Страница 9 из 56
Ojciec mógłby nawet zauważyć mój podziw dla niego i z czasem, zapewne kiedy Andrea poszłaby na studia, poświęciłby mi trochę uwagi, której tak pragnęłam.
Sączyłam swoją zupę.
Właśnie tak to zapamiętałam.
11
Liz wróciła do stolika z koszykiem chrupiącego chleba. Zawahała się na moment.
– Z tego, co pani mówiła o maśle orzechowym i kanapkach z dżemem, domyślam się, że już tu pani była.
Rozbudziłam jej ciekawość.
– Dawno temu – odrzekłam, starając się przybrać obojętny ton. – Wyprowadziliśmy się, kiedy byłam dzieckiem. Mieszkam teraz w Atlancie.
– Pojechałam tam raz. Ładne miasto. – Odeszła.
Atlanta, brama na południe. Przeprowadzka okazała się dla mnie korzystym posunięciem. Wielu moich kolegów ze studiów chciało się dostać do telewizji, lecz ja z jakiegoś powodu zawsze interesowałam się bardziej słowem drukowanym. I wreszcie zaczęłam doświadczać poczucia stabilizacji.
Stażystom po studiach nie płaci się dużo w redakcjach, ale moja matka miała skromną polisę na życie, która pozwoliła mi urządzić niewielkie trzypokojowe mieszkanie. Kupowałam rozważnie rzeczy w sklepach z używanymi meblami i na wyprzedażach. Kiedy mieszkanie było umeblowane, spostrzegłam z przerażeniem, że podświadomie odtworzyłam ogólny efekt salonu w naszym domu w Oldham: błękity i czerwienie w dywanie. Kanapa z niebieską tapicerką i klubowy fotel. Nawet otomana pasowała do całości.
Meble przywoływały tyle wspomnień: ojciec drzemie w klubowym fotelu z nogami wyciągniętymi na otomanie; Andrea przesuwa je bezceremonialnie; ojciec otwiera oczy i uśmiecha się do niesfornej, ukochanej córeczki…
Zawsze chodziłam na palcach, kiedy spał, aby nie zakłócać mu snu. Kiedy Andrea i ja sprzątałyśmy ze stołu po kolacji, zawsze słuchałam z uwagą, jak ożywia się przy drugiej filiżance kawy i opowiada mojej matce, co wydarzyło się tego dnia w pracy. Byłam z niego dumna. Mój ojciec, powtarzałam sobie, ratuje ludziom życie.
Trzy lata po rozwodzie ożenił się ponownie. Do tego czasu złożyłam mu drugą i ostatnią wizytę w Indngton. Nie chciałam być na jego ślubie i nie obeszło mnie, kiedy napisał, że mam młodszego braciszka. Z jego drugiego małżeństwa urodził się syn, którym powi
Po raz ostatni skontaktowałam się z ojcem listownie i poinformowałam go, że mama umarła i chciałabym, aby jej prochy spoczęły w grobie Andrei na cmentarzu Brama Niebios. Jeśli się na to nie zgadza, może ją pochować z jej rodzicami w ich kwaterze na tym samym cmentarzu.
Odpisał, wyrażając mi swoje współczucie, i zawiadomił mnie, że zajmie się tym, o co prosiłam. Zaprosił mnie również do Irvington.
Wysłałam prochy i odrzuciłam zaproszenie.
Zupa cebulowa rozgrzała mnie, a wspomnienia wytrąciły z równowagi. Postanowiłam pójść do pokoju, wziąć kurtkę i przejechać się po mieście. Była dopiero druga trzydzieści, a ja już zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie zaczekałam do jutra z przyjazdem tutaj. Miałam spotkanie z niejakim Martinem Brandem z komisji do spraw zwolnień warunkowych o dziesiątej rano w poniedziałek. Zamierzałam podjąć ostatnią próbę przekonania go, że Rob Westerfield nie powinien zostać wypuszczony z więzienia, ale, jak uprzedził mnie Pete Lawlor, będzie to prawdopodobnie daremny gest.
Na telefonie w moim pokoju mrugało światełko. Dostałam wiadomość, że mam pilnie zadzwonić do Pete’a Lawlora. Odebrał po pierwszym sygnale.
– Wygląda na to, że masz dar zjawiania się we właściwym miejscu o właściwym czasie, Ellie – powiedział. – Otrzymałem przed chwilą wiadomość dalekopisem. Za piętnaście minut Westerfieldowie zwołują konferencję prasową, CNN będzie ją transmitować. Will Nebels, ten facet do wszystkiego, który był przesłuchiwany w związku z zabójstwem twojej siostry, złożył właśnie oświadczenie. Utrzymuje, że widział Paula Stroebela w samochodzie Roba Westerfielda tego wieczoru, kiedy zginęła Andrea. Utrzymuje, że dostrzegł, jak Stroebel wchodzi do garażu, trzymając coś w ręku, a następnie wybiega dziesięć minut później, wsiada do samochodu i odjeżdża.
– Dlaczego Nebels nie opowiedział tej historii przed laty? – spytałam.
– Podobno bał się, że ktoś będzie próbował go obwinić o śmierć twojej siostry.
– Jakim cudem widział to wszystko?
– Był w domu babki Roba. Wykonywał tam wcześniej jakieś naprawy i znał szyfr do alarmu. Wiedział też, że pani Westerfield ma zwyczaj zostawiać gotówkę luzem w szufladach w całym domu. Był spłukany i potrzebował pieniędzy. Myszkował w głównej sypialni, której okna wychodzą na garaż, i kiedy drzwi samochodu się otworzyły, wyraźnie zobaczył twarz Stroebela.
– Kłamie – powiedziałam stanowczo.
– Obejrzyj konferencję prasową – polecił mi Pete – a potem ją opisz. Jesteś reporterem w dziale kryminalnym. – Urwał. – Chyba że to dla ciebie zbyt osobiste.
– Nie – odrzekłam. – Porozmawiamy później.
12
Konferencja prasowa odbywała się w White Plains, w biurze Williama Hamiltona, prawnika, którego wynajęła rodzina Westerfieldów, aby udowodnił niewi
Hamilton otworzył konferencję, przedstawiając się zgromadzonym. Stał między dwoma mężczyznami. Jednego rozpoznałam z fotografii jako ojca Roba, Vincenta Westerfielda. Był dystyngowanym mężczyzną po sześćdziesiątce, ze srebrnymi włosami i patrycjuszowskimi rysami twarzy. Po drugiej stronie Hamiltona wyraźnie zdenerwowany osobnik o nieco kaprawych oczach, który mógł mieć od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu lat, odruchowo prostował i zaciskał splecione palce.
Został przedstawiony jako Will Nebels. Hamilton krótko streścił jego rolę w sprawie.
– Will Nebels przez lata pracował w Oldham jako człowiek do wszystkiego. Często wykonywał drobne naprawy u Dorothy Westerfield w jej wiejskim domu, gdzie znaleziono w garażu ciało Andrei Cavanaugh. Podobnie jak wielu i
Nebels poruszył się nerwowo. Musiał czuć się nieswojo w koszuli, krawacie i garniturze, które z pewnością kazano mu włożyć specjalnie na tę okazję. To stara sztuczka obrony i widziałam ją setki razy w sądzie. Ubrać oskarżonego, ostrzyc go, upewnić się, czy jest gładko ogolony, dać mu koszulę i krawat, nawet jeśli nigdy w życiu nie zapinał kołnierzyka. To samo dotyczy często świadków obrony.
– Źle się czuję – zaczął Nebels ochryple. Zauważyłam, jaki jest wychudzony i blady, i zastanawiałam się, czy to nie jakaś choroba. Pamiętałam go bardzo mgliście. Wykonywał u nas drobne naprawy, ale zapamiętałam go jako dosyć muskularnego. – Jest coś, co mnie męczyło, i kiedy ten pisarz zaczął rozmawiać ze mną o tamtej sprawie, wiedziałem, że muszę zrzucić ten ciężar z serca.
A następnie opowiedział tę samą historię, którą przekazały dalekopisy. Widział, jak Paul Stroebel przyjeżdża do garażu-kryjówki samochodem Roba Westerfielda i wchodzi do środka, trzymając w ręku ciężki przedmiot. Tym przedmiotem miała być, rzecz jasna, łyżka do opon, która posłużyła jako narzędzie zbrodni i którą znaleziono później w bagażniku samochodu Roba Westerfielda.
Potem przemówił Vincent Westerfield.
– Przez dwadzieścia dwa lata mój syn był zamknięty w więzie