Страница 66 из 75
Jego uśmiech stał się szerszy.
– Widzi pani, obydwoje nienawidzili Pandory. Jerry z wiadomych powodów, a Justin dlatego, że powiedziałem mu, iż to Pandora zajmuje się dystrybucją Nieśmiertelności. Justin zrobiłby wszystko, by ochronić Jerry. Dosłownie wszystko. Ja natomiast nie byłem z nikim emocjonalnie związany. Z Pandorą łączył mnie tylko seks. Seks, pani porucznik, i interesy.
Eve zapukała do pokoju, w którym Casto przesłuchiwał Jerry. Kiedy wychylił głowę zza uchylonych drzwi, Dallas spojrzała na kobietę siedzącą przy stole.
– Muszę z nią porozmawiać.
– Ona już opada z sił. Dzisiaj nie da się z niej wiele wyciągnąć. Adwokat sugeruje, żebyśmy zrobili przerwę.
– Muszę z nią porozmawiać – powtórzyła Eve.
– Jaki byłeś dla niej w czasie przesłuchania?
– Ostry i nieustępliwy.
– Dobrze, dla odmiany trochę spuszczę z tonu.
– Eve wśliznęła się do pokoju.
Zdała sobie sprawę, że ciągle ma w sercu współczucie dla tej kobiety. Jerry nerwowo rozglądała się na wszystkie strony. Twarz miała ściągniętą, rozdygotane ręce.
– Jesteś głodna? – spytała cicho Eve.
– Nie. – Jerry przesunęła wzrokiem po ścianach. – Chcę wrócić do domu. Chcę się zobaczyć z Justinem.
– Zobaczymy, czy uda się zorganizować wam spotkanie. Będzie musiało odbyć się pod nadzorem policji. – Nalała wody do szklanki. – Może się napijesz, zrobimy sobie chwilę przerwy? – Przyłożyła rozdygotane dłonie Jerry do szklanki, po czym podniosła ją do drżących ust modelki. – Wiem, że bardzo cierpisz. Przykro mi. Nie mamy nic, co mogłoby złagodzić głód. Za mało wiemy o tym narkotyku, a nie chcielibyśmy podać ci czegoś, co okazałoby się szkodliwe.
– W porządku. Nic mi nie jest.
– To niesprawiedliwe. – Eve zajęła miejsce. -Redford wpędził cię w nałóg. Przyznał się do tego.
– Nic mi nie jest – powtórzyła Jerry. – Jestem tylko zmęczona. Muszę się napić mojego soku proteinowego. – Spojrzała błagalnie na Eve. – Czy mogłabym dostać choć trochę, żeby odzyskać siły?
– Wiesz, że to niebezpieczne, Jerry. Wiesz, co ten narkotyk z ciebie robi. – Zwróciła się do adwokata. – Paul Redford przyznał, że dostarczał pani Fitzgerald nielegalną substancję pod pretekstem uruchomienia wspólnego przedsięwzięcia. Uważamy, że pańska klientka nie wiedziała o uzależniających właściwościach tego środka. W tej chwili nie mamy zamiaru oskarżać pani Fitzgerald o używanie narkotyków.
Zgodnie z oczekiwaniami Eve, adwokat wyraźnie się rozluźnił.
– W takim razie, pani porucznik, chciałbym postawić wniosek o zwolnienie mojej klientki i umieszczenie jej w klinice odwykowej. Dobrowolne.
– To da się załatwić. Jeśli pańska klientka zgodzi się jeszcze na kilka minut rozmowy, będzie mi łatwiej skompletować akt oskarżenia przeciw Red-fordowi.
– Czy wszystkie zarzuty związane z narkotykami zostaną wycofane, jeśli pani Fitzgerald okaże gotowość do współpracy?
– Wie pan, że nie mogę tego obiecać. Zapewniam, że poproszę prokuratora o wyrozumiałość l przy rozpatrywaniu zarzutu posiadania narkotyków j i zamiaru ich dystrybucji.
– A Justin? Wypuścicie go? Eve spojrzała na Jerry. Miłość jest jak kula j u nogi, pomyślała.
– Czy uczestniczył w transakcjach?
– Nie. Chciał, żebym się z tego wycofała. Kiedy dowiedział się, że jestem… uzależniona, nalegał, żebym poszła na odwyk, przestała pić ten napój. Ja naprawdę chciałam to zrobić, ale nie mogłam.
– Tej nocy, kiedy zginęła Pandora, pokłóciłyście się ostro.
– Z Pandorą nie można było się nie kłócić. Ziała nienawiścią do mnie. Myślała, że uda jej się odzyskać Justina. Ale tej suce wcale na nim nie zależało. Chciała po prostu mnie upokorzyć. Mnie i jego.
– Justin nie wróciłby do niej, prawda, Jerry?
– Nienawidził jej równie mocno, jak ja. – Podniosła ręce do ust i zaczęła gryźć wypielęgnowane paznokcie. – Cieszymy się, że ona nie żyje.
– Jerry…
– Mam to gdzieś – wybuchnęła i obrzuciła swojego adwokata pełnym gniewu spojrzeniem. – Zasługiwała na śmierć. Chciała mieć wszystko, za wszelką cenę. Od razu byłabym gwiazdą kolekcji Leonarda, gdyby Pandora się nie dowiedziała, że chcę wziąć udział w pokazie. Uwiodła więc Leonarda i skłoniła do tego, by zaangażował ją na moje miejsce. A rola gwiazdy powi
– Czy tamtej nocy Justin poszedł z tobą do mieszkania Leonarda?
– Pani porucznik, co to ma znaczyć?
– Zadałam pytanie pana klientce. No więc, Jerry, jak było? Poszedł z tobą?
– Nie, oczywiście, że nie. Wcale… wcale tam nie poszliśmy. Wypiliśmy kilka drinków i wróciliśmy do domu.
– Drwiłaś z niej, prawda? Wiedziałaś, jak ją rozdrażnić. Musiałaś uzyskać pewność, że Pandora pójdzie do Leonarda. Czy Redford skontaktował się z tobą, powiedział ci, kiedy wyszła z mieszkania?
– Nie, nie wiem. Mieszasz mi w głowie. Mogłabym się czegoś napić? Potrzebuję mojego soku.
– Piłaś go tamtej nocy. Dzięki niemu stałaś się silna. Wystarczająco silna, by zabić. Pragnęłaś śmierci Pandory. Zawsze stała ci na drodze. A jej pigułki działały lepiej, skuteczniej niż twój napój. Chciałaś je mieć, prawda, Jerry?
– Tak. Ona młodniała na moich oczach. Była coraz szczuplejsza. Ja muszę uważać na każdy cholerny kęs, a ona… Paul powiedział, że może zdoła wyciągnąć od niej te pigułki. Justin kazał mu trzymać się ode mnie z daleka. Ale Justin nic nie rozumie. Nie wie, jak człowiek się czuje po tych prochach. Jakby był nieśmiertelny – powiedziała ze zjadliwym uśmiechem. – Na Boga, dajcie mi chociaż łyk!
– Tamtej nocy wymknęliście się z apartamentu Justina tylnym wyjściem i poszliście do Leonarda. Co stało się potem?
– Nie wiem. Mam mętlik w głowie.
– Czy uderzyłaś ją laską? Nie mogłaś przestać jej bić, prawda?
– Chciałam jej śmierci. – Jerry zaszlochała i położyła głowę na stole. – Chciałam jej śmierci. Na Boga, pomóż mi. Powiem ci, co tylko zechcesz, ale pomóż mi.
– Pani porucznik, zeznania składane pod przymusem fizycznym i psychicznym nie mogą być wykorzystywane podczas rozprawy.
Eve spojrzała na zapłakaną kobietę po drugiej stronie stołu i wyjęła z kieszeni komunikator.
– Wezwijcie tu lekarza – powiedziała. -1 zorganizujcie transport do szpitala dla pani Fitzgerald. Pod eskortą.
19
– Jak to, nie zamierzasz jej aresztować? – Oczy Casto rozbłysły gniewem. – Przecież przyznała się, do jasnej cholery.
– To nie było przyznanie się – odparła Eve. Była śmiertelnie zmęczona i miała serdecznie dosyć siebie samej. – Była w takim stanie, że powiedziałaby wszystko, co by jej kazano.
– Jezu Chryste, Eve. Jezu Chryste. – Próbując się uspokoić, Casto zaczął gorączkowo chodzić tam i z powrotem po wyłożonym białymi płytkami korytarzu szpitalnym. – Miałaś ją w garści.
– Gówno prawda. – Potarła bolącą skroń. – Casto, ta kobieta była w takim stanie, że przyznałaby się, że to ona osobiście przybiła Chrystusa do krzyża, gdybym obiecała jej działkę narkotyku. Jeśli aresztuję ją na tej podstawie, jej adwokaci obalą akt oskarżenia na wstępnej rozprawie.
– Nie obchodzi cię żadna rozprawa. – Wracając do Eve, minął Peabody, patrzącą na niego z zaciśniętymi ustami. – Uderzyłaś w jej słaby punkt, jak na gliniarza z krwi i kości przystało. Ale teraz zmiękłaś. Żal ci tej kobiety, i tyle.
– Nic ci do tego – fuknęła Eve. – Nie pouczaj mnie, jak mam prowadzić dochodzenie. Jestem oficerem prowadzącym śledztwo, więc odpieprz się.
Casto zmierzył ją spojrzeniem.
– Chyba nie chcesz, żebym porozmawiał o tym z twoimi przełożonymi?
– Grozisz mi? Rób, co chcesz. Ja pozostaję przy swojej opinii. Fitzgerald przejdzie kurację odwykową, choć pewnie na krótką metę niewiele jej to pomoże, i dopiero wtedy przesłuchamy ją ponownie. Dopóki nie uznam, że jest w stanie logicznie myśleć, nie przedstawię jej żadnych zarzutów.