Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 16 из 59

Anioły miały o wiele mniejsze możliwości przeobrażania się. Ave najbardziej lubił być Blaskiem, który lśnił wśród przestworzy, lub człekokształtną skrzydlatą istotą. Ta postać była najbliższa wyobrażeniom ludzi o Aniołach. Lecz właśnie w niej niebezpiecznie było przebywać i w niej najłatwiej było go unicestwić. Doświadczył tego. Wówczas, gdy sfruwał z Nieba ku Ziemi, nie miał o tym pojęcia. A tymczasem wystarczyło pozbawić go skrzydeł. Mimo tego zagrożenia wszystkie Anioły lubiły przybierać skrzydlatą postać, gdyż radość, jaką sprawiały ludzkim Istotom, była dla nich stokroć ważniejsza niż niebezpieczeństwo.

Gabriel powiedział kiedyś, że gdy pokazał się człowiekowi jako Blask, ten w ogóle go nie dostrzegł. Ale gdy wcielił się w półludzką postać z gigantycznymi skrzydłami, człowiek wyszeptał w zachwycie:

– Jesteś taki, jak myślałem…

Asmodel twierdził, że jeśli chce się pozostać nie zauważonym przez ludzi, wystarczy przybrać ludzkie kształty, rezygnując ze skrzydeł. Jednak większość Aniołów, choć kryła to stara

– Anielskość powi

– …żaden człowiek nie dostrzega w drugim wielkości, doszukuje się raczej czegoś odwrotnego, a w każdym razie widzi kogoś gorszego od siebie – westchnął Rafael ze smutkiem. Ludzki punkt widzenia jest sprzeczny z naturą anielskości. Anioły przyglądają się sobie w altruistycznym poczuciu, że każdy z nich jest gorszy od drugiego, i dlatego odczuwają potrzebę stałego wspinania się po szczeblach Drabiny.

Hamaliel zwierzył się, że choć osobiście najbardziej pociąga go postać Płomienia, ludzka Istota wystraszyła się, oglądając go w tym wcieleniu; ludzie boją się ognia, że ich poparzy lub spali, i zamiast ku niemu się garnąć, uciekają. Przed łagodną skrzydlatą postacią ludzkie Istoty nigdy nie uciekały. Może dlatego Hamaliel nie dość wyraźnie przestrzegł młodsze Anioły przed jej nadużywaniem?

Anioły z najwyższego szczebla Drabiny, z pozoru wszystkowiedzące, nie tylko były powściągliwe w udzielaniu przestróg młodym, lecz wręcz wychwalały zalety posiadania skrzydeł.

– Ludzie nawet nie podejrzewają, że możemy wyglądać inaczej – podkreślał Uriel. – Oni lubią niespodzianki, ale nie takie, lecz takie, które potrafią sobie wyobrazić. Niektórzy z nich, w dowód miłości, malują lub rzeźbią, nasze skrzydlate wizerunki.

Czarni to wykorzystali. Jako Blask lub Płomienie biało-złote Anioły były nietykalne. Czarny mógł najwyżej przez nie przeniknąć, na krótko rozbijając ich Moc na drobne cząsteczki, które i tak zaraz się scalały; niekiedy Czarny oślepł na chwilę, gdy zbyt długo wpatrywał się w Blask, lub nawet utracił w gorącym Płomieniu cząstkę Ciemnej Mocy. Ale świetlista, na pół ludzka postać z wielkimi skrzydłami łatwo stawała się ich łupem. Wystarczyło tylko pozbawić ją piór… Młode Anioły nie wiedziały o tym, a i starsze często nie miały pojęcia o tej groźbie.

Jeden Rafael, zajmujący miejsce na najwyższych szczeblach Drabiny, przestrzegał współbraci, by uważali; zakazywał wręcz przyjmowania skrzydlatej postaci. Według Rafaela, w ten sposób zginęły już niezliczone zastępy Aniołów.

– …i niezliczone zastępy ludzkich Istot straciły swego opiekuna, zostały skazane na przedwczesną śmierć lub wpadły w sidła Mocy Ciemności – tłumaczył.

Jednak Gabriel protestował:





– Nigdy o tym nie słyszałem! Jeśli przestaniemy pokazywać się ludzkim Istotom, przestaną w nas wierzyć. Bez ich wiary nie mamy po co istnieć, Rafaelu.

A Asmodel był w ogóle sceptyczny:

– Nasze Światło jest i tak mniej świetliste, niż było niegdyś, nasz Blask już nie jest tak mocny, a Płomień tak gorący. Zużywamy się.

Młodsze Anioły nie rozumiały, jak można się zużywać. Wszak wszystko, co je otaczało, nie miało ani Początku, ani Końca – także anielska Moc. To tylko ludzkie Istoty były kruche, a ich żywot zawsze miał Początek i Koniec, i był tak krótki!

– Niczego nie pojmujecie – powiedział z wyrzutem Barbiel: – Dawno, dawno temu, gdy ludzkie Istoty bały się Wody, Ognia, Słońca, Księżyca i siebie nawzajem, gdy dopiero uczyły się chodzić po Ziemi, wytwarzać proste narzędzia, walczyć o pożywienie i przetrwanie, wtedy to, ze strachu, siła ich wiary była ogromna. Dlatego ogromna też była nasza Moc. Gdy strach w ludziach maleje, maleje też ich wiara. Tak było, jest i będzie.

– A jednak choć ludzkie Istoty czciły i czczą wiele bóstw, my istnieliśmy zawsze. Przed ludźmi, a nawet przed niektórymi z ich Bogów. Nadawano nam różne imiona, jak peri, daikiri, sukalli, el-karrubiyan, ale według mniemania ludzi, zawsze mieliśmy skrzydła. Dlatego nie wolno nam z nich rezygnować – wtrącił Ambriel, Barbiel zaś gorąco mu przytaknął i zaczął tłumaczyć braciom, gdzie tkwi przyczyna wygasania ich Mocy. Gdyby wiedział, jak opaczne wnioski młode Anioły wyciągną z jego opowieści, zapewne urwałby w pół zdania. Ale nie wiedział tego.

– Staliśmy zawsze między Bogami a ludźmi, były nas niezliczone zastępy. Nazywano nas posłańcami Bogów. Ale od pewnego czasu ludzie zaczęli wynajdywać sobie i

Barbiel, Gabriel, Uriel i reszta anielskich hierarchów długo i zaciekle dyskutowali o tym, czy wraz ze słabnięciem wiary ludzkich Istot Światło może całkowicie przygasnąć. Trochę się nawet przy tym kłócili, gdyż wybuchowy temperament nie jest też obcy naturze anielskiej. Ba, bardziej krewkie spośród nich potrafiły szarpać się za anielskie włosy, wyrywając je sobie pełnymi garściami. Anioły najwidoczniej nie zawsze miały anielskie charaktery.

Gdy spory na Drabinie ucichały, anielscy hierarchowie mknęli ku najwyższym jej szczeblom, gdzie było ich miejsce. Podobno właśnie tam było najpiękniej, najbardziej świetliście i wciąż rozlegała się Muzyka Sfer. Przynajmniej tak twierdziły Anioły średnie, mozolnie pnąc się ku górze.

Anioły wznosiły się na coraz wyższe szczeble Drabiny, gdy dowiodły, że umieją przeprowadzić przez życie więcej niż jedną ludzką Istotę. Roztropny Anioł zawsze wiedział, kiedy człowieka ma strzec, a kiedy wystawiać na cierpienie. A gdy w dodatku strzeżona Istota, z pomocą swego niebiańskiego opiekuna, zasłużyła na pamięć nie tylko swego pokolenia, Anioł dostępował zaszczytu mianowania go Archaniołem i przechodził na najwyższe szczeble Drabiny, skąd było najbliżej do Światła. Archaniołami stawali się też ci Aniołowie, których podopieczni wzbogacili Ziemię o nowe zapasy Dobra.

Jednak niełatwo było zostać anielskim hierarchą. Opieka nad ludźmi sprawiała wiele niemiłych niespodzianek i nie od razu pojmowało się jej sens. Młode Anioły, gorliwie wykonujące swą pracę i zarazem niedoświadczone, chroniły powierzone ich opiece Istoty przed wszelkim cierpieniem i złem – bezwiednie osłabiając je w ten sposób. Bywały też Anioły lekkomyślne, które traciły z oczu podopiecznych, by spędzać nieograniczony czas na radosnej zabawie z anielską gromadą. Gdy szkody, jakie wyrządziły swą płochością, stawały się nadto widoczne – anielscy hierarchowie strącali je na niższe szczeble Drabiny, dając im nową szansę nauki. Wiele Aniołów całe swe nieskończone istnienie spędzało właśnie tu, nie mając nadziei – a może nawet chęci? – na wędrówkę ku Światłu. Doskonałość była godna szacunku, lecz nie tak ciekawa, zwłaszcza gdy Anioła opanowała żądza przygód lub wyżej cenił sobie swobodną anielską egzystencję niż misję.