Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 16 из 90

Być może to właśnie ten ich skrywany pociąg skłonił go do przyjścia tutaj i do udzielenia jej pomocy, której i

Ból powracał znowu i uświadomiła sobie, że ostatnia cudowna chwila wytchnienia trwała dłużej od poprzednich. Czyżby skurcze traciły na regularności? Dlaczego? Jean-Pierre nic o tym nie wspominał. Ale zapomniał przecież wiele z ginekologii, którą studiował przed trzema czy czterema laty.

Ten ostatni skurcz był, jak dotąd, najgorszy i kiedy wreszcie ustąpił, dygotała na całym ciele i było jej niedobrze. Gdzie się podziewa akuszerka? Mohammed na pewno wysłał już po nią żonę – przecież nie zapomniał ani się nie rozmyślił. Ale czy posłuchała męża? Oczywiście – Afganki zawsze słuchały swoich mężów. Ale może idzie powoli, zatrzymuje się po drodze, żeby poplotkować, może nawet wstąpiła do jakiejś chaty na herbatę. Jeśli w Dolinie Pięciu Lwów istnieje cudzołóstwo, to istnieje w niej też zazdrość, a Halima na pewno wie o uczuciach, jakimi mąż darzy Jane, a przynajmniej się ich domyśla – to nigdy nie ujdzie uwagi żony. Może z niechęcią wykonuje polecenie sprowadzenia pomocy rywalce – egzotycznej, białoskórej, wykształconej przybyszce, która tak zafascynowała jej męża. Nagle w Jane wezbrała złość na Mohammeda i na Halimę. Nic złego nie zrobiłam, pomyślała. Dlaczego wszyscy mnie opuścili? Dlaczego nie ma tu mojego męża?

Gdy rozpoczął się kolejny skurcz, wybuchnęła płaczem. Tego było już za wiele.

– Nie wytrzymam dłużej – powiedziała głośno. Nie potrafiła opanować drżenia. Pragnęła umrzeć, zanim ból się nasili. – Mamo, pomóż mi, mamusiu

– zaszlochała.

Nagle silne ręce otoczyły jej ramiona i kobiecy głos zamruczał w narzeczu dari do jej ucha coś niezrozumiałego, ale kojącego. Nie otwierając oczu przywarła do tej kobiety, szlochając i krzycząc z narastającego bólu; dopiero po pewnym czasie skurcz, zbyt wolno wprawdzie, ale dając jednak wrażenie czegoś ostatecznego, jak gdyby był ostatnim, a przynajmniej ostatnim tak bolesnym, zaczął ustępować. Spojrzała w górę i zobaczyła nad sobą jasnobrązowe oczy i orzechowe policzki starej Rabii, akuszerki.

– Niech Bóg będzie z tobą, Jane Debout.

Jane poczuła taką ulgę, jakby uwolniono ją od miażdżącego ciężaru.

– I z tobą, Rabio Gul – wyszeptała z wdzięcznością.

– Czy bóle przychodzą często?

– Co minutę lub dwie.

– Dziecko rodzi się za wcześnie – rozległ się głos i

Jane odwróciła głowę i ujrzała Zaharę Gul, synową Rabii, zmysłową dziewczynę w wieku Jane, o falujących, niemal doskonale czarnych włosach i szerokich, roześmianych ustach. Ze wszystkich kobiet z wioski Jane do niej czuła największą sympatię.

– Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała.

– Poród przyśpieszyło dźwiganie pod górę Mousy – zawyrokowała Rabia.





– Tylko to? – spytała Jane.

– I tego było aż nadto.

A więc nie wiedzą o szamotaninie z Abdullahem, pomyślała Jane. Postanowiła zachować to dla siebie.

– Mam przygotować wszystko na przyjęcie dziecka? – zapytała Rabia.

– Tak, proszę. – Bóg jeden wie, na jak prymitywną ginekologię się zdaję, pomyślała Jane, ale przecież nie poradzę sobie sama, po prostu nie dam rady.

Kobiety zakrzątnęły się. Samo to, że były przy niej, podnosiło Jane na duchu.

To miło ze strony Rabii, pomyślała Jane, że poprosiła o pozwolenie na udzielenie pomocy – zachodni lekarz wszedłby i przejął inicjatywę, tak jakby on tu był gospodarzem. Rabia zgodnie z rytuałem obmyła ręce, wzywając proroków, by wywołali rumieniec na jej twarzy – co miało zapewnić pomyślność – po czym obmyła je dokładnie jeszcze raz, nie żałując mydła ani wody. Zahara wniosła słój dzikiej ruty i Rabia podpaliła zioła. Jane przypomniała sobie, że woń palonej ruty odstrasza podobno złe duchy. Pocieszyła się myślą, że gryzący dym wypłoszy przynajmniej muchy z izby.

Rabia była kimś więcej niż zwyczajną akuszerką. Jej główne zajęcie polegało na odbieraniu rodzących się dzieci, ale przeprowadzała również ziołowe i magiczne kuracje, wpływające pobudzająco na płodność u kobiet, które miały trudności z zajściem w ciążę. Znała też sposoby na zapobieganie niepożądanemu zapłodnieniu i na wywoływanie sztucznych poronień, ale zapotrzebowanie na te usługi było o wiele mniejsze: afgańskie kobiety pragnęły zazwyczaj mieć jak najwięcej dzieci. Do Rabii przychodziło się również po poradę w sprawie rozmaitych kobiecych przypadłości. Proszono ją też zwykle o umycie zmarłego – które to zajęcie, podobnie jak odbieranie porodów, uważano za nieczyste.

Jane obserwowała ją, jak krząta się po izbie. Mając gdzieś około sześćdziesięciu lat, była chyba najstarszą kobietą we wsi. Była niska – nie miała więcej jak pięć stóp wzrostu – i bardzo chuda, jak większość tutejszych ludzi. Pomarszczoną, brązową twarz okalały siwe włosy. Poruszała się cicho, a ruchy jej kościstych rąk były precyzyjne i efektywne.

Początkowo w stosunkach Jane z Rabia dominowały nieufność i wrogość. Kiedy Jane zapytała Rabii, kogo wzywa w przypadku komplikacji przy porodach, ta odburknęła:

– Niech szatan ogłuchnie, nigdy nie słyszałam o skomplikowanych porodach i nigdy nie zmarnowałam żadnej matki ani dziecka. – Ale później, kiedy kobiety z wioski zaczęły przychodzić do Jane ze swymi mało istotnymi problemami z miesiączkowaniem lub przebiegiem ciąży, Jane, zamiast przepisywać takim pacjentkom obojętne leki, odsyłała je do Rabii. Tak zaczęła się ich zawodowa współpraca. Rabia zwróciła się raz do Jane o poradę w sprawie położnicy, u której nastąpiła infekcja pochwowa. Jane przekazała Rabii zapas penicyliny i objaśniła zasady jej dawkowania. Prestiż Rabii wzrósł gwałtownie, gdy tylko po wsi rozeszła się wieść, że dała się przekonać do zachodniej medycyny. Jane mogła jej delikatnie napomknąć – nie obawiając się już wywołania urazy – że prawdopodobnie sama wywołała tę infekcję, przeprowadzając podczas porodu ręczne namaszczanie kanału rodnego.

Od tego czasu Rabia raz albo dwa razy w tygodniu pokazywała się w lazarecie, żeby porozmawiać z Jane i popatrzeć, jak pracuje. Jane wykorzystywała te okazje do pobieżnego objaśniania takich spraw, jak powód, dla którego tak często myje ręce oraz wkłada wszystkie przyrządy po użyciu do wrzącej wody, a także, dlaczego podaje mnóstwo płynów niemowlętom cierpiącym na biegunkę.

Rabia z kolei również zdradziła Jane kilka sekretów. Jane ciekawił skład sporządzanych przez Rąbię wywarów, bo działania niektórych tylko się domyślała: leki pomagające zajść w ciążę zawierały królicze móżdżki albo kocią śledzionę, a te mogły dostarczać pacjentce brakujących hormonów, niezbędnych dla prawidłowej przemiany materii; mięta zaś i kocimiętka w wielu preparatach pomagały prawdopodobnie w zwalczaniu przeszkadzającej w zapłodnieniu infekcji. Rabia miała również środek przeciw impotencji, który żony podawały swoim nie wywiązującym się z małżeńskich obowiązków mężom, i w tym wypadku nie było żadnych wątpliwości, w jaki sposób on działa: zawierał opium.

Nieufność ustąpiła wzajemnemu szacunkowi, ale Jane nie radziła się Rabii w sprawie własnej ciąży. Co i