Страница 67 из 76
– Za dużo tu nieścisłości. Roarke, nie miałeś prawa go puszczać. Nie miałeś prawa wtrącać się do spraw policji. Po i wyrzucałeś go z powrotem na ulicę?
– Eve…
– Niech to cholera, Roarke! Niech to jasna cholera! Dwoje ludzi nie żyje. Yost próbował zabić Summerseta. Przez dwie godziny znęcałam się nad Vince”em Lane”em, próbująć wydobyć z niego szczegóły. Nastraszyłam go, więc będzie trzymał gębę na kłódkę i nie zaalarmuje wspólników. Wytargowałam, że będzie mu postawiony tylko jeden zarzut, załatwiłam, że będzie podlegał programowi ochrony świadków, zmusiłam, żeby udał, że ma problemy zdrowotne. Wezwano karetkę i przewieziono go do szpitala. Dupek trafił na oddział dla VIP-ów, jest tak nafaszerowany narkotykami, że nikt się z nim nie dogada.
– Mądre posunięcie. Gdybyście go nie odurzyli narkotykami, wątpię, żeby dochował tajemnicy. Liza też w tym uczestniczy, więc dobrze, że nie śpi w jej łóżku.
Podniosła ręce, zacisnęła pięści i odwróciła się, próbując opanować gwałtowny wybuch wściekłości.
– Tak, bardzo mądre. A ty puściłeś Co
– Nie rozmawiał z Naplesem.
– Nie chrzań. Na pewno…
– Nie zrobił tego – rzeki Roarke z przekonaniem. – Gdybym w to nie wierzył albo gdybym miał jakiekolwiek wątpliwości co do jego szczerości, zrobiłbym coś dużo gorszego niż wystawienie go policji. Ale ja nie mam wątpliwości. Eye, nie mogłem ci go wystawić. Nie liczę, że to zrozumiesz.
– To bardzo ładnie z twojej strony. Mam nadzieję, że kiedy następnym razem znajdziemy zwłoki ze srebrną linką na szyi, zrozumiesz, że przez twoje chore poczucie lojalności zginął człowiek.
Nie odpowiedział. Patrzył na nią długą chwilę, a w jego płonących błękitnych oczach dostrzegła ból, jaki mu zadała.
Tak, wiem, jak kogoś zranić, pomyślała ponuro.
Odwrócił się w stronę komputera.
– Mam wszystkie dane na temat skoku. Skopiowałem je dla ciebie. Moja ochrona już wie, więc sobie poradzi, ale podejrzewam, że chciałabyś przy tym być. Naples i cała reszta pojawi się tu w ciągu najbliższych trzydziestu sześciu godzin.
A jeśli do tego czasu ktoś zginie? Roarke nie mógł uwolnić się od tej myśli. A jeśli poświęciłem życie przyjaciela, by ratować przyjaciela?
– Co do pytań… – zaczął, ale się wycofał. – Eye, ja się już nie zmienię – powiedział cicho. – Starałem się, jak mogłem, próbowałem się od tego uwolnić, ale wiem, że nigdy nic będę i
Zaczekała, aż komputer zakończy zadanie, po czym wziął dyskietkę, którą jej zaproponował.
– Mam nadzieję, że sobie na to zasłużył – rzuciła, wychodzą. Najpierw zwołała ekipę i zarządziła odprawę w jej omowym gabinecie, następnie udała się do pokoju zajmowanego przez Micka, licząc, że może znajdzie tam jakieś wskazówki co do miejsca, w którym mógł się ukryć.
Właśnie rozbebeszała biurko, kiedy w progu pojawił. Summerset. Na jej widok stanął jak wryty.
– Ależ, pani porucznik! To antyk! Autentyczny chippendale, należy mu się szacunek.
– Wielu rzeczom należy się szacunek i co z tego? – Odstawiła na bok pustą szufladę i przystąpiła do przeszukiwania łóżka. Najpierw zerwała poszewkę i prześcieradło.
Dość tego! Wystarczy! – Kamerdyner chwycił za drugi koniec kołdry. To jedwab i autentyczne irlandzkie koronki.
– Słuchaj, mądralo. Czuję, że zaraz rozwalę jakiś wścibski nochal. Uważaj, bo to może być twój. – Szarpnęła, on nie pozostał dłużny. Przez chwilę mierzyli się wściekłym wzrokiem.
Nagle puściła i z zadowoleniem patrzyła, jak Summerset traci równowagę, potyka się o stopień i ląduje na ścianie.
– Kiedy wyjechał? Pytam o Co
Summerset z trudem łapał powietrze.
– Posłuchaj, przecież wiesz, co zrobił i jakie miał plany. Roarke na pewno ci powiedział. – Oczywiście, ciebie poinformował, ale mnie już nie zdążył, pomyślała z rozgoryczeniem. -Chce, żeby mu to uszło na sucho?
– To nie zależy ode mnie.
– Do diabła! Nasłali na ciebie Yosta.
– Mick nie miał z tym nic wspólnego.
Podniosła ręce i kopnęła łóżko z taką wściekłością, że Summerset od razu odzyskał siłę i czym prędzej podbiegł sprawdzić, czy czegoś nie zniszczyła.
– Ludzie, co się z wami dzieje? Co
– A jaki miał wybór? – Stwierdziwszy z ulgą, że zabytkowe łoże jest całe, Summerset odwrócił się do Eye. – Czyżbyś nadal, po tym wszystkim, zupełnie go nie rozumiała?
– A czy on mnie rozumie?
Kamerdyner zwinął kołdrę i położył ją na łóżku. Czuł, że po tym, co dla niego rano zrobiła, należą jej się pewne wyjaśnienia.
– Uważa pani, że mąż panią zdradził, broniąc przyjaciela.
– Przyjaciele się nawzajem nie okradają.
Sununerset uśmiechnął się.
– Mick patrzył na to inaczej. Roarke, w głębi duszy, także. Ale nie pani. Pani się złości i ma do tego prawo. Pani złość minie ale Roarke zawsze będzie odczuwał ból. Tego pani chce? – Wyszedł z pokoju.
Zmęczona, sfrustrowana, usiadła ciężko na łóżku. Po chwili przy jej nogach pojawił się Galahad i nie namyślając się, wskoczył na lóżko. Okręcił się trzy razy wokół własnego ogona, z entuzjazmem podreptał po jedwabnej kołdrze, usiadł i spojrzał Eve w oczy.
– Nawet nie zaczynaj. Spałeś z tym typem. Na miłość boską, Galahad, nie masz wstydu.
Postawiła na nogach cały wydział, choć nie liczyła, że znajdą Micka Co
Wiedziała, że nawet jeśli odwołają skok, Yost nie odstąpi od wypełnienia kontraktu. Zlecono mu usunięcie Summerseta, na pewno nie zostawi tej sprawy otwartej. To nie w jego stylu. Tak, dzięki temu będzie miała więcej czasu.
Jeśli jej się poszczęści, Yost doprowadzi ją do Naplesa. Nie zamknie dochodzenia, dopóki obaj nie trafią za kratki.
– Zakładamy, że hotel ciągle jest ich celem – zwróciła się do ekipy. – Wszystko jest już przygotowane. Nawet gdyby się dowiedzieli, że Co
– Jeśli Co
– Możliwe, tego też się spodziewamy. Nasi ludzie są przygotowani na wszelkie zmiany planu.
– Będziemy musieli być w kontakcie z Roarkiem i jego ekipą zabezpieczającą – zauważył McNab.
– Wiem. Feeney, porozmawiasz o tym z moim mężem. Wskazała głową boczne drzwi.
Feeney podniósł się, zapukał i wszedł do środka.
– Macie tak długo analizować informacje od Co
Peabody zerknęła w stronę McNaba, ale szybko odwróciła wzrok. Po chwili znów na niego spojrzała. Miała serdecznie dość tej cichej wojny. W końcu nie ona zawiniła. To on od razu wskoczył w objęcia jakiejś rudej wywłoki. Plotki szybko się roznoszą, oczywiście, że słyszała o orgii. Łajdak.
– Dobrze się bawiłeś na randce?
– O tak, było bosko.
– Mam cię gdzieś.
– Czy to zaproszenie?
Pociągnęła nosem.
– Nie spotykam się idiotami, którzy lecą na każdą lalę
– A ja nie spotykam się z idiotkami, które lecą na facetów do wynajęcia – odciął się McNab.
– Faceci do wynajęcia przynajmniej wiedzą, jak traktować kobietę.
– Jasne, jeśli się im wystarczająco dużo zapłaci. – Skrzyżował nogi i z uwagą przyglądał się czubkom swoich nowych butów powietrznych. – Co jest. Peabody? Charles nie ma dla ciebie czasu? Wyglądasz jak kobieta, która ma tego za mało
– Pocałuj mnie w dupę, McNab.
– Z przyjemnością, Peabody. Dla ciebie mogę to zrobić nawel za darmo.