Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 16 из 84

– Nie jestem z FBI. Zajmuję się opieką społeczną. Do moich obowiązków należy weryfikacja zażaleń w sprawie rent.

– A więc cóż ja mogę dla pana zrobić?

– W tej chwili prowadzę dochodzenie w sprawie wypadku w kopalni, w którym przed siedemdziesięciu sześciu laty zginęło dziewięciu górników. Potomek jednej z ofiar złożył zażalenie dotyczące wysokości renty. Przyjechałem tu, by sprawdzić, czy zażalenie to jest uzasadnione. Stanowe Towarzystwo Historyczne poleciło mi pana jako chodzącą encyklopedię historii górnictwa na Zachodzie.

– Lekka przesada – odparł Young. – Niemniej jednak to mi pochlebia.

Kelnerka przyniosła drinki. Sączyli je przez minutę. Do

– Panie Do

– Zdaje się, że wdowa nie otrzymała wszystkiego, co jej się należało – odparł Do

– Rozumiem – rzekł Young. W zamyśleniu patrząc zza stolika, zaczął machinalnie postukiwać łyżeczką w talerzyk. – Który górnik pana interesuje spośród tych, co zginęli w katastrofie w „Little Angel"?

– Moje gratulacje – powiedział Do

– To naprawdę nic trudnego. Wypadek w kopalni przed siedemdziesięciu sześciu laty. Zginęło dziewięciu górników. To mogła być tylko katastrofa w kopalni „Little Angel".

– Ten górnik nazywał się Brewster.

Young jeszcze przez chwilę patrzył na Do

– Joshua Hays Brewster – powiedział półgłosem. – Syn Williama Bucka Brewstera i Hettie z domu Masters, urodzony w Sidney w stanie Nebraska czwartego… a może piątego kwietnia tysiąc osiemset siedemdziesiątego ósmego roku.

Do

– Skąd pan to wszystko wie?

– O, wiem znacznie więcej – odparł Young z uśmiechem. – Inżynierowie górnicy, czyli „brygada w sznurowanych butach", jak ich niegdyś nazywano, stanowią raczej zamknięty klan. To jedna z tych nielicznych profesji, w których zawód przechodzi z ojca na syna, a synowie żenią się z siostrami i córkami i

– Czy mam przez to rozumieć, że jest pan spokrewniony z Joshuą Haysem Brewsterem?

– Był moim wujem – rzekł Young, uśmiechając się od ucha do ucha.

Pod Do

– Wygląda na to, że ma pan ochotę na następnego drinka – stwierdził Young i dał znak kelnerce, żeby przyniosła jeszcze jedną kolejkę. – Chyba nie muszę dodawać, że nie istnieje żadna córka, kwestionująca wysokość renty. Brat mojej matki umarł jako bezdzietny kawaler.

– Kłamstwo nie popłaca – oznajmił Do

– Czy może mi pan wszystko wyjaśnić?

– Wolałbym nie.

– Ale pan rzeczywiście pracuje dla rządu? – spytał Young.

Do

– Czy mogę więc zapytać, dlaczego prowadzicie dochodzenie w sprawie mojego dawno zmarłego wuja?





– Wolałbym nie – powtórzył Do

– Czego pan chce się dowiedzieć?

– Wszystkiego, co panu wiadomo na temat Joshui Haysa Brewstera i wypadku w „Little Angel".

Przyniesiono drinki wraz z sałatką. Do

– Mój wuj był typowym przedstawicielem grupy ludzi, którzy na początku dziewiętnastego wieku kierowali kopalniami, pełnym zapału białym drobnomieszczaninem. Gdyby nie niewielki wzrost, a mierzył sobie zaledwie niecałe sto sześćdziesiąt centymetrów, z łatwością mógłby uchodzić za pierwowzór literackiej postaci szlachetnego, energicznego inżyniera górnika, który odznaczał się odwagą, lubił ryzyko i nosił wyglansowane długie buty, bryczesy i kapelusz z szerokim rondem.

– W pańskich ustach wygląda na bohatera starego serialu, nadawanego w sobotnie poranki.

– Fikcyjny bohater nigdy by mu nie dorównał – powiedział Young. – Dzisiaj oczywiście jest to wąska specjalizacja, ale inżynier dawnej szkoły musiał być twardy jak skała, którą drążył, i musiał znać się na wszystkim, bo był równocześnie mechanikiem, elektrykiem, poszukiwaczem, metalurgiem, geologiem, prawnikiem i rozjemcą między dusigroszami z zarządu a prostymi górnikami. Tylko tacy ludzie mogli kierować kopalnią i taki był Joshua Hays Brewster.

Do

– Po ukończeniu wyższej szkoły górniczej – ciągnął Young – wuj uprawiał swój zawód w Klondike, Australii i Rosji, zanim w tysiąc dziewięćset ósmym powrócił w Góry Skaliste, by kierować „Sour Rock" i „Buffalo", to jest dwiema kopalniami należącymi do grupy francuskich finansistów, którzy nigdy na oczy nie oglądali Kolorado.

– To Francuzi mieli działki w Stanach?

– Tak. Zainwestowali ogromny kapitał na Zachodzie. Złoto i srebro, bydło, owce, grunty. Cokolwiek by pan wymienił, na wszystkim trzymali łapę.

– Co opętało Brewstera, że chciał ponownie uruchomić „Little Angel"?

– To jakaś bardzo dziwna historia – odparł Young. – Ta kopalnia nie przedstawiała żadnej wartości. „Alabama Burrow", położona o trzysta metrów od niej, dała dwa miliony dolarów w srebrze, zanim pompy przestały sobie radzić z podnoszącym się poziomem wody. Tam właśnie trafiono na wysokowydajną żyłę. „Little Angel" nigdy nawet się nie zbliżyła do takiej wydajności. – Young przerwał, pociągnął ze szklanki, a potem zapatrzył się w nią, jak gdyby w kostkach lodu majaczył jakiś niewyraźny obraz. – Kiedy o swoim zamiarze wuj zaczął informować każdego, kto tylko chciał tego słuchać, wówczas ludzie, którzy go znali, byli zaszokowani. Tak, panie Do

– Może znalazł jakieś ślady, które i

– Panie Do

Kelnerka przyniosła kanapki „Monte Cristo" i zabrała talerze po sałatce.

– Czy pan sugeruje, że pański wuj postradał zmysły?

– Owszem, taka możliwość przyszła mi do głowy. W owych czasach lekarze na ogół jeszcze nie umieli rozpoznawać guzów mózgu.

– Ani załamania nerwowego.

Young łapczywie zabrał się do swojej kanapki i dopił drugie martini, – Jak tam pańska „Monte Cristo", panie Do

Do

– Doskonała, a pańska?

– Niebo w gębie. Czy nie zechciałby pan usłyszeć mojej prywatnej teorii? Nie będzie pan musiał silić się na grzeczność, może się pan śmiać bez skrępowania. Wszyscy reagują śmiechem, kiedy im to mówię.

– Obiecuję, że nie będę się śmiał – odparł Do

– Niech pan macza kanapkę w dżemie, panie Do