Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 32 из 60



– Pierwsza grupa, a nagroda byle jaka – powiedziałam do Marii. – Zgodnie z tym, co się dzieje, powinien przyjść Białas, który normalnie schowałby konia, czekając na imie

– U mnie wygrywa trójka.

– A Oliwka? Liczę na Szczudłowskiego. Co ty się tak czepiasz tego Zameczka, ja go wyrzuciłam.

– Ty masz jakieś zahamowania. Przecież Zameczek leci! Obsesja!

Co do zahamowań i obsesji, mogłam się z nią zgodzić, wciąż jeszcze tkwiła we mnie niechęć do gry na Zameczka i stajnię Dwójnickiego. Lubiłam za to Szczudłowskiego i stajnię Wągrowskiej. Nieszczęściem mojego życia była gra nie na to, co powi

– Samego Zameczka masz?

– Nie, dwa konie. Trójkę i ósemkę.

– Wygracie wobec tego, bo mnie się musi złamać. Chyba, że Białas pójdzie. Mięciu, dokąd się wybierasz?

Miecio zatrzymał się obok fotela i obejrzał na mnie z oburzeniem.

– Czy ja muszę publicznie mówić takie rzeczy? Wybieram się w celach prywatnych oraz intymnych i co cię obchodzi, dokąd. A może przy okazji chcę zagrać? Bo co?

– Bo nic. Mam pilnować, żeby cię nie zabili do poniedziałku.

Miecio, który już ruszył przed siebie, zatrzymał się znów.

– A we wtorek co?

– Wtorek mnie nie obchodzi. Wszyscy mają nadzieję, że w poniedziałek okażesz odrobinę rozumu, więc wtorek mało ważny. Czekaj, też idę…

– Za głowę mnie w toalecie trzymać nie będziesz, wypraszam sobie!

– Wzajemnie. Umysł ci się mąci…

Monika Gąsowska zdenerwowała mnie nad wyraz, wybierając z paddocku cztery konie, dwa wetknięte przeze mnie do tripli i dwa wyrzucone. Byłam zmuszona zagrać sześć porządków, ona zagrała trzy, dokładając Nerkę do Galerii i Juniora. Nerkę uważała za najlepszego konia w stawce, ale ostrzegłam ją przed obyczajami Białasa, który wygrywał wyłącznie gonitwy prestiżowe i wysoko nagradzane, usiłując w dodatku czynić to na fuksach. Nie mógł pokazać tej Nerki, jeśli chciał z niej wyciągnąć jakiś zysk.

Przyszli jak powi

Do końca dnia sytuacja nie uległa zmianie. Powygrywały najlepsze konie, dotychczas traktowane rozmaicie do tego stopnia, że Marina, klacz wielkiej klasy, piąta w Derbach, w których szła jako lider, okazała się fuksem-monstre i nie zgadł jej nawet Miecio. Rowkowicz wygrał na niej bez najmniejszego trudu, puścił ją po prostu i nic więcej nie musiał robić, a trafiła porządek wyłącznie Monika Gąsowska. Pan Zdzisio skończył kwintę, wpadł w euforię i z łatwością pogodził się z otrzymaniem ośmiu milionów zamiast miliarda. Rozczarowania finansowe jakoś nie przydeptywały mu psychiki.



– Miałaś rację – powiedziała w zadumie Maria po ostatniej gonitwie. – Oboje z Mięciem mieliście rację. Coś im się stało i jadą uczciwie…

Zawiejczyk znalazł się w miejscu mało oryginalnym, mianowicie we własnym mieszkaniu, zamkniętym na zwyczajny zamek zatrzaskowy. Doniosła o nim sprzątaczka, przychodząca raz na tydzień.

Leżał w przedpokoju na podłodze, zdaniem lekarza, od ubiegłej soboty. Sprzątaczka przychodziła w piątki, w ten piątek akurat spóźniła się i przyszła nie rano, tylko po południu, po czym chyba miała pecha, bo długo jeszcze latała ze swoim donosem. Najpierw usiłowała zawiadomić o znalezisku sąsiadów i dozorcę, nikogo akurat nie zastała w domu, powahała się w progu mieszkania Zawiejczyka, bo ciężko jej było przekroczyć zwłoki, żeby dostać się do telefonu, zrezygnowała i poleciała szukać automatu. Trzy kwadranse zmarnowała bezowocnie, po czym udała się osobiście do najbliższego komisariatu. Kierunek wybrała odwrotny, niż należało, i w rezultacie, zdenerwowana do szaleństwa, zatrzymała przejeżdżający radiowóz drogówki. Około osiemnastej informacja dotarła wreszcie do właściwej komórki, ja zaś dowiedziałam się o wszystkim dopiero w sobotę wieczorem, po powrocie z wyścigów.

Samochód denata z miejsca nabrał szalonego znaczenia i został szczegółowo zbadany już w sobotę rano. Odnaleziono też jednego jedynego świadka, który widział powrót Zawiejczyka do domu. Sąsiad mianowicie, wychodzący z psem, spotkał dwóch ludzi, z których jeden robił wrażenie bardzo pijanego, a drugi go troskliwie prowadził. Było już ciemno, więc żadnego z nich dokładnie nie obejrzał, ale ten pijany robił na nim wrażenie Zawiejczyka, poza tym wysiedli z jego samochodu. Drugiego rozpoznać nie podejmował się w żadnym wypadku i za żadne skarby świata.

Z samochodu zdołano wydedukować, że właściciel był nim wieziony na tylnym siedzeniu. Na przednim, przy kierownicy, siedział koc Moniki, prawdopodobnie wypełniony facetem w rękawiczkach i czystym obuwiu. Koc zostawił wyraźne ślady. Na nim z kolei może i mogły objawić się ślady faceta, ale zniknął.

Wedle opinii lekarza, Zawiejczyk został najpierw oszołomiony jakimś gazem, a potem rzetelnie i umiejętnie rąbnięty w kark, od czego umarł od razu. Humanitarnie dosyć. Rąbnięto go już w domu, w tym przedpokoju i nigdzie nie przenoszono. Przedmiotu, użytego do zbrodniczych celów, nie znaleziono, z czego należało mniemać, iż rozsądny zabójca zabrał go ze sobą.

– Józio uważa, moim zdaniem słusznie, że powi

Odebrałam od niego wypożyczone materiały wyścigowe, troskliwie sprawdzając, czy zwrócili mi wszystko.

– Przez tydzień musieliście już chyba dużo się dowiedzieć? Portki zabójcy, portkami zabójcy, ale rozmawialiście przecież z paroma osobami? l co?

– I wygląda na to, że wszyscy byli i są przekonani, że całością kieruje łomżyńska mafia, co jest o tyle dziwne, że to prymityw. Każdy widzi ich poziom umysłowy i wręcz trudno zrozumieć wiarę w tę kierowniczą rolę. Dwoma elementami dysponują, przemoc fizyczna i pieniądze, posłuszny dostanie forsę, oporny wycisk, metoda mało skomplikowana…

– Einsteina do niej nie potrzeba – zgodziłam się krytycznie. – Może to i skuteczne. Ich ciuchy obejrzano?

– Żaden z pewnością nie chodził w zarośla, wyliczeni są na tamten sobotni poranek z dokładnością do jednej minuty. Ale i tak na ogół załatwiają te rzeczy przez posły. Pozostałe sitwy składają się z trzech osób każda i powi

– Sarnowski, Białas i Wiśniak to jedna, a druga inostrańcy. Włóczka, Głuszkin i taki jeden, w tym roku doszedł. Jak mu tam… a, Babaliew, ale on źle jeździ. O tym wszyscy wiedzą. Indywidualnie traktują sprawę Zameczek i Rowkowicz, także Szczudłowski, żeby pękł. Ciągle go grywam, a on nie przychodzi. Uczniowie biorą w tym udział od przypadku do przypadku… A, właśnie! Taki Wiórkowski mógłby się wam przydać.

– Wiórkowski? Dlaczego?

– Spieszony. Chodzi i płacze, że dał się namówić na kretyńskie pięć milionów i kariera mu przepadła. Miał jedną gonitwę do awansu, nie chciał brać forsy, zamierzał wygrać, ale wparli w niego i miał pecha, komisja nagle przejrzała na oczy, Wiśniaka, który cofnął faworyta, nie zauważyli wcale, Wiórkowskiego natomiast dostrzegli od razu i przywalili mu spieszenie do końca sezonu. W rozgoryczeniu i pod wpływem napojów wyskokowych może mógłby wyjawić więcej niż i

– Nie mogłaś tego wcześniej powiedzieć?

– Myślałam, że sami dojdziecie. Poza tym, prawdę mówiąc, wyleciał mi z głowy. Malinowski coś mówi?