Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 99 из 123

Wychodząc z sali odpraw, Rebus próbował uchwycić wzrok Billa Pryde’a, ponieważ jednak Carswell już wyszedł, Bill zajął się obmacywaniem kieszeni w poszukiwaniu kolejnej gumy do żucia. Rozejrzał się też dookoła za nieodłączną podkładką na papiery. Rebus zamykał jako ostatni smętny wąż kolegów, mając przed sobą Hooda, a dalej z przodu Wylie i Siobhan. Głowę węża stanowili Carswell i Templer. Derek Linford stał pod drzwiami pokoju szefa i na ich widok usłużnie otworzył im drzwi, po czym usunął się na bok. Wbił w Rebusa wzrok, starając się zmusić go do odwrócenia głowy, ale ten się nie dał. Wpatrywali się w siebie bez słowa, aż Gill zamknęła za nimi drzwi i zakończyła ten niemy pojedynek.

Carswell przysunął sobie krzesło do biurka.

– Słyszeliście, co miałem do powiedzenia – oświadczył – więc nie będę was nudził powtarzaniem wszystkiego od nowa. Jeśli nastąpił przeciek, to jego sprawcą było jedno z was. Ten gówniarz Holly dysponuje zbyt wieloma szczegółami. – Zamilkł i po raz pierwszy spojrzał im prosto w twarze.

– Panie komendancie – odezwał się Hood, robiąc pół kroku do przodu i składając ręce za sobą – moim obowiązkiem rzecznika prasowego było zduszenie tego artykułu w zarodku. Chciałbym więc teraz publicznie przeprosić, że…

– Tak, tak, synu, wszystko to już mówiłeś wczoraj wieczorem. Teraz chcę usłyszeć krótkie przyznanie się do winy.

– Z całym szacunkiem, panie komendancie – odezwała się Siobhan – ale nie jesteśmy przestępcami. Prowadząc śledztwo, musieliśmy zadawać pytania i ujawniać pewne szczegóły, żeby wyciągnąć od ludzi i

Carswell bez słowa przewiercił ją wzrokiem, potem burknął:

– Komisarz Templer?

– Steve Holly nie działa w ten sposób, jeśli nie musi. Nie należy do najbystrzejszych w całej wsi, jest natomiast bardzo przebiegły i bezwzględny. – Pewność, z jaką mówiła te słowa, miała dać Siobhan do zrozumienia, że całą sytuację już dokładnie przemyślała i przeanalizowała. – Myślę, że niektórzy i

– Ale to przecież on opisał tę historię niemieckiego studenta – przypomniała Siobhan.

– Ale nie miał prawa wiedzieć o grze internetowej – powiedziała Templer bez zastanowienia. Widać było, że ten argument też już został przedyskutowany w gronie szefostwa.

– Wierzcie mi, mamy za sobą długą noc – odezwał się Carswell. – Wszystko to wielokrotnie wałkowaliśmy i nieodmie

– Pomagali nam też ludzie z zewnątrz – odezwał się Hood. – Pani kustosz z muzeum, emerytowany patolog…

Rebus mu przerwał, kładąc rękę na ramieniu.

– To ja – oświadczył, a wszystkie głowy zwróciły się ku niemu. – Myślę, że to mogłem być ja.

Starał się nie patrzeć w stronę Ellen Wylie, czuł jednak, że ona wwierca się w niego wzrokiem.

– Jakiś czas temu byłem w Kaskadach i rozmawiałem z mieszkanką nazwiskiem Bev Dodds. To ta, która znalazła trumienkę obok wodospadu. Steve Holly już wcześniej się koło niej kręcił i pewnie mu wszystko opowiedziała…

– No i co z tego?

– Wygadałem się, że wcześniej też były i

Carswell patrzył na niego zimno.

– A ta gra internetowa? – zapytał.

Rebus pokręcił głową.

– Tego nie potrafię wytłumaczyć, tyle że nie robiliśmy z tego tajemnicy. Pokazywaliśmy hasła niemal wszystkim przyjaciołom ofiary i pytaliśmy, czy nie zwracała się do nich o pomoc… Każda z tych osób mogła o tym opowiedzieć Holly’emu.

Nie spuszczając wzroku z Rebusa, Carswell zapytał:

– Więc bierzecie na siebie pełną odpowiedzialność?

– Mówię tylko, że to może być moja wina. Tylko to jedno potknięcie… – Zwrócił się do pozostałych. – Nawet nie wiem, jak mam wyrazić, jak bardzo mi przykro. Wszystkich was zawiodłem. – Jego wzrok prześlizgnął się po twarzy Wylie i trzymał na jej włosach.

– Panie komendancie – odezwała się nagle Siobhan. – To, do czego inspektor Rebus przed chwilą się przyznał, może właściwie dotyczyć nas wszystkich. Jestem pewna, że mnie te się zdarzyło powiedzieć więcej, niż należało…





Carswell lekceważąco machnął na nią ręką, żeby była cicho.

– Inspektorze Rebus – powiedział. – Z tą chwilą zawieszam was w czy

– Pan nie może tego zrobić! – wybuchła Ellen Wylie.

– Milcz, Wylie! – syknęła Gill Templer.

– Inspektor Rebus doskonale zna konsekwencje swojej postępowania – dodał Carswell.

Rebus pokiwał głową.

– Wiem, kogoś trzeba ukarać – zawiesił głos. – Dla dobra całej drużyny.

– Otóż to – powiedział Carswell, kiwając głową. W przeciwnym razie wkrada się brak zaufania i drużynę od środka zaczyna zżerać korozja. A chyba nikt z nas sobie tego nie życzy, prawda?

– Nie, panie komendancie – rozległ się samotny głos Hooda

– Idźcie do domu, inspektorze Rebus – oznajmił Carswell. – Napiszcie raport i opiszcie swoją wersję wydarzeń, niczego nie pomijając. Porozmawiamy później.

– Tak jest, panie komendancie – powiedział Rebus, obrócił się na pięcie i otworzył drzwi. Linford stał tuż za nimi i zdrową połową twarzy uśmiechał się. Rebus nie miał wątpliwości, że podsłuchiwał. Przyszło mu nagle do głowy, że teraz Carswell i Linford będą mogli razem się postarać, by zarzuty wobec niego wypadły jak najgorzej.

Stworzył im właśnie idealną okazję, by mogli raz na zawsze się go pozbyć.

Jego mieszkanie było gotowe do sprzedaży, zadzwonił więc do agencji, by ją o tym poinformować.

– Czwartki wieczorem i niedziele po południu na oględziny, może być? – spytała szefowa biura.

– Chyba tak – odparł. Siedział na swym ulubionym fotelu i wyglądał przez okno. – Czy można to jakoś tak zorganizować, żeby… żeby mnie przy tym nie było?

– Chce pan, żeby ktoś za pana pokazywał mieszkanie?

– Właśnie.

– Mamy ludzi, którzy za niewielką opłatą mogą się tego podjąć.

– To dobrze. – Nie chciał być świadkiem tego, jak obcy ludzie będą się tu panoszyć i wszystkiego dotykać… Obawiał się, że mógłby się okazać nie najlepszym sprzedawcą.

– Dysponujemy fotografią – powiedziała szefowa agencji – więc ogłoszenie w Informatorze Nieruchomości może się ukazać już w następny czwartek.

– A nie pojutrze?

– To niestety niemożliwe…

Po skończonej rozmowie przeszedł do holu. Wszędzie zainstalowano nowe wyłączniki i nowe gniazdka. Dzięki malowaniu, w całym mieszkaniu zrobiło się dużo jaśniej. Zrobiło się też przestro

– Nowi właściciele i tak je wymienią.

– Powinieneś te podłogi przeszlifować. Byłyby wtedy dodatkowym atutem…

Rebus tak długo pozbywał się gratów, aż zostało ich mniej niż na potrzeby dwupokojowego mieszkania, które planował, nie mówiąc już o czterech, jakie posiadał obecnie. Tyle że wciąż jeszcze nie miał się dokąd wyprowadzić. Wiedział, jak wygląda rynek nieruchomości w Edynburgu. Jeżeli jego mieszkanie na Arden Street trafi na rynek w następny czwartek, tydzień później może już być po wszystkim. Czyli za dwa tygodnie może się stać człowiekiem bezdomnym.