Страница 3 из 51
dzieła, nie wytrzymuje tempa, które rozwój narzuca… Niech pan sobie wyobrazi krzywą określającą relatywistyczny wzrost masy z prędkością: dla małych prędkości masa jest prawie stała, ale w miarę zbliżania się do wartości C = 300000 km/sek masa wzrasta, aby przy tej granicznej wartości osiągnąć wielkość równą nieskończoności; ponieważ jednak istnienie nieskończonej masy jest fizycznie nie do pomyślenia, prędkość światła jest praktycznie nieosiągalna! Jeśli teraz na osiach współrzędnych postawimy zamiast prędkości – czas upływający w naszym świecie, a zamiast masy – współczy
Stary człowiek zamilkł, wpatrzony w gasnący na kominku żar świerkowych szczap.
– Wydaje mi się – przerwałem po chwili zaległą w pokoju ciszę – że nie docenia pan jednak zdolności adaptacji człowieka do nowych warunków… Przecież nie było dotąd wynalazku, którego człowiek nie potrafiłby wykorzystać dla swoich praktycznych celów… Żaden wynalazek nie stał się dotąd panem człowieka…
– O, mój drogi młodzieńcze, mylisz się, jakże bardzo się mylisz! Cóż z tego, że przeciętny człowiek opanuje sposób posługiwania się danym urządzeniem, jeśli większość korzystających z tego urządzenia nie ma nawet bladego pojęcia o zasadzie jego budowy i działania! Ludzi rzeczywiście mądrych, tych, którzy tworzą coś nowego, jest bardzo niewielu… a tych, którzy rozumieją to, co ja rozumiem, na palcach można policzyć. Reszta – to miernoty, w najlepszym wypadku… jeśli nie debile… Czy wyobraża pan sobie do granic możliwości skomplikowany świat, dźwigany na barkach aspołecznych, egoistycznych, nic nie rozumiejących i co gorsza, nie chcących nic rozumieć jednostek?! Człowiek, człowiek! Mówiąc o współczesnym człowieku, mamy na myśli przeważnie uczonego w laboratorium, inżyniera nad rysunkiem technicznym, chirurga na sali operacyjnej… A reszta? Reszta, bezmyślna reszta zagonionych półgłówków, których umysł nie obejmuje nawet jednej milionowej tych zagadnień, które nazywamy sumą wiedzy ludzkiej… Niestety, ta przytłaczająca większość ludzkości decyduje o przeciętnej, o średnim poziomie umysłowym ludzkości.
Właśnie te stada młodych ludzi, uznających za jedyny cel zgromadzenie maksymalnej ilości środków materialnych dla zaspokojenia jakże przyziemnych potrzeb – stanowią większość, reprezentację ludzkości… Ci przesiąknięci alkoholem, unoszący się nad potęgą postępu, którego ani trochę nie rozumieją, pseudonowocześni filozofowie, stanowiący w rzeczywistości mieszaninę filisterstwa, mieszczuchostwa i wygodnictwa… Wreszcie wszyscy ci, którzy głosząc publicznie najwznioślejsze hasła postępu, w rzeczywistości boją się jedynie o własną pozycję w społeczeństwie – tacy właśnie stanowią trzon społeczeństwa… Czy spodziewa się pan, młody człowieku, że oni potrafią uchronić świat od zadławienia się własnym rozwojem? Nie! Oni będą pchać dalej tę przeklętą machinę, aby bezmyślnie napełniać swe zachła
Byłem pod nieprzepartym wrażeniem słów starego profesora, choć wydawało mi się, że z wieloma jego poglądami nie potrafiłbym się pogodzić.
– A zatem wydał pan wyrok na ludzkość: samobójstwo za pomocą postępu technicznego? – spytałem ostrożnie. – Czy jest to według pana wyrok bezapelacyjny?
– Prawie… To znaczy istnieje jedna jedyna szansa uratowania ludzkości…
– Jakaż to szansa? – spytałem.
– Jedyny sposób – to zahamowanie wzrostu współczy
Staruszek wyszedł z pokoju, a ja położyłem się na kanapie. Nie mogłem zasnąć – w głowie kłębiły mi się wizje zagłady ludzkości, nie nadążającej za postępem…
Obudził mnie silny strumień światła, padający na twarz. Otworzyłem oczy. Okie
– Dzień dobry! – powiedziałem, uśmiechając się do niego.
– A, dzień dobry, już pan nie śpi!
– Nie śpię, panie profesorze, choć wczoraj długo nie mogłem zasnąć… Myślałem o tym wszystkim…
– No, i… – Z zaciekawieniem wpatrywał się we mnie, jakby oczekując, że przyznam rację jego teorii.
– Mówił pan – zacząłem z wolna – o ile dobrze pamiętani, że należy pozbyć się ze społeczeństwa wszystkich, którzy nie doceniają roli rozumnego kierowania rozwojem cywilizacji…
– A, tak właśnie mówiłem!
– I uważa pan, że reszta, jednostki najbardziej inteligentne, potrafiłyby zahamować -drogą planowego, nie żywiołowego postępu – klęskę „końca świata" w sensie końca cywilizacji ludzkiej? Krzywa postępu przybrałaby wówczas charakter prostej proporcjonalności postępu do czasu, czy tak? – Staruszek skwapliwie przytaknął. – A w obecnym stanie rzeczy, gdy działają oba czy