Страница 109 из 112
– Tak
– Zadzwoń do Harry’ego McKillopa, niech on to załatwi.
– Tak.
Sculley obudził wszystkich o szóstej. Coburna musiał wywlec z łóżka. Odczuwał on ciągle następstwa przeciwse
Sculley zorganizował autobus do przewiezienia ich na lotnisko Gatwick, dobre dwie godziny drogi od lotniska Heathrow. Gdy wychodzili, Keane Taylor zmagał się z plastikową skrzynką zawierającą część z dużego zapasu alkoholu i papierosów, kupionych na lotnisku w Istambule.
– Hej, chłopaki – zawołał. – Czy ktoś z was zechce pomóc mi dźwigać to paskudztwo.
Nikt nie odpowiedział. Wsiedli do autobusu.
– W takim razie niech was diabli porwą! – krzyknął Taylor i oddał wszystko portierowi hotelowemu.
Po drodze do Gatwick usłyszeli w radiu, że Chiny dokonały inwazji na Wietnam Północny.
– To będzie nasze następne zadanie – powiedział ktoś.
– Jasne – rzucił Simons. – Mogliby nas rzucić między obie armie. Wszystko jedno. Wszystko jedno, w którą stronę byśmy strzelali i tak mielibyśmy rację.
Na lotnisku, idąc za swymi ludźmi, Perot zauważył, że i
Zapytał o oficera od spraw obsługi pasażerów. Braniff było linią lotniczą z Dallas i Perot latał nią wiele razy do Londynu, tak że większość personelu znała go.
– Czy mogę wynająć dla mojego towarzystwa cały górny pokład Boeinga 747? – spytał oficera.
Oficer wytrzeszczył na nich oczy. Perot wiedział, o czym myśli – towarzystwo pana Perota stanowiło zazwyczaj kilku spokojnych, dobrze ubranych biznesmenów, a teraz pojawił się z czymś, co wyglądało jak tłum mechaników samochodowych, którzy właśnie skończyli robotę przy wyjątkowo zasmarowanym silniku.
– Ehm… Nie możemy wynająć panu pokładu, sir, z powodu międzynarodowych przepisów lotniczych. Ale sądzę, że jeśli pańscy towarzysze wejdą na górny pokład, reszta pasażerów nie będzie wam zbytnio przeszkadzać – brzmiała odpowiedź oficera.
Perot zrozumiał.
Wsiadając odezwał się do stewardesy.
– Chcę, by ci ludzie dostali wszystko, czego tylko zapragną. Przeszedł dalej, a stewardesa z szeroko otwartymi oczami odwróciła się do koleżanki. – „A to kto u diabła?”
Koleżanka powiedziała jej.
Miała być wyświetlana „Gorączka sobotniej nocy”, ale nie działał projektor. Boulware był rozczarowany – widział już ten film i czekał na okazję do ponownego obejrzenia. Zamiast tego usiadł więc obok Paula i uciął sobie z nim pogawędkę.
Większość pozostałych poszła na górny pokład. Simons oraz Coburn znowu wyciągnęli się wygodnie i zasnęli.
W połowie drogi przez Atlantyk Keane Taylor, który od tygodni obracał sumą około ćwierć miliona dolarów i rozdawał pieniądze pełnymi garściami, postanowił zrobić podliczenie. Rozłożył na podłodze koc i zaczął zbierać banknoty. Członkowie grupy podchodzili jeden po drugim, wyciągali zwitki banknotów z kieszeni, butów, czapek oraz rękawów koszul, rzucając je na podłogę.
Kilku i
Kilka minut później przyszła stewardesa i zbliżyła się do Perota.
– Niektórzy pasażerowie pytają, czy nie powi
– Z przyjemnością.
Zszedł do kabiny pierwszej klasy i przedstawił się pasażerom na przednich siedzeniach. Jak się okazało, część z nich słyszała o nim. Zaczął opowiadać, co zdarzyło się Paulowi i Billowi.
Gdy mówił, zbliżyli się i
Perotowi przyszło do głowy, że jest to historia, którą świat będzie chciał usłyszeć.
Na górze grupa po raz ostatni zabawiała się kosztem Keane’a Taylora.
W czasie zbierania pieniędzy upuścił on trzy zwitki, każdy po dziesięć tysięcy dolarów i Bill niepostrzeżenie schował je do kieszeni. Oczywiście podliczanie się nie zgadzało. Powstrzymując śmiech, wszyscy siedli indiańskim sposobem w koło na podłodze, a Taylor przeliczył wszystko jeszcze raz.
– Jak może mi brakować trzydziestu tysięcy dolarów? – powiedział ze złością. – Cholera, przecież to jest wszystko! Może coś pochrzaniłem? Co się ze mną dzieje, do diabła?
W tym momencie podszedł do niego Bill.
– Masz jakieś kłopoty, Keane? – zapytał.
– Boże, brakuje nam trzydziestu tysięcy dolarów i nie mam pojęcia, co mogłem z nimi zrobić.
Bill wyjął z kieszeni trzy zwitki.
– Czy tego szukasz? – spytał. Wszyscy ryknęli śmiechem.
– Daj mi to! – ryknął ze złością Taylor. – Do diabła, Gaylord, żałuję, że nie zostawiłem cię w pace!
Roześmiali się jeszcze głośniej.
Samolot zbliżał się do Dallas.
Ross Perot przysiadł się do Rashida i podawał mu nazwy miejsc, nad którymi przelatywali. Rashid patrzył przez okno na płaską, brązową ziemię i duże, szerokie, proste drogi, ciągnące się milami. Ameryka…
Joe Poche czuł się wspaniale. Doświadczył już podobnego uczucia jako kapitan klubu rugby w Mi
To samo towarzyszyło mu, gdy wrócił z Wietnamu. Należał do dobrego zespołu, przeżył, sporo się nauczył, dorósł. Jedyną rzeczą, której mu teraz brakowało do pełni szczęścia, była czysta bielizna.
Ron Davis usiadł obok Jaya Coburna.
– Hej, Jay, co będziemy teraz robić? – zapytał. Coburn uśmiechnął się.
– Nie wiem.
Davis pomyślał, że dziwnie byłoby znowu usiąść za biurkiem. Nie był pewny, czy mu to odpowiadało.
Przypomniał sobie nagle, że Marva jest w trzecim miesiącu ciąży. Niedługo powi
„Wiem, czego mi potrzeba – pomyślał. – Coca coli… w puszce… z automatu na stacji benzynowej. I Kentacky Fried Chicken”.
Pat Sculley myślał: „Nigdy więcej pomarańczowych taksówek!”
Siedział obok Jima Schwebacha – znowu byli razem, para niewysokich, ale zawziętych zabijaków, choć podczas całej przygody nie wystrzelili ani razu. Rozmawiali o tym, czego EDS może się nauczyć z tej wyprawy. Firma pracowała w i
Gdy samolot lądował, Perot odezwał się do Sculleya.