Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 21 из 59

“Angel i logos… Angelologia. W końcu to też jakaś nauka, nawet jeśli dziwaczna”, pomyślał. Zapewne nie tak precyzyjna jak matematyka, fizyka czy chemia, lecz jednak nauka! Jan zdecydowanie wolał szperać w Internecie, niż szukać ptasiego pióra, które nie mogło mieć żadnego znaczenia dla choroby jego córki. Niechże jednak go szukają, skoro ma to odwrócić uwagę od budzących grozę faktów.

– Znajdźmy je tylko, a zaniosę je do ornitologa. Znam jednego – powiedziała A

– Ornitologa? – zdziwiła się Ewa. – Czy to znawca anielskich piór?

– Nie, znawca ptaków – odparła speszona A

Rozumiały i niemal równocześnie kiwnęły głowami. Jasne, że najpierw trzeba sprawdzić, czy nie jest to najzwyklejsze ptasie pióro.

– Mamo, a czy istnieje choć cień szansy, że przypomnisz sobie, gdzie ono jest? Po tylu latach? – niepokoiła się A

– Cień szansy? Chyba tak. Gdy już zaczniemy go szukać, to może mi się coś przypomni – powiedziała ostrożnie babcia. Rzeczywiście, nigdy niczego nie wyrzucała, więc możliwe, że zapomniane pióro leży sobie gdzieś w domu. Tylko co komu z ptasiego pióra? Wprawdzie cuda się zdarzają, babcia o tym wiedziała – ale nie takie. Nie takie.

Najdziwniejsze było to, że pierwszą osobą, która niemal natychmiast i bez zastrzeżeń uwierzyła w istnienie anielskiego pióra, była chłodna, racjonalna A

Światełko, malutkie i wątłe, promieniujące od ludzkiej Istoty, wciąż słabło. Ave pogrążał się w ciemności. Jego ciało traciło wewnętrzny blask. Ale to przynajmniej nie bolało. “Bolesne jest tylko to, że tam nie ma Miłości. Tam nie ma nic”, myślał.

Ave wiedział, że Światłość poczęła się z Miłości i nie wiedząc, co uczynić z jej ogromem, zaczęła szukać, kogo by nią obdarzyć. Szukała rozpaczliwie, bluzgając gigantyczną energią, a z tego ognia, ciepła i energii powstał Wszechświat. Jednak puste i zimne planety trudno było obdarzyć Miłością, gorące gwiazdy zaś nie potrzebowały jej, gdyż kochały same siebie i to im wystarczało. Wówczas zrozpaczona Światłość stworzyła Anioły, dzieląc się z nimi częścią swego Blasku.





Anioły były więc do niej podobne. Lecz mijał czas i Światłość pojęła, że ukochanie istot podobnych sobie jest jałowe i grozi wyczerpaniem się uczucia. Wtedy powołała do życia człowieka, osadzając go na błękitnozielonej planecie, Ziemi. I człowiek stał się jej bliższy niż wszystko. Światłość ofiarowała mu całą Miłość, choć nie potrafiła uchronić go przed Złem. A Zło zalęgło się na Ziemi za sprawą lekkomyślnie strąconych z Drabiny Aniołów, które zbuntowały się przeciw Światłości, zazdrosne o jej uczucie do człowieka…

– …to nie tak, mój braciszku, to nie tak – zaświdrował głos Vei, który przemienił się w zardzewiały gwóźdź, podtrzymujący więźbę dachu. – Wy tam, na Drabinie, znacie upiększoną wersję Prawdy. Nasza Prawda brzmi inaczej. Otóż człowiek, mój braciszku, okazał się tak słaby i uległy, że Światłość po pewnym czasie zaczęła zastanawiać się, jak go wzbogacić. I wymyśliła. Strąciła na Ziemię część anielskich zastępów, by towarzysząc człowiekowi, wystawiały go na wieczne pokusy i zmuszały do nieustającej walki z sobą. Wówczas człowiek stał się słaby, a zarazem silny, gotowy do kochania, ale i nienawiści, uległy, a równocześnie zbuntowany, brzydki, ale w tej brzydocie piękny, zły i zarazem dobry. Jego muzyka rozbrzmiała wszystkimi tonami. Miłość Światła do ludzi nabrała nowych barw i Mocy.

– Moja Prawda nie wyklucza twojej – odciął się Ave, broniąc prawdy rządzącej Drabiną.

– Zaczyna docierać do ciebie względność Prawdy – zaśmiał się bezlitośnie Vea, lecz zaraz mówił dalej. – To nie wszystko, braciszku. Światłość strącała na Ziemię po jednym bliźniaku z każdej anielskiej pary, a jej wybór był przypadkowy. Nie była to bowiem kara za naszą pychę, jak sądzicie tam na Drabinie i co wmówiliście ludziom. My nie zbuntowaliśmy się przeciw Światłości. Wszystkie bliźniacze anielskie pary kochały Ją jednakowo mocno i wiernie. Ona jednak potrzebowała, by połowa z nas znalazła się wśród ludzi, i, jak to Ona, dokładnie zrealizowała swój plan. Światłość jest bowiem, jak wiesz, a może nie wiesz? nieskończona w swej dobroci i miłości, ale też bezwzględna. Człowiek stał się jej bliższy niż wszyscy Aniołowie razem wzięci, niż wszystkie planety, gwiazdy i cały kosmos. Postanowiła zatem z każdej bliźniaczej pary posłać na ziemię jedną połowę. Baliśmy się, braciszku, baliśmy się potwornie i właśnie z tego strachu zalęgło się w nas Zło. Strach potęguje Zło, i to jest najgorsze – zazgrzytał Vea, a półanioł wzdrygnął się. – Niektórzy z nas do tego stopnia bali się chłodu i obcości tej planety, do której nie przywykli po bytowaniu w doskonałości na Drabinie, że łączyli się w gromady, by dodać sobie odwagi. W ten sposób sumowali swój potencjał Zła. I

Ave, wstrząśnięty tą wiedzą, słuchał z niedowierzaniem. Mimo kalectwa wciąż jeszcze czuł w sobie nieskończoność i doskonałość anielskiego istnienia. Wiedział, że Anioły, obdarzone miłością Światła, poniosły ją niegdyś dalej i niżej: ku chronionemu przez siebie życiu w każdej postaci, niezależnie od tego, czy była to roślina, zwierzę, czy też człowiek. Miłość była największym, najważniejszym darem Światłości, i wydawało się, że wszystkie Anioły wiedzą, do czego służy: do dawania, do dzielenia się nią z i

Ave wierzył w to, że Czarne były niegdyś Aniołami, lecz takimi, które kochały siebie bardziej niż ludzkie Istoty. Najce

Taką Prawdę znał Ave. Gdy usłyszał Prawdę Vei, doszedł do wniosku, że przeczyły sobie wzajem. Czy jest możliwe, żeby były dwie Prawdy? obie prawdziwe? A może żadna z nich nie jest prawdziwa. Może tylko Światłość zna Prawdę i nie zamierza dzielić się nią z nikim, ani z Aniołami, ani z człowiekiem? A może Światłość ma wiele twarzy, ukazuje wiele prawd i wiele natur, i właśnie dlatego stworzony przez nią człowiek jest istotą tak dziwną i niepojętą? podobną swemu nieobliczalnemu, skomplikowanemu Stwórcy?

Prawda Vei potwierdzała ciche, nieśmiałe szepty młodych Aniołów o skrywanej tęsknocie Archanioła Gabriela za bratem bliźniakiem strąconym z Drabiny. Może Gabriel, jeden z najstarszych hierarchów, jeszcze pamiętał ów straszliwy moment, gdy Światłość rozdzielała braci, nie zważając na ich rozpacz, gdyż wówczas już człowiek, nie Aniołowie, był jej miłością? A może owe krótkie i niepojęte chwile smutku, jaki Ave odczuwał niekiedy wśród najweselszych anielskich zabaw, były nieuświadomioną tęsknotą za bratem bliźniakiem, o którego istnieniu nie wiedział, lecz je przeczuwał?

“…i wreszcie spotkaliśmy się, lecz tylko po to, by on mnie pokonał”, pomyślał z bólem Ave. “Widocznie chciał, bym i ja zaznał cierpienia i strachu, jakiego on doświadczył wówczas, gdy odrywano go ode mnie i zrzucano w otchłań Ziemi? Może rzeczywiście mnie kochał, a Drabina wydawała mu się jedyną bezpieczną przystanią? Może wiele wycierpiał i dlatego mówi, że Zło bywa samotne i nieszczęśliwe?”