Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 1 из 72

Małgorzata Domagalik, Janusz Leon Wiśniewski

188 dni i nocy

Świat nie tylko jest dziwniejszy,

niż przypuszczamy,

świat jest dziwniejszy

niż każde nasze możliwe przypuszczenie …

J.B.S. Haldane (1892 – 1964)

brytyjski biolog ewolucyjny

Paryż, sobota nocą

Czy chodzi Pani na spacery w i

Myślałem o tym podczas lotu z Frankfurtu nad Menem do Paryża, czytając artykuł sztandarowej niemieckiej feministki Alice Schwarzer, która w tygodniku „Die Zeit” z października 2003 napisała, że „mężczyźni, którzy mają władzę, są erotyczni, podczas gdy kobiety posiadające władzę, są niekobiece (niem. unweiblich)”. Pani posiada władzę. Kreuje Pani poprzez swoje książki oraz wykorzystując media, w których jest Pani nieusta

Myślałem o tym w samolocie, czytając „Die Zeit”. W pewnym momencie stewardesa oderwała mnie od artykułu, pytając czego się napiję. Podała mi małą butelkę chardo

Przepraszam za tę długą dygresję. Wcale nie chciałem pierwszej nocy prowokować i rozmawiać z Panią o i



Poszłaby Pani ze mną na spacer w Paryżu? Około północy? Na cmentarz?

W nocy pierwszego listopada cmentarze nie napawają lękiem. Jeśli była Pani kiedyś na cmentarzu w taką noc, to wie Pani, że jest to niemalże mistyczne przeżycie. Czasami wydaje mi się, że tym, czym dla żywych jest Wigilia, dla umarłych jest dzień Wszystkich Świętych.

Poszlibyśmy na szczególny cmentarz. Usytuowany nieomal w centrum Paryża, rozciągnięty na ponad 43 hektarach, zamknięty za ponad trzymetrowym murem.

Cmentarz Le Père Lachaise. Dla niektórych Père Lachaise to jedyny powód, dla którego warto przyjechać do Paryża. Niektórzy przyjechali tu tylko po to, aby umrzeć i być pochowanym na Père Lachaise. Niektórzy tak żyli, aby zasłużyć na własny grób na cmentarzu Le Père Lachaise. Bo ten cmentarz to podzielony na sektory panteon dusz. Grób tutaj to jak wpis do encyklopedii. Kiedyś zastanawiałem się, co mogłoby się dziać za murami tego cmentarza, gdyby jakiś natchniony poeta pod wpływem etanolu lub jakiejś mocniejszej psychodelicznej chemii na kilka godzin ożywił to miejsce. Może wtedy Jim Morrison z sektora N9 zaśpiewałby razem z Edith Piaf z sektora N5? Chopin z sektora M9 namówiłby na wspólny występ Sarę Bernhardt z sektora L7? Homoseksualista Oscar Wilde z sektora K5 uwodziłby heteroseksualnego Appolinaire'a z sektora J8? Czy Proust z sektora J8 i Bazac z sektora J9 umawialiby się na napisanie wspólnej powieści? A może Delacroix z sektora J9 żaliłby się Modiglianiemu z sektora M5, że żył zbyt wcześnie, aby zostać impresjonistą?

Poszlibyśmy na ten cmentarz, aby się przekonać, że nie wolno nam tam wejść. Cmentarze zamykają w Paryżu przed zamknięciem banków. Byłaby Pani rozczarowana, prawda? Ja byłbym zawstydzony tym, że tego nie sprawdziłem. Mężczyzna powinien zabierać kobietę do miejsc, które jej obiecał. Szczególnie do tych, do których mieli dotrzeć nocą.

Bien cordialement,

JLW

Warszawa, niedziela

To, co Pan napisał, nieco mnie zaskoczyło, ale i w jakimś sensie utwierdziło w przekonaniu, że jednak my, kobiety, znamy siebie najlepiej. Nigdy bowiem nie przychodziło mi do głowy, aby w czymkolwiek i a priori (i nie chodzi tu o grę wstępną) wyprzedzać mężczyznę, z którym byłam, a tym bardziej miałam zamiar być. Zawsze już na początku każdej znajomości chciałam wiedzieć, co mogę dostać – na przykład ciepłą dłoń na spacerze. Chciałam prawdy. A w tę wpisane jest przecież ryzyko rozczarowania. Trzeba wiedzieć, czy na spacerze może zabraknąć nie tylko dłoni, ale i tożsamej duszy. Być może powie Pan, że jest w tym coś z asekuranctwa. Być może, zwłaszcza że na początku każdej znajomości karne punkty, które zdobywa kandydat na kochanka czy męża, właściwie nie bolą. Nie ma więc i mowy o klęsce. Łatwo powiedzieć sobie wówczas: To nie ten. Było i nie będzie. Adieu! Dopiero po przebiegnięciu takiej „ścieżki zdrowia” i już z tą ręką w ręce, można z beztroską założyć na nos różowe okulary. Okulary miłości. Skoczyć z trampoliny uczuć na główkę do morza uczuciowego szaleństwa. To cudowne, prawda? Nie zapomniał Pan jeszcze?

Tak czy inaczej, naprawdę ucieszyło mnie, że nie widzi Pan antagonizmu między władzę a kobiecością. Tyle tylko, że w związku, który zakłada poddaństwo jednej ze stron, kobiety albo mężczyzny, władza nie może być erotyczna. Prędzej czy później przyniesie ze sobą niewolę. A ta podniecająca może być tylko dla tych, którzy w łóżku lubią dostać pasem po pupie.

Chociaż rzeczywiście istnieje taki rodzaj władzy, który w oczach kobiety, zwłaszcza tej niezależnej, wart jest poddaństwa. Dzieje się tak, gdy mężczyzna nie boi się kobiety silnej, gdy radość sprawiają mu jej sukcesy, gdy wspiera ją w ambicjach i mówi: możesz być jeszcze lepsza. Taki mężczyzna prędzej czy później dostaje taką kobietę we własne ręce i staje się jej najbardziej pożądanym ze wszystkich władcą. Czy jednak na całe życie? Tego nie wiem… Zresztą, co jest na całe życie?

Tak jak kiedyś mój ojciec, każdego roku zapalam światełka w Dzień Zaduszny. Nie na cmentarzu, ale gdzieś na łące, na jakimś tarasie… Tak jak mój ojciec, tyle tylko że on szedł na parę godzin w góry i siedział tam tak długo, aż światełka gasły. Nigdy nie pytałam go, o czym myślał, za kogo się modlił. Nie zdążyłam. Wczoraj byłam na Powązkach. Chyba przyszłam za wcześnie. Gwar, jakiś brak skupienia i co rusz dzwoniące telefony komórkowe. W którą alejkę skręcić, w jakim miejscu doświadczyć mistycznego pojednania ze zmarłymi? I nagle tuż pod cmentarnym murem zobaczyłam grupę młodych łudzi. Całe mnóstwo zniczy. Podchodzę bliżej. Są radośni, rozmawiają o dziewczynie, która tu leży. Musisz ją pamiętać, była na roku z Jackiem, w lutym na prywatce u Doroty miała na sobie czerwoną sukienkę. Była w nich jakaś autentyczność, szlachetność i mimo że jeszcze nieprzeczuwana, ale jednak atencja wobec śmierci. No cóż, wiemy już, że cmentarz Père Lachaise zamykają o piątej, to może kiedyś, gdy bramy zostaną zamknięte, pójdziemy na kieliszek calvadosu?