Страница 52 из 53
21
W późniejszych i ostatnich książkach Burgessa znać coraz większy rozrzut i jakby gorączkowe dążenie do wielkiej skali, jakoś tam analogiczne do wcześniejszego o ćwierćwiecze szykowania się na śmierć od raka mózgu. Napisał więc lub uzbierał sporo książek zwłaszcza erudycyjnych i beletrystyki o wielu wątkach, jakby gromadził, szlifował i układał w całość projekty i zasoby
z całego życia.
Wśród nich wiele dotyczących muzyki.
A przede wszystkim swoje bodaj czy nie drugie arcydzieło. Man of Nazareth (1979, Człowiek z Nazaretu) to własny i nadzwyczaj przemyślny żywot Jezusa. Przymierzył się do niego już o dwa lata wcześniej, pisząc we współpracy z i
Ewangelia ma cały legion modernizacji.
Ale wśród nich ta jedna zaskakuje odkrywczością z pozycji powściągliwie sceptycznych bez prowokacji.
Niepotrzebnie zdublował jej tło i po części temat w historycznej powieści The Kingdom of the Wicked (1985, Królestwo złych) o rzymskiej Palestynie tych czasów.
Ponieważ w światku literackim już się nosi Burgessa, furorę zrobiło jego rozmiarami ogromne i zajadle reklamowane powieścidło Earthly Powers (1980, Ziemskie potęgi). Nie pomoże mu smutny fakt, że tworzył to rzekome dzieło swego życia przez 10 lat i uzbierał w nim całe setki konceptów, spraw, miejscowości, krajów i co widoczniejszych postaci tego stulecia oraz tysiące i tysiące bystrych, erudycyjnych, złośliwych, dowcipnych spostrzeżeń, uwag, powiedzonek, gier słownych itp. Nie pomoże śmiała i wyssana z palca koncepcja, że wielkość nie mdła i nie uznająca kompromisu automatycznie zmierza ku szczytom deprawacji lub uświęcenia. Nie pomoże efekciarskie założenie dwóch prawie nadludzkich protagonistów, gdzie 81-letni pedał literat Kc
Dalej podsumował swą publicystykę, której dla zarobku i z temperamentu zwykł poświęcać wiele czasu i wysiłku.
Jest to ogromny wybór artykułów i zwłaszcza recenzji, w tym z wielu słowników, zatytułowany Homage to Qwert Yuiop (1986, W hołdzie dla Qwert Yuiop). Chodzi tu o układ górnych czcionek w maszynie do pisania, po angielsku odrobinę i
W pierwszym tomisku swej ciekawej autobiografii Little Wilson and Big God (1987, Mały Wilson i duży Bóg) zapowiedział, że nastąpi jeszcze tylko jej druga część i to będzie koniec jego twórczości.
Czy wypnie się na te zapowiedzi?
Tak coś wygląda. Już po niej wypuścił Any Old lron (1989, Byle stare żelastwo) i to chyba najgorsza z jego w końcu nie tak wielu kompromitacji. Czyżby własna i w podobny sposób nieudana Ada po Nabokovie mu zamajaczyła w ambicji? Nie wykluczone: już nieraz jakby pozazdrościł i
To już zwykła inflacja, marnotrawstwo i poniewieranie tematów. Wszystko na sprzedaż za fałszywy grosz.
22
To czy tamto, więcej czy mniej, a choćby i nic już Burgess nie zdążył wystrzelić ze swej eksplozywnej maszynerii twórczej, ogromny jego dorobek można już z dużym prawdopodobieństwem podsumować. Zarówno w osiągnięciach, do których analogie niełatwo znaleźć, jak i w tym, co wielu oburza i złości, jest kamieniem obrazy i częściej prowokuje do czepiania się niż skłania do sympatii: że kostycznej moralistyki jego dzieł nie humanizują nawet ciągłe igraszki językowe i wszechobecny niby humor: a właściwie jadowite szyderstwo. Jego proza, nadzwyczaj pomysłowa i błyskotliwa w szczegółach, bez końca przeobrażająca się formalnie, wzbudza jednak mieszane uczucia od irytacji po niedosyt: i trafnie zwracano uwagę, że nie wychodzi poza chwyt epizodycznego montażu. Ale czyż to jednoznaczny feler? Ja bym powiedział: tylko wówczas, gdy autor zmierza do czegoś i
Nie zaryzykowałbym jednak opinii, że to dlatego większa część jego prozy powieściowej nie daje pełnej satysfakcji. A co w takim razie? I dlaczego Anthony Burgess, tak błyskotliwy i fantastycznie pomysłowy (trzeba wciąż powtarzać te określenia) w swych nieusta
Otacza go podziw i respekt. Bez wyjątku. I tak samo wszystkim czegoś w nim brak.
Formuła o schorzeniu epizodycznym tego nie tłumaczy. Może to raczej nadmiar świadomości profesjonalnej bez tych szczelin, którymi by wtargnął instynkt i żywioł twórczy nie kontrolowany przez świadomość? Ta demoniczna siła, co sprawia, że geniuszem okazuje się Thomas Ma
Nie dotyczy to jego eseistyki.
Ta odcina się liczbą 20 książek na tle 30 powieści. W różnych kontekstach o większości już napomknąłem. Ale wartość jej, na ogół erudycyjna raczej niż głębsza, bywa nierówna i nie układa się w jakiś specyficznie ważny i odrębny sposób widzenia świata.
Nie stereotyp więc i nie reklama prowadzą ten przegląd z powrotem w kierunku A Clockwork Orange.