Страница 52 из 76
– Tak, rozumiem.
Pokiwała głową i przymknęła oczy.
– Po studiach przeniosła się do Paryża. Znalazła tam pracę. Chciała zmieniać świat, chciała zdobyć jak najwięcej doświadczeń. Kilka razy ją odwiedziłam. Mieszkała w ładnym apartamencie, w centrum miasta. Znała wszystkich sąsiadów. Miała takiego dziwnego psa, wabił się Jacques. Kochało się w niej z tuzin facetów. Prowadziła wystawne życie i bardzo ciężko pracowała. Uwielbiała swoją pracę i politykę. Kiedy przyjeżdżała do Waszyngtonu, zawsze się spotykałyśmy. Mogłyśmy się nie widzieć całymi miesiącami, ale kiedy w końcu się zeszłyśmy, było tak, jak gdyśmy się w ogóle nie rozstawały. Nie było między nami żadnego dystansu. Obie robiłyśmy to, o czym marzyłyśmy. Było po prostu cudownie. Mniej więcej tydzień przed… przed tym, jak to się stało, zadzwoniła do mnie. Byłam w terenie, wiadomość odebrałam dopiero kilka dni później. Nie mówiła zbyt wiele, właściwie tylko, że dzieje sę coś dziwnego i że musi ze mną o tym porozmawiać. Wyglądała na zdenerwowaną, może trochę zaniepokojoną. Powiedziała, że mam nie dzwonić do niej do pracy ani do domu. Zostawiła numer podręcznego łącza, nowy. Zdziwiłam się, ale tak naprawdę się tym nie zainteresowałam. Było już późno, więc postanowiłam skontaktować się z nią następnego dnia i poszłam spać. Najzwyczajniej w świecie położyłam się do łóżka i zasnęłam jak zasrane niemowlę. Szlag by to trafił.
Jednym haustem dopiła drinka.
– Rankiem obudził mnie dzwonek łącza. Sprawa, którą wtedy prowadziłam, zaczęła się komplikować i musiałam natychmiast jechać do biura. Nie miałam czasu, żeby przed wyjściem porozmawiać z Wi
– Nie żyła – dokończyła Eye.
– Tak, już nie żyła. Jej ciało znaleziono za miastem, przy drodze. Została pobita, zgwałcona, a na końcu uduszona. Zmarła dwa dni po tym, jak dostałam jej wiadomość. Mogłam jej pomóc, miałam na to całe dwa dni. Nie zadzwoniłam do niej. Gdybym to ja chciała się z nią skontaktować, na pewno by się do mnie odezwała. Choćby nie wiem co. Nigdy nie była tak zajęta, żeby mi odmówić pomocy.
– Więc włamałaś się do jej akt i wymazałaś informację o waszej znajomości.
– Biuro nie pochwala osobistego zaangażowania. Gdyby wiedzieli, dlaczego szukam Yosta, nigdy by mi nie pozwolili zajmować się tą sprawą.
– Czy Jacoby o tym wie?
– On jest ostatnią osobą, której bym o tym powiedziała. Cn zamierzasz zrobić?
Eve przyglądała się jej twarzy.
– Mam przyjaciółkę. Poznałyśmy się, kiedy ją przymknęłam. Nigdy wcześniej nie miałam przyjaciółki. Gdyby coś jej do końca życia szukałabym sprawcy.
Stowe westchnęła niepewnie i zerknęła gdzieś w bok.
– Jasne – rzuciła w końcu.
– To, że rozumiem, czym się kierowałaś, nie znaczy, że będę cię kryła. Twój kolega to narwaniec i skończony dureń, ale wiem, że ty taka nie jesteś. Zakładam, że będziesz na tyle sprytna, by przyznać mi rację. Gdybyście się nie wtrącili, ten skurwiel Yost byłby już za kratkami.
Z bólem, ale jednak, Stowe spojrzała prawdzie w oczy.
– Wiem. To tak samo moja wina, jak i Jacoby”ego. Za bardzo zależało mi na tym, żebym to ja go przymknęła. Tak bardzo, że zaryzykowałam. Więcej nie popełnię tego błędu.
– Pokaż mi swoje karty. Twoja przyjaciółka pracowała w ambasadzie. Powiedz, czego się tam dowiedziałaś?
– Prawie niczego. Nawet u siebie trudno się przebić przez mur protokołu dyplomatycznego i polityki, a co dopiero w obcym kraju! Z początku Francuzi uznali, że jej śmierć była wynikiem kłótni kochanków. Jak wspomniałam, miała wielu facetów. Wiedziałam, że to przykrywka, sama zaczęłam w tym szperać. Zrobili zestawienie porównawcze i wyszło im, że najprawdopodobniej to dzieło Yosta, ale kiedy dokładniej się w tym rozejrzeli, zamknęli całą sprawę.
– Dlaczego?
– Po pierwsze, nic na nią nie mieli. Była czystajak łza. Zadnych związków, z nikim, kto mógłby zlecić taki kontrakt. Facetów, z którymi się spotykała, nie było stać na opłacenie mordercy, nawet gdyby chcieli. Zresztą oni po prostu do tego nie pasowali. Wi
– I?
– Miała być tłumaczem dla syna ambasadora podczas dyplomatycznego spotkania z Niemcami i Amerykanami. Chodziło o jakiś międzynarodowy projekt pozaplanetarny. Budowa nowej stacji łączności. Ciągłe spotkania i rozjazdy to praktycznie jedyne, czym zajmowała się w ciągu ostatnich trzech tygodni przed śmiercią. Zdobyłam nazwiska głównych graczy, ale kiedy zaczęłam szukać, uruchomiłam wiele blokad. To ważni, bogaci i świetnie zabezpieczeni faceci. Musiałam się wycofać. Gdybym zbyt mocno naciskała, odsunięto by mnie od śledztwa.
– Podaj te nazwiska.
– Mówiłam ci, że lepiej w to nie wchodzić.
– Po prostu podaj mi nazwiska. Sama będę się martwić, kiedy już w to wejdę.
Stowe wzruszyła ramionami, wyjęła z torebki elektroniczny notatnik i odszukała nazwiska.
– Jacoby sfiksował na twoim punkcie – powiedziała, podając Eve notatnik. – Od samego początku się na ciebie uwziął. Nie spocznie, dopóki ci nie przyłoży i sam nie przymknie Yosta.
– Już się boję. – Eye uśmiechnęła się szeroko, kopiując dane do swojego komputera.
– On ma znajomości i wpływy. Nie powi
– Takie pasożyty jak on zawsze traktuję poważnie. Posłuchaj, zrobimy tak. Jeszcze dziś prześlesz mi na mój domowy komputer wszystko, co na ten temat wiesz, dane, tropy, przypuszczenia.
– Na miłość boską…
– Wszystko – powtórzyła ostro Eye. – Nie próbuj mnie oszukiwać, bo pogrzebię cię, zanim nadejdzie ranek. Masz mnie informować o każdym waszym kroku, o wszystkim, czego się dowiecie, o każdym śladzie, na jaki traficie.
– Wiesz co, już zaczynałam wierzyć, że zależy ci tylko na tym, żeby go powstrzymać. Chodzi o sławę, prawda? O to, kto na koficu zbierze gratulacje.
– Jeszcze nie skończyłam – powiedziała łagodnie Eye. – Jeśli będziesz grać uczciwie, a ja pierwsza go namierzę, dam ci cynk. Zrobię wszystko, żebyś wzięła udział w akcji i osobiście go przymknęła.
Stowe otworzyła drżące usta, ale po chwili się opanowała.
– Wi
E ye wsiadła do samochodu i zerknęła na zegarek. Dochodziła dziewiąta, a to znaczyło, że w żaden sposób nie zdąży wrócić do domu, przebrać się w coś wystrzałowego i dotrzeć na przyjęcie przed umówioną godziną.
Miała dwie możliwości. Mogła zrobić to, na co naprawdę miała ochotę: wypiąć się na uroczystą kolację, wrócić do domu, wziąć gorący prysznic i zaczekać na wiadomości od Stowe.
Albo mogła iść prosto do restauracji. W ubraniu, w którym przez cały dzień pracowała, usiądzie przy srebrnym stoliku z olśniewającym widokiem na miasto i przez cały wieczór będzie konwersować z bandą znudzonych bogaczy, z którymi nie ma nic wspólnego. A potem, kiedy zrobi się bardzo późno, wróci do domu, prawdopodobnie na lekkim rauszu, i będzie pracować, az oczy same jej się zamkną.
Miotała się między poczuciem obowiązku a pragnieniem, w końcu ciężko westchnęła i ruszyła w kierunku centrum.
Postanowiła załatwić jeszcze jedną sprawę. Wyjęła łącze, nacisnęła numer Mavis.
Z głośnika ryknął ogłuszający hałas, jeszcze zanim na ekranie pojawiła się twarz przyjaciółki. Na lewej kości policzkowej miała nowy zmywalny tatuaż; zdaje się, że przedstawiał zielonego karalucha.
– Cześć, Dallas! Zaczekaj sekundkę. Jesteś w swoim samochodzie? Czekaj, posłuchaj tego?
– Mavis…
Ale Mayis znikła. Po chwili pojawiła się i to na pasażerskim siedzeniu w samochodzie.
– Jezu Chryste!