Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 36 из 69

Wahał się zatem, co zrobić z Elunią. Na sporadyczną podrywkę nie nadawała się wcale, proste i brutalne odstawienie jej od piersi mogło okazać się szkodliwe. Mogła jakoś zareagować i zepsuć mu doskonałą opinię. Jak zareagować, nie miał pojęcia, bo od wieków już unikał tego rodzaju dziewczyn, bał się scen i gadania, bał się także ewentualnej zemsty. Ponadto nie był pewien, czy jeszcze raz nie nabierze na nią chęci, wolał zatem robić dobre wrażenie. Miał nadzieję, że zdoła ją jakoś delikatnie do siebie zniechęcić i bez wielkich dramatów przenieść do kategorii miłych wspomnień.

Elunia przeżywała euforię podwójną, bo i automat jej płacił, i ukochany superman siedział obok. Prawdę mówiąc, na ogół miała szczęście w grze, czystym przypadkiem trafiała na właściwe chwile, w przeciwieństwie do pechowców, którzy z reguły trafiają na niewłaściwe. W ostatnich dniach ze współczuciem przyglądała się niefartownej pani, tracącej na automatach olbrzymie pieniądze, które natychmiast po niej wygrywał kto i

Stefan Barnicz, nie mogąc już teraz zmienić automatu, zdecydował się przejść do ruletki. Był wygrany, coś mu mówiło, że ma swój wieczór. Elunia, mimo wszystko, prawie nie zwróciła na to uwagi, hazard chwycił ją w pazury, po dwóch godzinach dopiero, zyskawszy skromny majątek, obejrzała się na niego, dostrzegła go przy najdroższym stole i zrobiła sobie drobną przerwę. Zostawiła automat i poszła popatrzeć.

Gdyby sama nie była w głębi duszy hazardzistką, zapewne przeraziłoby ją to, co ujrzała. Stefan nie grał tym razem z niedbałym wdziękiem, przeciwnie, grał drapieżnie i zażarcie, błyskawicznie zmieniając decyzje, stawiając w ostatniej chwili, skupiony, zacięty, płonący jakimś natchnieniem, stracony dla świata. I wygrywał, wygrywał, wygrywał. Zafascynowana Elunia oczu od niego nie mogła oderwać, mętnie jawił jej się w charakterze rycerza z mieczem w dłoni, pokonującego zastępy wrogów, kładącego ich pokotem. Wrogami był chyba samotny krupier, bo nikogo i

Każdy sukces ukochanego mężczyzny budzi w kobiecie uwielbienie. Elunia doszła w tym momencie do szczytu uczuć.

Stefan Barnicz, rasowy i doświadczony hazardzista, wiedział, kiedy przerwać. Z olbrzymią wygraną odszedł od stołu. Opanował się, zdobyte pieniądze schował niedbale, zręcznie ukrył swój stosunek do nich. Jednakże w nim również tkwiły, potężnie wbite, już nawet nie pazury, ale wręcz szpony namiętności wciąż jeszcze głodnej, zachła

– Skończ tę grę – szepnął. – Jedziemy. Szkoda czasu.

Elunię szpony ciągle szarpały podwójnie, teraz akurat eksplodowała strona uczuciowa. Bez słowa, bez wahania, bez jednego prztyknięcia w guzik automatu, spełniła jego polecenie.

– Pojedziemy do ciebie – rozkazał już na dole. – Do mnie się nie da…

W jakimś momencie upojnej nocy, której ekscesy niemal ją przeraziły, Elunia dowiedziała się, że ukochany wcale nie mieszka sam, tylko z ciotką, prowadzącą mu gospodarstwo. Ostatnio wyjechała na trzy dni, ale już wróciła i ogromnie bruździ. Nie ma sposobu spotykać się u niego, co jest niezmiernie uciążliwe, ale i tak te chwile wyrwane dla niej to jest wyjątkowa okazja, bo przy jego pracy…

Co to za rodzaj pracy, Elunia się nie dowiedziała.

Sekretarkę przesłuchała dopiero nazajutrz, we wtorek. Pierwsza była Jola.

– Ty, zadzwoń, jak rany, bo nie mogę cię złapać. Chłopak super, razem z nim wyszłaś, mam nadzieję, że skutecznie. Powiedz, co jest, bo z ciekawości czegoś dostanę, chociaż wszystko rozumiem. Biedny Kazio.

Kaziem Elunia od razu została wytrącona z równowagi. Z roztargnieniem wysłuchała dalszego ciągu. Jako drugi wystąpił Bieżan.

– Ma pani mój numer, proszę o telefon, znów się posłużono pani dowodem osobistym, tym ukradzionym, i muszę panią przesłuchać. Pilne.

To w zupełności wystarczyło, żeby Elunia przestała rozumieć propozycje natury zawodowej. Na szczęście, taśmę mogła cofnąć i wysłuchać ich drugi raz.

Jolę, ze względu na Kazia, odsunęła na później, zaczęła od Bieżana.

– O, dobrze, że pani już jest – powiedział z troską. – Co pani robiła w sobotę o jedenastej?

– Myłam głowę – odparła Elunia bez namysłu, bo każda chwila owej soboty pozostała jej żywo w pamięci. – Ale jeśli chodzi panu o alibi, to dzwoniły do mnie dwie przyjaciółki, akurat wtedy, wyleciałam z łazienki okręcona ręcznikiem. Wszystkie wybierałyśmy się wieczorem na wystrzałowe wesele i trzeba było uzgadniać rozmaite szczegóły. Mogę panu podać ich nazwiska i telefony. A, i jeszcze sąsiadka przyszła i pytała, czy nie mam jednej cebuli. Nie miałam, ale widziała mnie dokładnie. A co zrobiłam?

– Podjęła pani kolejną sumę, tym razem w dolarach. W banku na Czackiego. Sprawdzę, bo muszę, ale następnym razem kasjer będzie odpowiadał. Co za ludzie, jak rany…

Po długim wahaniu, wypełnionym pustką myślową, Elunia zadzwoniła do Joli.

– No, wreszcie! – wykrzyknęła Jola. – No i jak? Nie wychodziłaś z łóżka od soboty do tej pory?

– Wychodziłam – odparła Elunia, zarazem niebotycznie szczęśliwa i beznadziejnie zatroskana. – Chwilami. Nie znęcaj się nade mną, nie wiem, co zrobić z Kaziem…





– A ta nowość jak? Zapowiada się? Mów jak człowiek, niech ja nie muszę doić z ciebie!

W tym momencie Elunia uprzytomniła sobie, że sytuacja pozostała bez zmian. Nadal nie wie, gdzie on mieszka, numery telefonów nie zostały wymienione, nie jest konkretnie umówiona i gdyby nie pojawił się w kasynie…

– Różnie – powiedziała ostrożnie. – No owszem, poleciał na mnie. Mam wrażenie, że energicznie…

– A dalej?

– Co dalej?

– No, zdeklarował się jakoś? Kocha cię czy jak? Kto to w ogóle jest?

– Biznesmen. I hazardzista. Wygląda, jakby mnie kochał, ale nie powiedział tego.

– Oni takich rzeczy mówić nie lubią…

– Ale Kazio mnie gryzie. Błogosławieństwo, że go nie ma, może się zdążę zastanowić. A Stefan…

– Stefan mu?

– Stefan. No dobrze, ogniem pała, tak mi wyszło. Ja też pałam. Ale konkretów jeszcze nie było i teraz akurat, jak z tobą rozmawiam, tak myślę, że coś tu wygląda nietypowo. Chyba że z miłości do mnie całkiem zgłupiał, ale jakoś mi się nie wydaje. Czegoś brakuje.

– Ejże? – zmartwiła się Jola. – Wiesz już, czego?

– Nie. Muszę pomyśleć.

– Długo?

– Nie wiem, ale chyba parę dni. I muszę się zastanowić, co zrobić z Kaziem.

– Nic. Z serca ci radzę. Nic na razie. Zostaw go na chwilę odłogiem, chyba żeby wyskoczyła jaka ostra zadyma. Wtedy zrobisz, jak ci wyjdzie.

– Znaczy, myślisz, na żywioł…?

– Na żywioł. Żywioły są od nas mądrzejsze i wiedzą, co robią.

Elunia nie była pewna, czy zburzenie całego miasta przez trąbę powietrzną, która niewątpliwie zaliczała się do żywiołów, można nazwać szalenie rozumnym czynem, ale nie sprzeczała się z Jolą. Miała co i

Zleceniodawcy zostali wreszcie porządnie wysłuchani i zanotowani. Jednym z nich okazał się facet Agaty, która była wi

– No więc mnie samej to się nie bardzo podoba – powiedziała Agata z westchnieniem. – Ale chyba się przestawiam, Romeczek się zrobił jakiś niedobry, a Tomasz wręcz przeciwnie…

– Czekaj – przerwała Elunia, żywo zainteresowana problemem. – Który jest który? Mówiłaś, ale zapomniałam, bardzo cię przepraszam.