Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 83 из 90

O zmierzchu wyszli z lasu i ujrzeli przed sobą nagą, ponurą, odludną krainę. Ellisowi przyszło na myśl, że w takim terenie mogą nie znaleźć schronienia, zaproponował więc, żeby spędzić noc w kamie

Ellis kazał Halamowi rozpalić ognisko nie na zewnątrz, tylko w chacie, żeby płomień nie był widoczny z powietrza i nie zdradził ich unoszący się w górę słup dymu. Jego ostrożność okazała się zbawie

– albo zaledwie milę od nich drogą. Całe szczęście, że okolica była zbyt dzika, a szlak zbyt trudny do dostrzeżenia z powietrza, aby poszukiwania prowadzone helikopterem dały jakieś rezultaty.

Ellis podsypał kobyle trochę ziarna. Jane nakarmiła i przewinęła Chantal, po czym natychmiast zasnęła. Ellis obudził ją, kazał wejść do śpiwora, zasunął zamek błyskawiczny, poszedł nad strumień z pieluszką Chantal, wypłukał ją i rozwiesił przy ognisku, żeby wyschła. Halam pochrapywał pod drugą ścianą chaty, a on leżał przez chwilę obok Jane przyglądając się jej twarzy, oświetlanej migotliwym blaskiem padającym od ogniska. Z tą wymizerowaną i napiętą twarzą, z brudnymi włosami i policzkami uwalanymi ziemią wyglądała na zupełnie wykończoną.

Spała niespokojnie, mrugając powiekami, krzywiąc się i poruszając ustami w bezgłośnej mowie. Zastanawiał się, ile jeszcze wytrzyma. Zabijało ją to tempo marszu. Gdyby mogli iść wolniej, lepiej znosiłaby trudy podróży. Żeby tak Rosjanie zrezygnowali z pościgu albo zostali odwołani na jakąś większa bitwę, toczącą się w i

Przypomniał mu się helikopter, którego warkot niedawno słyszał. Może wykonywał zadanie nie związane z Ellisem. Nie wydawało się to prawdopodobne. Jeśli była to maszyna należąca do grupy pościgowej, to podjęta przez Mohammeda próba zmylenia Rosjan nie w pełni się udała.

Zaczął się zastanawiać, co by się stało, gdyby ich pojmano. Jemu wytoczono by proces, na którym Rosjanie dowiedliby sceptycznym krajom niezaangażowanym, że afgańscy rebelianci to jedynie marionetki CIA. Układ zawarty pomiędzy Masudem, Kamilem i Azizim runąłby. Rebelianci nie otrzymaliby amerykańskiej broni. Rozproszony ruch oporu traciłby coraz bardziej siły i mógłby nie dotrwać do następnego lata.

Po procesie za Ellisa zabrałyby się służby śledcze KGB. Dałby wstępny pokaz wytrzymałości na tortury, potem udałby, że się złamał i wyśpiewał im wszystko, ale nie byłoby w tym ziarenka prawdy. Oczywiście są na to przygotowani, torturowaliby go więc dalej: odegrałby więc przed nimi bardziej przekonującą scenkę załamania i uraczył mieszaniną faktów i fikcji, którą trudno byłoby im zweryfikować. Miał nadzieję przetrwać w ten sposób. Gdyby mu się udało, wysłaliby go na Syberię. Mógłby tam żyć nadzieją, że po kilku latach wymienią go na jakiegoś sowieckiego szpiega ujętego w Stanach. Jeśliby wcześniej nie umarł w jakimś obozie.

Najstraszniejsze jednak byłoby rozstanie z Jane. Znalazł ją, stracił, i znowu znalazł – łut szczęścia przyprawiający go o zawrót głowy za każdym razem, gdy o tym pomyślał. Ponowna jej utrata byłaby nie do zniesienia, nie do zniesienia. Leżał tak przez długi czas wpatrując się w nią. Starał się nie zasnąć w obawie, że gdy się obudzi, już jej tam nie będzie.

Jane śniła, że jest w hotelu George’a V w Peszawarze. Hotel George’a V znajdował się właściwie w Paryżu, ale we śnie nie robiło jej to żadnej różnicy. Wezwała służbę hotelową i zamówiła stek średnio wysmażony, tłuczone ziemniaki i butelkę Château Ausone. Była straszliwie głodna, ale nie mogła sobie przypomnieć, dlaczego tak długo czeka na realizację zamówienia. Żeby skrócić sobie czas oczekiwania, postanowiła się wykąpać. Łazienka była ciepła i wyłożona dywanem. Odkręciła wodę, dosypała do wa

V był snem, w rzeczywistości zaś znajduje się w kamie

Otworzyła oczy i ujrzała nad sobą twarz Ellisa.

– Musisz się obudzić – mówił.

Jane czuła się jak sparaliżowana letargiem.

– To już rano?

– Nie, środek nocy.

– Która godzina?





– Pierwsza trzydzieści.

– Cholera. – Była wściekła, że wyrwał ją ze snu. – Po co mnie obudziłeś?

– spytała ze złością.

– Halam odszedł.

– Odszedł? – Wciąż jeszcze była zaspana i rozkojarzona. – Dokąd? Dlaczego? Wróci?

– Nie powiedział mi. Kiedy się obudziłem, już go nie było.

– Myślisz, że nas zostawił?

– Tak.

– O Boże. Jak teraz znajdziemy drogę bez przewodnika? – Jane zdjął koszmarny lęk przed zabłądzeniem w śniegach z Chantal w ramionach.

– Obawiam się czegoś gorszego – powiedział Ellis.

– Czego?

– Powiedziałaś, że będzie chciał się na nas zemścić za upokorzenie na oczach mułły. Być może porzucenie nas na tym odludziu jest w jego mniemaniu dostatecznym rewanżem. Mam taką nadzieję. Ale zakładam, że ruszył z powrotem drogą, którą przyszliśmy. Może natknąć się na Rosjan. Nie sądzę, aby przekonanie go, by powiedział, gdzie dokładnie nas zostawił, zajęło im wiele czasu.

– Tego już za wiele – jęknęła Jane ogarnięta niemal namacalnym poczuciem beznadziei. Zupełnie jakby uwzięło się na nich jakieś złośliwe bóstwo. – Jestem zbyt zmęczona – powiedziała. – Położę się tutaj i będę spała, dopóki nie przyjdą Rosjanie i nie wezmą mnie do niewoli. Chantal poruszyła główką na boki wydając przy tym odgłosy ssania i nagle rozpłakała się. Jane usiadła i wzięła ją na ręce.

– Jeśli zaraz ruszymy, możemy jeszcze uciec – powiedział Ellis. – Nakarm ją, a ja tymczasem objuczę konia.

– Dobrze – powiedziała Jane. Przystawiła Chantal do piersi. Ellis patrzył na nią przez chwilę uśmiechając się blado, a potem wyszedł w noc. Jane przeszło przez myśl, że gdyby nie Chantal, ucieczka byłaby łatwiejsza. Zastanawiała się, co myśli o tym Ellis. To przecież dziecko i

Zadała sobie pytanie, czy chciałby być ojcem Chantal. Popatrzyła na małą buzię córeczki i napotkała spojrzenie szeroko otwartych błękitnych oczek. Kto mógłby nie pokochać tej bezbro

Nie wiadomo dlaczego nagle przestała być czegokolwiek pewna. Nie potrafiła ocenić, jak bardzo kocha Ellisa; nie wiedziała, co czuje do Jean-Pierre’a, męża, który ją ściga; nie potrafiła sobie uzmysłowić, jakie ma obowiązki wobec swego dziecka. Bała się śniegu i gór, i Rosjan; i zbyt długo cierpiała zmęczenie, napięcie i zimno.

Automatycznie przewinęła Chantal w pieluszkę wiszącą przy ognisku. Nie przypominała sobie, żeby przewijała ją wieczorem. Wydawało jej się, że zasnęła natychmiast po nakarmieniu małej. Zmarszczyła czoło nie ufając swej pamięci i po chwili przypomniało jej się, jak Ellis obudził ją na chwilę, żeby zapiąć śpiwór. Musiał pójść z zasiusianą pieluchą nad strumień, wypłukać ją, wyżąć i powiesić na patyku przy ognisku, żeby wyschła. Zaczęła płakać.