Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 59 из 90

– Przestań już, przestań, nie mam już siły, to mnie zabije – wreszcie oderwał twarz od jej krocza i opuścił jej nogi na ziemię.

Pochylił się nad nią podpierając na wyprostowanych rękach i pocałował ją w usta. Jego broda pachniała jej śluzem. Leżała zbyt zmęczona, by otworzyć oczy, zbyt nawet zmęczona, by odwzajemnić jego pocałunek. Poczuła, jak jego ręka sunie po jej kroczu, rozchyla wargi i jak jego penis toruje sobie drogę do jej wnętrza, i pomyślała: szybko znowu stwardniał, a zaraz potem – to było tak dawno, o Boże, jak dobrze.

Zaczął wykonywać ciałem posuwiste ruchy, z początku powoli, potem coraz szybciej. Otworzyła oczy. Ujrzała nad sobą jego twarz i wlepiony w siebie wzrok.

W pewnej chwili pochylił głowę i spojrzał pod siebie, tam gdzie łączyły się ich ciała. Na widok swojego penisa zagłębiającego się w niej i wyłaniającego znowu oczy mu się rozszerzyły, otworzył usta i jego podniecenie stało się tak wielkie, że zapragnęła zobaczyć to co on. Nagle zwolnił, wszedł w nią głębiej i przypomniała sobie, że robi to zawsze przed spełnieniem. Spojrzał jej w oczy.

– Pocałuj mnie, kiedy będę się spuszczał – wydyszał i przysunął pachnące śluzem z pochwy wargi do jej ust. Wepchnęła mu język między zęby. Uwielbiała, kiedy osiągał orgazm. Plecy wygięły mu się w łuk, poderwał głowę i zawył jak dzikie zwierzę, i poczuła, jak tryska w niej nasieniem.

Kiedy było już po wszystkim, opuścił głowę na jej ramię i zaczął przesuwać delikatnie ustami po gładkiej skórze jej szyi, szepcząc słowa, których nie mogła zrozumieć. Po minucie wydał głębokie westchnienie zaspokojenia, pocałował ją w usta, uniósł się na kolana i pocałował, jedna po drugiej, jej piersi. Na koniec złożył pocałunek na jej kroczu. Jej ciało zareagowało natychmiast i podrzuciła biodra wciskając mu je w twarz. Widząc, że ponownie zbliża się do spełnienia, wprawił w ruch swój język; i jak zawsze myśl, że liże ją, kiedy z pochwy wycieka wciąż jego nasienie, doprowadziła Jane niemal do szaleństwa i spełniła się od razu wykrzykując jego imię tak długo, dopóki spazmy nie ustały.

Osunął się w końcu obok niej. Automatycznie przyjęli pozycję, w której leżeli zawsze po stosunku: jego ręka wokół jej ramion, jej głowa na jego barku, jej udo w poprzek jego bioder. Ziewnął szeroko, a ona zaśmiała się. Pieścili się jeszcze lunatycznie, ona sięgnęła w dół, by dotknąć zwiotczałego penisa, on wsuwał i wysuwał palec z jej ociekającej pochwy. Polizała jego pierś i wyczuła słony smak potu zraszającego mu skórę. Spojrzała na jego szyję. Księżyc podkreślał żłobiące ją zmarszczki i bruzdy zdradzając jego wiek. Jest ode mnie dziesięć lat starszy, pomyślała. Może właśnie z powodu różnicy wieku jest w tym taki dobry.

– Czemu jesteś w tym taki dobry? – spytała na głos. Nie odpowiedział; spał.

– Kocham cię, najdroższy, śpij dobrze – szepnęła i zamknęła oczy.

Po roku spędzonym w Dolinie, Kabul wydał się Jean-Pierre’owi miejscem oszałamiającym i przerażającym. Budynki były zbyt wysokie, samochody jeździły za szybko, a na ulicach było zbyt tłoczno. Pod oknem przetoczyła się z rykiem kolumna wielkich rosyjskich ciężarówek i musiał zatkać sobie uszy. Wszystko atakowało go szokiem nowości: domy mieszkalne, ucze

Przydzielono mu pokój w kwaterach nieżonatych oficerów. Obiecano samodzielne mieszkanie zaraz po przybyciu Jane z Chantal. Na razie miał wrażenie, że mieszka w podrzędnym hoteliku. Zresztą budynek przed przyjściem Rosjan był prawdopodobnie hotelem. Gdyby Jane zjawiła się teraz – a spodziewał się jej w każdej chwili – w trójkę mogliby tu co najwyżej przenocować. Nie mam prawa się uskarżać, pomyślał Jean-Pierre; nie jestem żadnym bohaterem – jeszcze nim nie jestem.

Stał w oknie i wyglądał na pogrążony w ciemności nocy Kabul. Przez kilka godzin w całym mieście nie było prądu – przypuszczalnie za sprawą ludzi, którzy robili to samo co Masud i jego partyzanci, tyle że w mieście – ale kilka minut temu ponownie go włączono i nad śródmieściem, które miało oświetlenie uliczne, unosiła się blada łuna. Słychać było tylko wycie silników wojskowych samochodów, ciężarówek i czołgów przetaczających się z łomotem przez miasto, w drodze do swych tajemniczych miejsc przeznaczenia. Do czego można się tak śpieszyć o północy w Kabulu? Jean-Pierre był w wojsku i przypuszczał, że jeśli armia sowiecka jest choć trochę podobna do francuskiej, to zadanie wykonywane w gorączkowym pośpiechu w środku nocy mogło polegać na przewiezieniu pięciuset krzeseł z baraków do znajdującej się w drugim końcu miasta sali, w ramach przygotowań do koncertu, który ma się odbyć za dwa tygodnie i zostanie prawdopodobnie odwołany.





Nie czuł zapachu nocnego powietrza, gdyż okno jego pokoju zabito na głucho gwoździami. Drzwi nie były zamknięte na klucz, ale w końcu korytarza, pod toaletą, na krześle z prostym oparciem siedział z obojętną twarzą rosyjski sierżant z pistoletem i Jean-Pierre wyczuwał, że gdyby chciał wyjść, sierżant prawdopodobnie by go nie przepuścił.

Gdzie jest Jane? Desant na Darg powinien był zakończyć się przed zmierzchem. Dla helikoptera droga z Darg do Bandy po Jane i Chantal była kwestią kilku minut. Z Bandy do Kabulu helikopter doleci w niecałą godzinę. Ale może siły wypadowe wracały do Bagram, bazy wojsk lotniczych w pobliżu wylotu Doliny, a wówczas Jane będzie czekała podróż z Bagram do Kabulu drogą lądową, bez wątpienia w towarzystwie Anatolija.

Z pewnością tak się uraduje widokiem męża, że będzie skło

A wtedy – co było, to było, myślał Jean-Pierre. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie jest to czasem tylko jego pobożne życzenie. Nie, zdecydował – dość dobrze znał Jane i wiedział, że w zasadzie może ją sobie owinąć wokół palca.

I Jane dowie się. Tylko garstka ludzi będzie znała ten sekret i doceniała znaczenie tego, czego dokonał – cieszył się, że wśród nich będzie Jane.

Miał nadzieję, że Masuda raczej pojmano niż zabito. W takim przypadku Rosjanie mogliby wytoczyć mu proces, aby wszyscy rebelianci przekonali się na własne oczy, iż jest skończony. Jeśli zginie, też nie będzie źle, pod warunkiem, że zabezpieczą ciało. Gdyby nie przywieźli ze sobą ciała albo też przywieźli, ale zmasakrowanego nie do poznania trupa, rebelianccy propagandowcy z Peszawaru zdementowaliby doniesienia prasowe twierdząc, że Masud żyje. Oczywiście w końcu wyszłoby na jaw, że zginął, ale wstrząs zostałby nieco złagodzony. Jean- Pierre miał jednak nadzieję, że przywiozą ciało.

Usłyszał kroki na korytarzu. Czyżby to Anatolij albo Jane – a może oboje? Brzmiały jakoś po męsku. Otworzył drzwi i ujrzał dwóch potężnych sowieckich żołnierzy i trzeciego, drobniejszego mężczyznę w oficerskim mundurze. Niewątpliwie przyszli po to, by go zabrać tam, gdzie są Anatolij z Jane. Był zawiedziony. Spojrzał pytająco na oficera, który wykonał ręką jakiś gest. Żołnierze wtargnęli obcesowo w drzwi. Jean-Pierre zatoczył się do tyłu i na usta cisnął mu się już protest, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć, bliższy z tej dwójki złapał go za koszulę i rąbnął ogromną pięścią w twarz.

Jean-Pierre wydał skowyt bólu i strachu. Drugi żołnierz kopnął go ciężkim buciorem w krocze – ból był rozdzierający i Jean-Pierre osunął się na kolana, uświadamiając sobie, że nadszedł najstraszniejszy moment w jego życiu.

Żołnierze podnieśli go na nogi i przytrzymali pod pachy w postawie stojącej.

Do pokoju wszedł teraz oficer. Poprzez mgiełkę łez Jean-Pierre ujrzał niskiego, krępego, młodego mężczyznę oszpeconego przez jakąś deformację, która sprawiała, że połowę twarzy miał zaognioną i spuchniętą i wyglądał z tym, jakby się wciąż szyderczo uśmiechał. W obleczonej w rękawiczkę dłoni ściskał pałkę.