Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 15 из 45



Droga Pani,

Absolutnie się z Panią zgadzam. Bardzo wielu ludzi uważa, że powi

Czy nieszkodliwe nasze pismo ma zmienić profil? Już siebie widzę, jak stoję przed Naczelnym i mu tłumaczę, że na okładce ma wystąpić jakaś starsza, mężata pani, ubrana od stóp do głów w czador, żeby nie prowokować mężczyzn.

Wstaję od komputera. Obieram kilogram ziemniaków i sześć marchewek, do których starcia namówię Tosię, kiedy wróci ze szkoły. A w ogóle powi

Tosia przybiega ze szkoły radosna jak skowronek. I sucha. Wyglądam przez okno i widzę małego fiata, który z gwizdem zawraca i odjeżdża.

– Kto cię przywiózł? – pytam niedbale.

– Jakub – mówi Tosia i próbuje zniknąć w swoim pokoju.

– Specjalnie przyjechał z Warszawy, żeby cię odwieźć do domu?

Co ja na to poradzę, że to pytanie wysmyknęło mi się niechcący w tonacji nieco jadowicie niedowierzającej?

– A tak – Tosia się marszczy i rusza do siebie na górę. Widzę tylko skrawek jej białej sukienki.

– Tosia! – krzyczę w kierunku schodów. – Zejdź w tej chwili!

Tosia pojawia się w drzwiach. Nastroszone spojrzenie nie wróży nic dobrego.

– Co?

– Nie mówi się co, tylko proszę. Czy byłaś dzisiaj w szkole?

– Ojej, mamo! – Tosia ma pretensję o to niewi

– Czy chcesz, żebym uwierzyła, że Jakub specjalnie jechał po ciebie dwadzieścia kilometrów, żeby być z tobą te dziesięć minut w samochodzie?

– Byliśmy na pizzy. Po szkole. I owszem, specjalnie po to przyjechał.

– Chyba żartujesz.

– O co ci chodzi? Zazdrościsz mi?

Oj, co za dużo, to niezdrowo.

– Idź do siebie – mówię dość chłodno.

– Od razu chciałam to zrobić. – Tosia odwraca się na pięcie i tyle ją widzę. No, jeśli ten chłopiec tak na nią wpływa, to nic dobrego z tego nie będzie. Już ja z tym zrobię porządek.

Ścieram sześć marchewek samotnie. Jeśli była na pizzy, to i tak nie będzie jadła. Czy każda kobieta mająca dziecko, dziewczynę, ma takie problemy? Nie. Bo Ula na przykład nie ma.

Z góry dochodzi rytm disco polo. Cienki dyszkancik zawodzi:

Nie odtrącaj mnie tylko dlatego…

Nie, nie wytrzymam. Tosia nigdy w życiu nie słuchała disco polo. Nie mam zdrowia tego słuchać. W moim własnym domu nie mam spokoju. Wychodzę do ogrodu. Ula akurat piele coś przy płocie. O, spojrzała w okno Tosi. Nie wydaje się przejęta, że Tosia słucha disco. Uśmiecha się do mnie z lekkim pobłażaniem.

– To zespół Kury, a nie żadne disco. Oni robią pastisze wszystkiego, naprawdę nie słyszałaś tego nigdy? – i tu Ula zaskakuje mnie po raz tysiąc dwieście pięćdziesiąty ósmy lub coś koło tego, bo kiwa na mnie, wchodzi do swojego domu, podchodzi do sprzętu grającego i wkłada w kieszeń płytę.

I pomyśleć, że chciałam mieć odrobinę spokoju! Za chwilę z głośników, w znakomitym rytmie, dokładnie takim samym jak wszystkie tego typu piosenki, dochodzi radosne wyznanie:

Nie odtrącaj mnie tylko dlatego… że śmierdzi, ach, śmierdzi mi z ust,

Nie emabluj mojego kolegi, choć dramatycznie capi mi z ust,

Nie dyskredytuj mojej miłości, choć faktycznie cuchnie mi z ust,

Bo może zaznasz ze mną błogości i wtedy zaakceptujesz ten wstrętny smród.

– Mają jeszcze świetny tekst o jajach, że jaja to zdwojone ja – mówi Ula i podśpiewuje pod nosem w rytmie cztery czwarte, zadowolona jak jaskółka.

– Skąd ty to wiesz? – nie mogę wyjść z podziwu.





No wiesz – mówi Ula – dziećmi się trzeba interesować.

Muszę się z nim rozstać

– Masz chwilkę? – Zadzwonił telefon i usłyszałam znajomy głos Agi, która odzywa się do mnie raz na jakiś czas, ale głównie wtedy, kiedy ma kłopot, smutek ją przytłacza i żyć jej się nie chce. Czasu nie miałam specjalnie, bo właśnie nałożyłam odżywkę na głowę, Reńka mi podpowiedziała, że są takie super z witaminami, co naprawiają ubytki we włosach i w ogóle włosy są po nich dłuższe, jest ich więcej i błyszczą, odkurzacz stał na środku pokoju, a ja w stresie biegałam po mieszkaniu ze ścierką w ręce i próbowałam doprowadzić dom i siebie do porządku przed kolejną sobotą. Na dodatek czekało mnie zakończenie roku szkolnego i Tosia nareszcie miała nam przedstawić Jakuba, więc mój stres był widoczny gołym okiem. Gdyby ktoś na mnie patrzył, bo Adaśko był w pracy…

– Wiesz, dzwonię do ciebie, bo tylko ty możesz mi coś poradzić…

Wzięta pod włos odłożyłam ścierkę i usiadłam wygodnie w fotelu. Z włosów kapało. Odżywka lekko spływała mi za ucho.

– Tak, oczywiście – powiedziałam usprawiedliwiona, bo kiedy trzeba zbawiać świat, to bardzo proszę, sprzątanie może poczekać. I Adaśko podziela ten pogląd.

– Muszę się z nim rozstać. Co ja mam robić? – zajęczała w słuchawkę telefonu moja od lat serdeczna koleżanka.

– Co musisz zrobić?

– Rozstać się z nim.

– Jezu, dlaczego? – rozsiadłam się wygodnie, bo zapowiadało się to na dłużej.

– Bo ja już sama nie wiem, co mam robić – dyszało smutkiem w słuchawce. – On mnie w ogóle nie rozumie.

– Ale w jakiejś konkretnej sprawie on cię w ogóle nie rozumie? – zainteresowałam się przez sympatię.

– On nie rozumie mnie w ogóle, ale to w ogóle, w żadnej sprawie! – z pretensją wyjaśniła Aga.

– Możesz coś bliżej? – pytałam cierpliwie, bo wiadomo, jak kobieta pogada, to jej lżej.

Adaśko jest tego samego zdania i zawsze czeka cierpliwie, aż przestanę gadać przez telefon. No, prawie zawsze.

– Co mogę ci powiedzieć… – słuchawka zaszlochała żalem. – Po prostu już jesteśmy sobie obcy.

– Dlaczego tak ci się wydaje? – nadałam swojemu głosowi ton uprzejmy i współczujący.

– Mnie się wcale nie wydaje! Po prostu tak jest! – krzyknęła mi prosto w ucho.

– Właśnie pytam, dlaczego? – byłam niezmordowana i pełna chęci niesienia pomocy w tej trudnej sytuacji, choć z włosów dalej mi kapało.

– No właśnie… dlaczego… sama się nad tym zastanawiam… – jęknęła w telefon.

– Ale czy coś się stało? – próbowałam dociec, o co chodzi.

– Czy coś się musiało stać? – jej głos uderzył we mnie jak wyrzut. – Po prostu on mnie nie rozumie!

– Ale ja nie rozumiem, o czym mówisz – zdenerwowałam się trochę niegrzecznie, czego Adaśko by nie pochwalił.

– No właśnie. Nikt mnie nie rozumie. Nawet ty. Nikt! – wysyczało mi do ucha.

– Staram się zrozumieć – nie dawałam za wygraną, diabli wiedzą po co. – Czy on ci coś zrobił?

– Oczywiście! Czy inaczej bym dzwoniła do ciebie?

– Ale co? – krzyknęłam desperacko. – Co on ci zrobił?

Usłyszałam żałosne:

– Bo on mnie wcale nie rozumie…

Wiedziałam, że powi

– To może się z nim rozstań, skoro ci tak źle – powiedziałam nieśmiało, nawiązując do początku naszej rozmowy.

– No wiesz! – w głosie Agi usłyszałam wyrzut. – Jak możesz! Przecież ja go kocham.