Страница 70 из 76
21
Wstała przed szóstą i od razu poszła pod prysznic. Jeszcze przed ósmą zamierzała zwołać ekipę, złożyć Whitneyowi raport i skontaktować się z Karen Stowe.
Yost będzie za kratkami, zanim nadejdzie południe.
– Wygiąda pani na zadowoloną z siebie, pani porucznik – przywitał ją Roarke, wchodząc do kabiny i stąjąc za jej plecami.
– Będę, już za kilka godzin.
– Może mógłbym wcześniej coś dla pani zrobić? Przysunął się bliżej i wziął w dłonie jej piersi.
– Masz ochotę na sporty wodne?
– Zanim się obejrzysz, zdobędę punkty – zaproponował. masując jej ramiona.
– Będę przeszkadzać. – Sięgnęła do tyłu. Jej dłoń zsuwała się niżej, po podbrzuszu, kiedy palce Roarke”a zaczęły delikatnie drażnić jej sutki. – Wysmarowałeś dłonie tym paskudztwem?
Trina twierdzi, że gorąca woda wzmacnia korzystne działanie tego cudu. Na Boga, ta woda jest strasznie gorąca.
– Byłam tu pierwsza. Nawet nie próbuj zmieniać temperatury. – Wzięła głęboki oddech, pozwalając ciału się rozluźnić. Muszę przyznać, że sprawiasz mi tym większą przyjemność nii Trina.
– Pięknie pachnie. – Odwrócił ją do siebie, pochylił się i wtulił twarz w jej szyję. – To morele.
– Mhm – mruknęła Eye, odchylając w tył głowę. – Masz dużo lepszą technikę. Nie przerywaj.
Jej krew zaczynała już wrzeć, a mgła rozkoszy zaćmiła umysł, tak trzeźwy po przespanej nocy. Kłęby pachnącej, ciepłej pary gęstniały, wypełniając jej płuca.
Dłonie Roarke”a szukały jej twarzy, usta przylgnęły do ust Eye.
Chciał ją wypełnić, wziąć ją szybko i gwałtownie, zaspokoić żądzę, która obudziła go tego ranka. Oplotła się wokół jego bioder i rozchyliła spragnione wargi. Jej biodra poruszały się rytmicznie. zapraszając.
Tak, pragnął ją wypełnić, a jednak pozwolił, by to on wypełniła jego.
Podniecało go jej gorące zmysłowe ciało. Ten smak, zapach były mu potrzebny do życia jak powietrze. Prowadził ją na szczyt rozkoszy; z gardła Eye wyrwal się zduszony okrzyk, ciałem wstrząsnęły dreszcze. Czuła jego mięśnie, wiedziała, że ich rozedrgane ciała reagują w identyczny sposób.
Odnaleźli się po to, by się nawzajem leczyć z ran.
Kiedy się kochali, przeszłość przestawała dla nich istnieć.
Podniecona do granic, zarzuciła mu na szyję ramiona.
– Teraz, teraz, teraz!
Wszedł w nią, mocno i zdecydowanie, tak jak tego oboje pragnęli. Krzyknęła, wplątując palce w jego miękkie wilgotne włosy. Podniósł ją, a ona zaplotła wokół niego nogi.
Patrzyli na siebie, ich oddechy się mieszały.
Powoli, głęboko, nie spieszył się, widział, jak oczy Eye zachodzą mgłą. Poddała się niewysłowionej rozkoszy, która wypełniła jej brzuch i serce i zdawała się nie mieć końca.
Eve- to jedno słowo było dla niego wszystkim, o niczym i
Głakała go po plecach. Mając nadzieję, że jego serce odnalazło spokój.
– Chyba jednak nie udało mi się przeszkodzić.
Roześmiał się.
– Następnym razem może ty zdobędziesz kilka punktów. Powąchał jej ramię. Chryste, cudownie pachniesz.
– Nie dziwota, wczoraj Trina wsmarowała we mnie z tonę przeróżnych mazideł. A tak nawiasem mówiąc, to byłeś bardzo pomocny – przypomniała sobie z przekąsem. – Gdzie zniknąłeś, kiedy zagroziła, że m i zaaplikuje któryś z tych zmywalnych tatuaży?
– Byłem zajęty. Gdybyś mi poświęciła choć godzinę w miesiącu, Trina nie musiałaby uciekać się do podstępów. – Uznał, że będzie lepiej, jeśli jej o tym powie, niż gdyby miała się sama dowiedzieć. – Eve, a co do tatuażu…
– Co? – Wybiegła spod prysznica i zamarła przed lustrem z przerażenia. Z trudem powstrzymał wybuch śmiechu. – Nie! To niemożliwe. Zabiję ją.
Patrzyła z niedowierzaniem na swój pośladek.
– Niech to jasna cholera! Ale mnie urządziła. Co to, do diabła, jest? Kucyk? Dlaczego mi wymalowała na tyłku kucyka?
– Jeśli się dokładnie przyjrzeć, to wygląda mi to na osiołka.
– Świetnie, bardzo śmieszne.
– Może chciała ci w ten sposób coś powiedzieć.
– Założę się, że nie zostawiła żadnego zmywacza. Tylko spróbuj komuś o tym powiedzieć…
– Zamykam usta na kłódkę. Wiesz, ten osiołek wydaje się całkiem sympatyczny. Tak zabawnie kopie tylnymi nogami.
– Zamknij się, Roarke, dobrze? – Żeby nie słyszeć jego komentarzy, na wszelki wypadek znikła w suszarce.
Już przed dziewiątą ekipa taktyczna zajęła strategiczne pozycje przy Drugiej Alei. Mieli obserwować, o wszystkim powiadamiać centralę i czekać na dalsze rozkazy. Przyjaciółka Triny chętnie zgodziła się na współpracę i pozwoliła, by po sklepie kręcili się ludzie Eve. Przebrana w odpowiedni strój Peabody zastąpiła pracownika stoiska, a McNab, ubrany z fantazją, na jaką tylko jego stać, odgrywał rolę klienta.
Gdyby go nie znała, Eve nawet przez myśl by nie przeszło, że McNab pracuje dla policji. W skórzanym fioletowo-brązowym kombinezonie i butach do kolan nie wzbudzał najmniejszych podejrzeń.
Eve rozlokowała się w pomieszczeniu ochrony i razem ze Stowe obserwowały na monitorach, co dzieje się w sklepie.
– Zanim się zacznie, chciałam ci podziękować za to, że dotrzymałaś słowa.
– Drobiazg. Po prostu to zróbmy. – Eve spojrzala na długą lufę miotacza uczepionego ti pasa agentki. – Chcę go żywego.
Stowe wyjęła broń i pokazała Eve. Siła rażenia ustawiona była na średni zasięg.
– Długo nad tym rozmyślałam. Chciałam to inaczej rozwiązać. Wyobrażałam sobie tę chwilę… – Schowała miotacz. – Wiem, że to nie przywróci życia Wi
Peabody, znudzona staniem za ladą, pokręciła się chwilę po salonie, po czym podeszła do oglądającego kosmetyki McNaba.
– Przepraszam za wczorajszą awanturę. Wiem, że komentarz był bardzo nie na miejscu.
McNab rozpamiętywał zniewagę przez całą noc. Analizował zachowanie Peabody. Czy ona musi dziś tak ślicznie wyglądać? Dlaczego włożyła tę zwiewną sukienkę i umalowała usta różową pomadką? Chce go nerwowo wykończyć?
– Nie ma o czym mówić.
– Jeśli nie ma o czym mówić, za chwilę zrobimy to samo. Pracujesz dla Feeneya, a ja dla Dallas. To oznacza, że będziemy się często widywać. Może popełniliśmy błąd, w ogóle to zaczynająć, ale nie widzę powodu, dla którego nasze prywatne sprawy miałyby wpływać na obowiązki służbowe.
– Uznałaś, że to był błąd? Ot, tak, zwyczajnie?
Chciała się odciąć, ale powstrzymała nerwy na wodzy.
– Nie, niezupełnie. Wcale nie uważam tego za błąd. Po prostu coś się popsuło. – A teraz nie miała pojęcia, jak to naprawić, choć bardzo tego chciała. Skąd mogła przypuszczać, że tak jej będzie brakowalo tego chudzielca?
– Spróbujmy zachowywać się jak dawniej, nie rozpamiętujmy tego, co się stało.
Tak, on też chciał zachowywać się jak dawniej. Chciał wrócic do kantorka i zupełnie inaczej to rozegrać.
– W porządku. Mnie to pasuje.
– Dobrze. To bardzo dobrze. – Wcale nie było dobrze. Posłuchaj, może moglibyśmy… – Urwała, bo do sklepu wszedł klient.
McNab zaklął pod nosem. Wyprostował się, wziął głęboki oddech i postanowił przećwiczyć swój tekst o nowym serum regeneracyjnym do włosów.
Eve zerknęła na zegarek. Jedenasta trzydzieści osiem. Ekspedientka dobrze sobie radziła. Najwyraźniej Peabody i McNab zawarli rozejm.
Miała nadzieję, że Feeney i Roarke radzą sobie równie dobrze. Już miała zadzwonić do nich do hotelu, by się upewnić, kiedy odezwał się brzęczyk komunikatora.
– Dallas.
– Pani porucznik, podejrzany zaraz u was będzie. Jest pieszo. Idzie Drugą Aleją, kieruje się na południe. Właśnie minął Dwudziestą Czwartą. Jest sam. Ubrany w brązowy płaszcz i ciemnobrązowe spodnie.
– Potwierdziłeś identyfikację?
– Tak. Mamy go na wizji. Za jakieś trzydzieści sekund powinien być w waszym zasięgu.
– Zostańcie na miejscu. Nie ruszajcie się i czekajcie na dalsze rozkazy. Peabody, McNab, jesteście gotowi?