Страница 59 из 75
– Może być?
Roarke zmarszczył brwi, oglądając małe nożyczki do manikiuru.
– Może być. – Przez chwilę grzebał ostrzami w zamku, po czym się odsunął. – Proszę bardzo.
– Jesteś w tym naprawdę dobry.
– To jeden z wielu talentów, jakimi obdarzył mnie los.
– Jasne. – Napełniła torebkę na dowody płynem z butelki. – Tyle powi
– Czy mam zamknąć butelkę? To zajmie mi tylko chwilę.
– Nie zawracaj sobie tym głowy. Po drodze wpadniemy do laboratorium.
– Po drodze dokąd?
– Tam, gdzie już wysłałam Peabody. Pod tylne drzwi Justina Younga. – Ruszyła w stronę wyjścia, uśmiechając się do Roarke'a. – Wiesz, w jednym zgadzam się z Jerry. Mam dobry gust, jeśli chodzi o mężczyzn.
– Moja droga, twój gust jest bez zarzutu.
17
Zdaniem Eve, związek z bogatym facetem miał wiele minusów, ale i jeden przeogromny plus. Jedzenie. W czasie jazdy przez miasto zdążyła na-pchać się potrawką z piersi kurczaka, pochodzącą z autokucharza zainstalowanego w samochodzie Roarke'a.
– Chyba w żadnym i
– Gdyby nie ja, żywiłabyś się tylko hamburgerami sojowymi i sterylnymi jajkami w proszku.
– Nie znoszę sterylnych jajek w proszku.
– No właśnie. – Był zadowolony, słysząc je śmiech. – Dawno nie widziałem cię w tak dóbr nastroju.
– Wszystko zaczyna się układać po mojej mojemu Roarke. W poniedziałek zarzuty przeciw Mavis zostaną wycofane, a do tego czasu dopadnę tych drani. Chodziło o pieniądze – powiedziała, wybierając palcami ziarenka ryżu. – Cholerne pieniądze. Ci troje mieli za pośrednictwem Pandory dostęp do Nieśmiertelności, ale to ich nie zadowalało. Też chcieli zarobić,.
– Dlatego zwabili ją do mieszkania Leona i tam zabili.
– Pewnie to ona zaproponowała, żeby tam spotkać. Nie zamierzała ustąpić, była gotowa nać do walki. Ułatwiła im zadanie. A przyjście Mavis okazało się niezwykle korzystnym zbiegłe okoliczności. W przeciwnym razie wrobiliby w Leonarda.
– Nie chciałbym podawać w wątpliwość bystrości i przenikliwości twojego umysłu, ale dlaczego po prostu nie zatłukli jej w jakimś ciemnym zaułku? Jeśli twoje podejrzenia są trafne, to Pandora nie była ich pierwszą ofiarą.
– Widocznie tym razem uknuli bardziej perfidny plan. – Wzruszyła ramionami. – Hetta Mop stanowiła dla nich potencjalne zagrożenie, spotkał się z nią, dokładnie o wszystko wypytał, po czym jej się pozbył. Boomerowi mogło się w łóżku coś wypsnąć.
– On był następny.
– Za dużo wiedział, za dużo miał. Prawdopodobnie nie znał całej trójki. Ale był w kontakcie co najmniej z jednym z głównych podejrzanych i po spotkaniu z tą osobą w klubie zaczął się ukrywać. Oni jednak go znaleźli, skatowali i zabili. Ale nie mieli czasu, żeby zabrać narkotyki z jego pokoju.
– I wszystko to dla pieniędzy?
– Owszem, chodziło o pieniądze, a także, jeśli wyniki zamówionej przeze mnie analizy będą zgodne z moimi oczekiwaniami, o Nieśmiertelność. Pandora ją brała, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem przekonana, że Jerry Fitzgerald zazdrościła jej sukcesu. A tu nagle pojawił się środek, który sprawia, że człowiek czuje się odmłodzony i bardziej seksowny. To mogło otworzyć Jerry drogę do wielkiej sławy i wielkich pieniędzy.
– Ale to trucizna.
– To samo mówią o papierosach, a od czasu do czasu widzę, jak je palisz. – Uniosła brwi. – W drugiej połowie dwudziestego wieku seks bez zabezpieczeń groził śmiercią, mimo to ludzie dalej chodzili do łóżka z nieznajomymi. Pistolety zabijają, minęły jednak dziesiątki lat, zanim udało nam się wprowadzić zakaz ich posiadania. A poza tym…
– Dobrze, dobrze, rozumiem. Większość z nas uważa się za nieśmiertelnych. Czy zrobiliście Redfordowi testy?
– Tak. Jest czysty. Co nie znaczy, że na jego rękach nie ma krwi. Zamknę tych troje na najbliższe pięćdziesiąt lat.
Roarke zatrzymał wóz na światłach i spojrzał na Eve.
– Eve, chcesz, żeby odpokutowali za zabójstwo, czy za to, że próbowali zniszczyć życie twojej przyjaciółce?
– Czy to ma znaczenie?
– Dla ciebie, tak.
– Skrzywdzili ją – wycedziła Eve. – Przez nich przeżyła prawdziwe piekło. Zmusili mnie, żebym jeszcze bardziej ją pogrążyła. Straciła pracę, załamała się. Muszą za to zapłacić.
– W porządku. Chciałbym tylko coś powiedzieć.
– Nie chcę słyszeć umoralniającej gadki z ust włamywacza.
Roarke wyjął chusteczkę i otarł podbródek Eve.
– Następnym razem, kiedy będziesz chciała powiedzieć, że nie masz rodziny – zaczął łagodnym tonem – dobrze się zastanów. Mavis to twoja rodzina.
Eve otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale się rozmyśliła.
– Ja tylko wypełniam swoje obowiązki – stwierdziła wreszcie. – Jeśli czasami sprawia mi to czysto osobistą przyjemność, co w tym złego?
– Nic. – Pocałował ją delikatnie i skręcił w lewo
– Chcę podjechać na tyły tego budynku. Na następnym skrzyżowaniu polecisz w prawo, a potem…
– Wiem, jak tam dojechać.
– Nie mów, że i ten apartamentowiec jest twój
– Dobrze, nie powiem. A propos, gdybyś spyta mnie o system monitoringu zainstalowany w domu Younga, oszczędziłbym ci, a właściwie Feeneyowi,j sporo pracy. – Kiedy Eve prychnęła gniewnie uśmiechnął się szeroko. – Jeśli posiadanie dużych kawałków Manhattanu sprawia mi czysto osobistą przyjemność, to co w tym złego?
Odwróciła się do okna, by nie zobaczył uśmiechu na jej twarzy.
Wydawało się, że dla Roarke'a zawsze znajdą się bilety na najpopularniejszą sztukę, wolny stolik w najbardziej luksusowej restauracji i dogodnie usytuowane miejsce do parkowania. Wypatrzywszy je i tym razem, zatrzymał auto i wyłączył silnik.
– Jak sądzę, nie życzysz sobie, żebym na ciebie zaczekał.
– Zwykle to, czego sobie życzę, nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia. Chodź ze mną, ale postaraj się zapamiętać, że w odróżnieniu ode mnie jesteś cywilem.
– O tym nigdy nie zapominam. – Zamknął samochód na zamek szyfrowy. Okolica była dość spokojna, ale cena tego wozu stanowiła równowartość półrocznego czynszu płaconego za najbardziej ekskluzywne apartamenty. – Kochanie, zanim rozpoczniemy służbę, powiedz mi, co masz pod tą suknią?
– Coś, co ma rozpalać mężczyzn do białości.
– To działa. Chyba nigdy jeszcze twój tyłeczek nie poruszał się tak ponętnie.
– W tej chwili to tyłek gliniarza, więc uważaj, co mówisz.
– Uważam. – Uśmiechnął się i klepnął ją mocno w pośladek. – Wierz mi. Dobry wieczór, Peabody.
– Roarke. – Peabody wyłoniła się zza żywopłotu. Miała spokojny wyraz twarzy, jakby nie słyszała rozmowy, którą prowadzili przed chwilą. – Dallas.
– Widziałaś… – Eve usłyszała podejrzany szelest w zaroślach i odruchowo przykucnęła, usiłując się ukryć. Po chwili jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Casto. – Cholera jasna, Peabody.
– Nie miej pretensji do DeeDee. Byłem z nią, kiedy zadzwoniłaś. Nie udałoby jej się mnie pozbyć. Pamiętasz, Eve, mieliśmy ze sobą współpracować. – Wyciągnął rękę, wciąż uśmiechnięty. – Roarke, miło mi cię poznać. Jake Casto, wydział nielegalnych substancji.
– Domyśliłem się. – Roarke uniósł brew, widząc, jak spojrzenie Casto wędruje po spowitym w czarny jedwab ciele Eve. Jak typowy facet, czy też nieprzyjazny samiec, obnażył wyszczerzone zęby.
– Ładna suknia, Eve. Wspominałaś, że zamierzasz zawieźć jakąś próbkę do laboratorium.
– Zawsze podsłuchujesz rozmowy i
– no cóż. -Podrapał się po brodzie, -Zadzwoniłaś w takim momencie, że musiałbym być głuchy, żeby cię nie słyszeć. – Spoważniał. – Myślisz, że Jerry Fitzgerald brała Nieśmiertelność?
– Musimy zaczekać na wyniki analizy. – Zwróciła oczy na Peabody. – Czy Young jest w swoim apartamencie?
– Tak. System monitoringu budynku wskazuje, że wrócił do domu o dziewiętnastej. Od tej pory nigdzie nie wychodził.