Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 19 из 46

Znowu zdarzyło się dużo rzeczy. Wczoraj nowy kot Uli otrzymał niechcący imię. To jest dostojny kot, choć po goleniu też składał się głównie z kołtuna i strachu. Mańka wycięła prawie całe futro z trzech nóg (tylnych i jednej przedniej) i brzucha. Kot pod spodem był różowawy jak mięso z kaczki. Niemniej ogon, łeb i jedna przednia łapa prezentowały się dumnie. Jacek patrzył na razie z wyższością na pałętające się po jego terenie stworzenie podobne do częściowo ubranego w futro szczura. Po kąpieli okazało się, że reszta koto-szczuro-kaczki jest srebrzystoszara. Ula wyczesała głowę, nogę i ogon persa i wszyscy zaczęli się zastanawiać, jakie imię pasowałoby do tego stworzenia. Minęło parę dni, na różowym ciałku pojawiała się zapowiedź sierści, a bezimie

Mleko przynosi Uli co drugi dzień pani od jajek. To jest sympatyczna pani, która ma ostatnią we wsi krowę. W dniu, kiedy kot pers dostał imię, pani Stasia wołała przed bramą na Ulę, że oto mleko, mleko! Ula z kotem na rękach wyszła do furtki w marcowym słońcu. Kot błyszczał, owłosiona łapa zwisała luźno z dłoni Uli, puszysty ogon lekko kiwał się w takt jej kroków, a bystre, czarne, okrągłe oczy patrzyły prosto na panią Stasię.

– Ojej, pani Ulu. Ojej, jaki piękny kotek! – krzyknęła pani Stasia i podała przez sztachety butelkę po coli wypełnioną prawdziwym krowim mlekiem.

Ula odstawiła kota na ziemię i wyciągnęła rękę. Kot wyprężył różowy grzbiecik i trzema gołymi łapkami oraz jedną owłosioną zadreptał koło łydek Uli.

– Ojej, pani Ulu, ojej – jęknęła zdjęta nagłym obrzydzeniem pani Stasia.

W ten oto prosty sposób kot dostał imię na własność.

Ale to nie wszystko. Przybył następny kotek do Uli. Tego trzeciego położył na podołku Uli jej mąż i powiedział:

– Zobacz, on patrzy tak, jakby krzyczał: ratunku!

Ratunek jest cały bialutki jak kwiat wiśni. Od tego czasu nie słyszałam, żeby Ula twierdziła, że tylko idioci mają więcej niż dwa koty.

Dzwonił Hirek sześć razy, że tęskni.

Zaraz zrobił kupę koło kominka.

Wstaję rano i wchodzę do pokoju Tosi. O mało się nie przewracam. Jedna ściana pomalowana na niebiesko, druga na zielono. Od belek w suficie wiszą na żyłkach rybki. Nad łóżkiem Tosi plakat „Nirvany” z żałobnym czarnym napisem. W środku napisu brzydkie słowo.

Budzę Tosię i każę jej natychmiast sprzątnąć kupę Zaraza.

– Zaraz – mówi Tosia.

Zaraz wskakuje na łóżko i pakuje jej łapę do oka. Tosia się zrywa.

– Oddam kota, jeśli nie będziesz po nim sprzątać. Na temat pokoju porozmawiamy później. Musisz to zlikwidować.

No i doczekałam się. A mówiła mi Ula, żeby nigdy dwóch rzeczy naraz nie załatwiać!

– To jest mój pokój! – krzyczy Tosia. – Powiedziałaś, że mogę w nim mieć tak, jak chcę! A kupa jest na pewno Mietka! A Mietek jest twoją kotką! Nie dotrzymujesz słowa! Idę do szkoły i nie mogę być zdenerwowana! Wystarczająco mnie tam denerwują!





Sprzątam kupę. Mam to szczęście, że nie idę do szkoły. Jadę do redakcji po listy.

Czy to możliwe, żeby się zakochać w tym wieku w jakimś nieznajomym, lekko siwiejącym mężczyźnie? Czy ta kobieta, która od niego odeszła, nie miała oczu? Dlaczego baby nie doceniają tego, co jest tuż-tuż? Niektóre oczywiście?

Jadę do pracy. Ciekawa jestem, czy Niebieski napisał. Po moim ostatnim liście nie powinien już więcej siąść do komputera. Jest!

Droga Pani,

otóż to! Odsłoniła się pani! Bardzo jasno widzę, że boi się pani jakichkolwiek uczuć wobec mężczyzn, poza oczywiście uczuciem pewnej złości, którą są przesycone listy od pani. Ciekaw jestem, dlaczego zdradzonym kobietom odpowiada pani w tak właściwy, miły, sympatyczny sposób, a dla mężczyzn w tej samej sytuacji ma pani tylko wyuczone kazanie, zgole w swej treści niemile… Polecam literaturę, która może lekko poprawić pani charakter, choć nie sądzę, żeby to było możliwe.

I tu, idiota, spis książek mi przesyła.

Co do pani kąśliwych uwag o czytaniu książek przez mężczyzn chcę zapytać, czy wie pani, ile par bliźniaków wychowała Ania z Zielonego Wzgórza, zanim trafiła do Maryli? Ha!

A teraz gwoli drobnego sprostowania. Pisze pani o przeniesieniu, mając na myśli termin projekcja. Proszę zajrzeć do słownika terminów psychologicznych, zanim następnym razem zabierze się pani do pouczania ludzi inteligentnych, wykształconych i błyskotliwych.

PS. Czy pani jest brunetką, czy blondynką?

A co cię to obchodzi. Niebieski? Widać, że jesteś niezrealizowany. Rozejrzyj się wokół. Niebieski! Jest piękna wiosna, może jeszcze nie jest tak rozkosznie ciepło jak na Cyprze, ale będzie. Niebieski, będzie! Na pewno ci się tym razem powiedzie w życiu, spotkasz kobietę, którą będziesz kochał, a nie zaniedbywał. Nie trać nadziei!

Podlewam ogródek. Po raz pierwszy w tym roku. Wyjrzało słońce i prawie jest ciepło. Lałam tę wodę na ulubione przyszłe marcinki, a tu nagle spod nich jak nie wyskoczy ropucha!

– Ojej, ropucha! – krzyknęłam, nie zważając na sąsiadów siedzących nieopodal oraz Grześka, którego zawsze miałam za przyjaciela. Do tego momentu.

– Bujaj się, to nie ropucha, to lusterko! – odkrzyknął głos męski. I śmiech tubalny oraz również damski poniósł się przez marcinki, trawę, zieleniejące brzozy.

A ja się zagotowałam w milczeniu z tą wodą w ręku. No bo jakże to tak? Tak po świńsku?

A potem usiedliśmy wszyscy w domu i dokładnie przeanalizowaliśmy sprawę. I okazało się, że obrazki z przeszłości nas, kobiety, ścigają. Bajeczki, jakimi byłyśmy karmione. Dziewczynka pochyla się nad żabką i całuje ją w pyszczysko? I wszystko jest lepiej? To wieczne marzenie i iluzja spowodowały wyraźny podział. I Ula, i ja twierdziłyśmy, że iluzją oczywiście nie jest młoda dziewczyna nachylająca się wdzięcznie nad ropuchą. Iluzją jest dalszy ciąg. Całowanie żaby ma nam, kobietom, uświadomić, że warto. Warto szukać żab (czy i

Ale wspólnie z Ulą ustaliłyśmy: ona (ta iluzja) miała w nas od maleńkości zakodować, że jeśli będziemy cierpliwe, zostaniemy nagrodzone. Ma nam, kobietom, uprzytomnić, że nasze życie to szukanie królewicza i każde straszydło takim królewiczem właśnie się okaże. I nabierają nas na tę bajkę. Już wianuszek zdjęty, a my w zapamiętaniu pochylamy się z czcią nad żabą. To nie szkodzi, że na razie żaba (czyli ten przyszły królewicz) ma dla nas mało czasu. To nie szkodzi, że wkrótce (po ślubie) będzie miał dla nas znacznie mniej czasu.

Bajka o całowaniu tak nam weszła w krew, że całujemy, a żaba chwilowo zajęta jest nową zabawką – telefonem komórkowym, samochodem, motorem – więc jeszcze nie ma czasu się zamienić. Ale my przecież pod tą zielonkawą skórką widzimy barczyste ramiona, które uchronią nas przed złym światem. Wyłupiaste oczy zmieniają się w oczy zamglone od pożądania i obietnicy wielkiej miłości. A łapki, te wdzięczne, zdolne do skoków łapki, jeszcze się nam nie kojarzą z odskokiem ku i