Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 48 из 88

Zamiast tego rzekł:

– Pamiętasz, co powiedziałeś mi w Oksfordzie?

– Jasne. Powiedziałem ci, że jestem twoim dłużnikiem, bo uratowałeś mi życie. – Cortone zaciągnął się cygarem.

Przynajmniej w tej kwestii nic się nie zmieniło.

– Przyjechałem prosić cię o pomoc.

– Śmiało, wal.

– Pozwolisz, że włączę radio?

– Ten dom przeczesuje się co tydzień w poszukiwaniu pluskiew – odparł z uśmiechem Cortone.

– Doskonale – powiedział Dickstein, lecz mimo to otworzył radio. – Karty na stół, Al. Pracuję dla wywiadu izraelskiego.

Cortone uniósł brwi.

– Powinienem był się domyślić.

– W listopadzie mam przeprowadzić pewną operację w rejonie Morza Śródziemnego. To… – Dickstein zastanowił się, ile może powiedzieć. Uznał, że jak najmniej. – To coś, co może położyć kres wojnom na Bliskim Wschodzie. – Urwał, by wtrącić charakterystyczne powiedzonko Ala. – I z pewnością nie robię cię w konia.

Cortone wybuchnął śmiechem.

– Sądzę, że gdybyś chciał zrobić mnie w konia, nie czekałbyś z przyjazdem dwadzieścia lat.

– Ważne jest, aby akcji nie łączono z Izraelem. Potrzebuję bazy operacyjnej. Dużego domu na wybrzeżu z przystanią dla małych jednostek, skąd niedaleko by było do miejsca, gdzie mógłby zakotwiczyć duży statek. Podczas pobytu tam – potrwa to dwa tygodnie, może trochę dłużej – będę potrzebował ochrony przed dociekliwością policji i wścibstwem urzędników. Przychodzi mi do głowy tylko jedno miejsce i tylko jedna osoba, która może mi to wszystko zapewnić.

Cortone skinął głową.

– Znam takie miejsce – opuszczony dom na Sycylii. Nie myśl sobie, żaden luksus, stara rudera bez ogrzewania i telefonu… ale powinien się nadać.

Dickstein uśmiechnął się szeroko.

– Fantastycznie – powiedział. – O to właśnie chciałem cię prosić.

– Wolne żarty – orzekł Cortone. – O nic więcej?

DO: Dyrektora Mosadu

OD: Kierownika Oddziału w Londynie

DATA: 29 lipca 1968

Suza Ashford jest niemal na pewno agentką arabskich służb wywiadowczych.

Urodziła się w Oksfordzie, Anglia, 17 czerwca 1944 jako jedyne dziecko Stephena Ashforda (obecnie profesora, ur. w Guilford, Anglia, 1908) i Eili Zuabi (ur. w Trypolisie, Libia, 1925). Matka, zmarła w roku 1954, była rodowitą Arabką. Ojciec jest z zawodu kimś, kogo w Anglii określa się jako “arabistę”; większą część pierwszych czterdziestu lat swojego życia spędził na Bliskim Wschodzie jako badacz, przedsiębiorca i lingwista. Obecnie naucza języków semickich w Uniwersytecie Oksfordzkim, gdzie znany jest ze swych umiarkowanie proarabskich poglądów. A zatem, jakkolwiek formalnie rzecz biorąc, Suza Ashford jest obywatelką Zjednoczonego Królestwa, można założyć, iż jej sympatie również są proarabskie.

Pracuje w BOAC jako stewardesa na liniach międzynarodowych i często bywa w Teheranie, Singapurze i Zurychu. W związku z tym ma wiele okazji do potajemnych kontaktów z arabskim personelem dyplomatycznym. Jest uderzająco piękną młodą kobietą (patrz załączona fotografia – która, zdaniem prowadzącego sprawę agenta terenowego, nie oddaje w pełni jej urody). Odznacza się swobodą obyczajów, co jednak nie jest niczym niezwykłym w jej środowisku zawodowym ani nie odbiega od norm uznawanych przez jej rówieśników w Londynie.

Mówiąc konkretnie: nawiązanie z mężczyzną stosunków seksualnych w celu uzyskania informacji byłoby dla niej doświadczeniem niezbyt miłym, lecz nie powodującym urazu.

Na koniec – co chyba najważniejsze – Jasif Hasan, agent, który wytropił Dicksteina w Luksemburgu, studiował u jej ojca, profesora Ashforda, w tym samym czasie co Dickstein i w minionych latach utrzymywał z profesorem sporadyczne kontakty. Być może odwiedził Ashforda – bo z pewnością złożył mu wizytę mężczyzna, którego wygląd odpowiada rysopisowi agenta – mniej więcej wtedy, gdy Dickstein nawiązał romans z Suzą Ashford. Zalecam kontynuowanie obserwacji.

(podpis)

Robert Jakes

DO: Kierownika Oddziału w Londynie





OD: Dyrektora Mosadu

DATA: 30 lipca 1968

Nie rozumiem, dlaczego nie zalecasz wyeliminowania Suzy Ashford, skoro tyle przemawia przeciwko niej.

(podpis)

Pierre Borg

DO: Dyrektora Mosadu

OD: Kierownika Oddziału w Londynie

DATA: 31 lipca 1968

Nie zalecam wyeliminowania Suzy Ashford z następujących powodów:

1. Zarzuty przeciwko niej są poważne, lecz to tylko poszlaki.

2. To, co wiem o Dicksteinie, każe mi wątpić, by – nawet zaangażowany uczuciowo – udzielił jej jakichkolwiek informacji.

3. Jeśli ją wyeliminujemy, przeciwnicy zaczną szukać i

4. Możemy ją wykorzystać do przekazywania fałszywych informacji.

5. Nie lubię zabijać na podstawie poszlak. Nie jesteśmy barbarzyńcami. Jesteśmy Żydami.

6. Jeśli zabijemy kobietę, którą kocha Dickstein, on z kolei zabije ciebie, mnie i wszystkich, którzy byli w to zamieszani.

(podpis)

Robert Jakes

DO: Kierownika Oddziału w Londynie

OD: Dyrektora Mosadu

DATA: 1 sierpnia 1968

Rób, jak chcesz.

(podpis)

Pierre Borg

POSTSCRIPTUM (uwaga: osobiste!):

Punkt piąty jest wzruszający i dowodzi szlachetności serca, ale przez takie uwagi z pewnością daleko nie zajdziesz.

P.B.

Była małą, starą, szpetną, brudną i wredną łajbą.

Pomarańczowe wykwity rdzy niczym grzybica pokrywały cały jej kadłub. Farba, jeśli w ogóle kiedykolwiek pomalowano nią nadbudówki, złuszczyla się już dawno, rozpuściła i obleciała, wydana na pastwę wspólnych wysiłków wiatru, deszczu i morza. Górna część prawej burty, paskudnie wgnieciona tuż za dziobem w wyniku dawnej kolizji, wciąż pozostawała w tym stanie, bo nikt nie zadał sobie trudu, by ją wyklepać. W kominie zalegała dziesięcioletnia warstwa sadzy. Pokład był pokancerowany, powgniatany i zaplamiony; wprawdzie zmywano go często, ale nigdy nie robiono tego stara

Miała jakieś dwa i pół tysiąca ton wyporności, dwieście stóp długości i nieco ponad trzydzieści szerokości. Z jej tępego dzioba strzelał wysoki maszt radiowy. Większą część pokładu zajmowały dwa wielkie luki, prowadzące do dwóch głównych ładowni. Były tam również trzy żurawie: jeden przed lukami, jeden pomiędzy nimi i jeden z tyłu. Sterówka, kabiny oficerskie, kuchnia i kajuty załogi znajdowały się na rufie, wokół komina. Miała jedną śrubę, napędzaną silnikiem dieslowskim, zdolnym teoretycznie wykrzesać z siebie blisko dwa i pół tysiąca koni mechanicznych, co sprawiało, że statek poruszał się z prędkością trzynastu węzłów. Przy pełnym obciążeniu wchodziła w fatalne kołysanie wzdłużne, bez ładunku schodziła z kursu. Zresztą tak czy inaczej, ulegała z lada powodu monstrualnym przechyłom. Kajuty były zatłoczone i licho wentylowane, kuchnię często zalewała woda, a maszynownię zaprojektował chyba sam Hieronim Bosch.

Nikt z całej załogi – liczącej trzydziestu jeden ludzi – nie powiedziałby o niej dobrego słowa. Jedynymi jej pasażerami były roje karaluchów w kuchni, poza tym kilka myszy i parę setek szczurów. Nikt nie kochał krypy, która nazywała się “Coparelli”.