym prokuratorem była Maggie McPherson – powiedziałem. – Prowadziła sprawę raptem trzy godziny. Jest moją byłą żoną i kiedy tylko zobaczyła mnie na rozprawie wstępnej, wiedziała, że musi się wycofać. A ty dostałeś sprawę jeszcze tego samego dnia, Minton. Kiedy twoim zdaniem miała prześwietlić świadka, zwłaszcza że pojawił się dopiero po posiedzeniu wstępnym? Przekazała go dalej i tyle.