Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 7 из 61

2. Coney

Coney Island, ze swoimi plażami, kłębiącym się tłumem i kilkoma setkami atrakcji, stanowiła zawsze magiczne miejsce dla dzieci i niczym magnes przyciągała dorosłych. Ludzie walili ze wszystkich stron. Na początku stulecia wpadł tu nawet podróżujący po Stanach Zjednoczonych Zygmunt Freud; wśród zwiedzających był rosyjski pisarz Maksym Górki. W rojącym się w latach trzydziestych tłumie można było spotkać żołnierzy na przepustce i marynarzy ze stojących w porcie amerykańskich i zagranicznych statków handlowych. Całe rodziny, czasami całe rodzi

Zarówno Luna Park, jak i Steeplechase Park George'a C. Ti-lyou założone zostały w ostatnich latach dziewiętnastego stulecia. Kiedy je poznałem, oba parki od dawna już funkcjonowały i chyliły się ku upadkowi. Choć przed przystąpieniem do pisania tej historii nie miałem o tym pojęcia, w okolicy działały trzy popularne tory wyścigów ko

Sły

Do moich czasów przetrwał przestro

Coney Island wychwalana była pod niebiosa w śpiewanych po dziś dzień przebojach: w Manhattan oraz The Lady Is a Tramp Rodgersa i Harta i w You're the Top Cole'a Portera, gdzie noc na Coney wymienia się jednym tchem obok Koloseum, muzeum w Luwrze, krzywej wieży w Pizie i Mony Lizy. Nasza dzielnica występowała również w filmie. Typowe dla lat trzydziestych wydania cotygodniowej kroniki filmowej rok po roku ilustrowały otwarcie sezonu w weekend Święta Poległych, zamieszczając obrazek płaskode

Zdarzało się to najczęściej po Święcie Pracy podczas nocnych parad zwanych Mardi Gras, Ostatkami, które wymyślono, aby z jednej strony zasygnalizować koniec sezonu, a z drugiej przedłużyć go choć o kilka dni. Co dziwne, tym wieńczącym sezon uroczystościom przyświecał również zbożny cel zbierania funduszy na odbudowę strawionego pożarem schroniska dla zbłąkanych dziewcząt. Jak było do przewidzenia, parady przyciągały pełne nadziei chmary jeszcze bardziej zbłąkanych dziewcząt.

W latach dwudziestych ustawodawcy zaczęli w końcu wdrażać reformy, które miały gruntownie zmienić charakter Coney Island. Sprzyjały temu rozbudowa elektrycznych linii tramwajowych i przedłużenie sieci metra do samej Coney, do zatłoczonego skrzyżowania przy Surf Avenue. Za skromną opłatą pięciu centów szybki transport miejski dowoził tutaj mnóstwo ludzi spragnionych bezpiecznej i niedrogiej zabawy i w latach trzydziestych, w mojej epoce, niechlubny nimb grzesznego kurortu stał się zupełnie niezasłużony i odszedł w przeszłość.

Podczas organizowanych wówczas parad najbardziej ekscytującą rozrywką dla tych z nas, którym znudziło się oglądanie maszerujących, było rzucanie pełnych garści konfetti w twarze dziewcząt, co miało im pochlebiać. Nie wydaje się to zbyt zabawne. Czytałem, że ostrzy faceci wpychali panienkom konfetti do ust i pod sukienki. To też nie wydaje się zabawne.

W prawie wszystkich poświęconych Coney Island hołdach, które przytaczałem, można zauważyć wyraźnie protekcjonalny ton: ludzie z elity odwiedzają dla uciechy dzielnice nędzy. Wprowadzali modę na coś uprzednio niemodnego, w podobnie beztroskim nastroju, w jakim wytworni i łaknący przygód nowojorczycy podróżowali bezpiecznie przed wojną, moją wojną, do Harlemu, aby posłuchać muzyki, coś przegryźć (głównie pieczone żeberka) i kupić marihuanę- Nie wiem, dokąd uzależnieni od narkotyków mieszkańcy Coney Island, tacy jak Da

Ani mnie, ani i