Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 16 из 22

Nie tatusiu – powiedziała Martyna. – Na Samoobronę, bo kocham Leppera.

Na co tata:

Samoobrona? Może być – i rozłączył się, zupełnie nieświadom tego, że właśnie ważyły się losy Martyny, jej przyszłość.

I tym sposobem Liga Polskich Rodzin, Samoobrona i SLD stanęły na drodze do Martynowego szczęścia, a już na pewno na drodze do łóżka. Z niemałą pomocą ukochanego tatusia. Zanim usłyszała przerywany sygnał w telefonie, tata zapytał, gdzie jest, z kim jest i co robi? Gdy powiedziała mu, że je kolację, zdziwił się lekko. Ale nie zdziwiło go, że je ją w towarzystwie.

Po co jesz? – zapytał głupawo.

„Przepraszam za to, że jem – pomyślała Martyna – od jutra przestanę także pić, pojutrze spać, a od czwartku nie będę oddychać. I na pewno od razu poczuję się lepiej”.

Kolejna utracona, być może na zawsze, szansa skonsumowania profesora. Uczta najwyraźniej musi zaczekać. Takie uproszczone i, wydawać by się mogło, płytkie myślenie o emocjach czyniło Martynę silniejszą. Wiele nauczyła się od szalonej Magdy. Ale gdy gasły światła na wielkiej scenie życia i Martyna zostawała sama, znowu była małą, zagubioną Martynką.

Tego wieczoru też odprowadził ją do akademika. Za każdym razem obydwoje myśleli, że to już będzie TEN RAZ. Właśnie ten, po którym będzie można zapalić mentolowego papierosa. Papierosa, którego profesor palił tylko PO. Choć czasami także PRZED.

Oparła się o drzwi, które przed sekundą zamknęły się za nim. Mogłaby przysiąc, że przez tandetną, paździerzową płytę słyszy jego oddech. Byt tam i czekał, aż Martyna otworzy te cholerne drzwi. Czuła jego oddech po drugiej stronie. Czuła go także na karku, tuż za uchem i we wgłębieniu dekoltu. Także dotyk jego dłoni, kiedy niby przypadkiem ocierał grzbiet swojej dłoni o jej, gdy nalewał wino do kieliszka. Stała tak dłuższą chwilę, próbując utrwalić te wrażenia. Czulą, że ta chwila zbliża się nieuchro

Tańcz dziewczyno, tańcz do utraty tchu, do absolutnego, cudownie nieodpowiedzialnego braku rozsądku. Tańcz do pierwszych kropel potu na twarzy. Tańcz aż do zapomnienia. Aż do tego rozkosznego bólu bioder, tak jak po długim i cudownym seksie, kiedy rano wstając z łóżka, usiłujesz doczołgać się do schodów, i wchodząc na piętro trzymasz się poręczy jak liny. Wciągasz się na górę, marząc o windzie. Bo po prostu nie możesz iść inaczej. I ten ból, który jest najcudowniejszym bólem na świecie, przypomina ci o tym, co działo się w nocy, wywołując lekki rumieniec na twarzy i powodując, że twoje usta uśmiechają się. Tańcz, blondynko o niebieskich oczach. Może taniec zagłuszy głupie myśli. Głupie? Ale jakże przyjemne. Równie przyjemne co niebezpieczne. Zupełnie jak wchodzenie po schodach bez trzymanki.

Mogło być tak… – cześć 2

Alternatywne zakończenia do części 2

[SPLASH]

Roztrzęsiona wróciła do domu i pierwsze, co zrobiła, to usiadła do komputera i wklepała notkę na błoga. Wiedziała, że oni tam gdzieś przed ekranami swoich pecetów zrozumieją. Zawsze rozumieli. Byli tak daleko, a ona czuła, jakby byli obok i głaskali ją po głowie w najtrudniejszych chwilach. Cokolwiek napisała, już kilka godzin później znajdowała skomentowane. Mądre rady, zabawne komentarze albo po prostu ciepłe słowo zastępujące uścisk. Magda nigdy nie rozumiała, jak jej mogą wystarczać tacy przyjaciele na odległość, ale Magda po prostu nigdy nie prowadziła błoga.

Kiedyś znalazła w Internecie stronę, na której można było przygotować quiz o sobie, który można później dać i

Dlatego teraz to im najpierw chciała powiedzieć o tym szantażu.

Wezwano mnie dzisiaj na uczelnię. Pani w dziekanacie wcisnęła mi do ręki kartkę z numerem komórki T. i kazała do niego zadzwonić. Nogi się pode mną ugięty i w ogóle nie wiedziałam, co robię. Kupiłam kartę i zamiast udać się do budki, napiłam się kawy na rynku. Myślałam, że już dawno mi minęło to uczucie, ale widać nie do końca. W ogóle nie wiedziałam, co on może chcieć ode mnie. Przecież ostatni raz rozmawialiśmy kilka miesięcy temu i miał się więcej nie odzywać. W końcu zmusiłam się do wykręcenia jego numeru… Glos miał taki sam jak dawniej…Powiedział mi, że jakiś doktorant ukradł pracę jego magistranta…i on się o tym dowiedział… i nie mógł na to pozwolić… i powiedział, że wie, że on tę pracę ukradł, a tamten… wtedy… wyjął nasze wspólne zdjęcia… i zagroził, że powie dziekanowi… i jego żonie… l on chciał się ze mną skontaktować, by mi powiedzieć, że nie może tak żyć i sam chce im o tym powiedzieć. Nie wiem, co teraz będzie. Strasznie się boję. Znów to poczułam. Myślałam, że to minęło. Przecież to ja go wyrzuciłam ze swojego życia. A jednak on w nim pozostał… zepchnięty gdzieś w głąb mojego serca czekał na lepsze czasy… i teraz one chyba nadeszły… Teraz znów nasze drogi splótł zaskakujący los…