Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 48 из 53

,,…w powietrzu zderzyły się dwa wielkie samoloty pasażerskie, zginęło 804 ludzi”. To pierwsza wiadomość dnia, choć ofiar jest o wiele mniej niż na wojnie, którą od miesięcy toczą ze sobą dwa afrykańskie plemiona. Oba plemiona wierzą, że Bóg jest po ich stronie. Ale Bóg milczy, a plemiona walczą, wyrzynając wzajem mężczyzn, kobiety, dzieci i starców. I

– O Jezu… – mówi za nim z charakterystycznym świstem palacza jakiś starszy mężczyzna. – Dobrze, że nie muszę podróżować samolotami. Na ziemi bezpieczniej. Mam rację? – dopytuje się natrętnie, gdyż naprawdę chciałby podróżować. Wierzy, że kilkaset kilometrów dalej jest piękniej niż tu.

Jon milczy.

Zagłębia się teraz w mrok wąskich, źle oświetlonych zaułków. Czasem przetoczy się tędy jakiś pijak, zaczepi go prostytutka o steranej twarzy; zapłacze mu się pod nogami chudy kundel z sierścią wyżartą przez świerzb.

– Znowu go szukasz i znowu wierzysz, że go znajdziesz – słyszy Jon znajomy głos i nawet nie patrząc, wie, że idzie koło niego Dziewczyna ze szpitala. Towarzyszy mu od dawna, we wszystkich wyprawach. Jon nie wie, kim ona jest (studentką medycyny? stażystką w szpitalu? a może jedną z tych młodziutkich, nowoczesnych i przejętych swą rolą psychoterapeutek?), lecz wie, że pomaga mu szukać Chłopca zarówno w eleganckich dzielnicach, jak i w obszarach trudnej do opisania, niemożliwej do zrozumienia nędzy.

– Muszę go znaleźć – mówi Jon i idzie szybciej.

– Ale wolałbyś to odwlec – stwierdza Dziewczyna, a Jon milczy.

– O czym myślisz? – pyta ostrzyżona na jeża jego towarzyszka, a jej włosy wyglądają tak, jakby ktoś przyciął je nieudolnie sierpem, a nie fryzjerskimi nożycami.

Jon spogląda na tę bardziej chłopięcą niż kobiecą główkę – i w nagłym, bolesnym przebłysku rozpoznaje ją, odnajdując też siebie. Prawda rozjarza mu się w mózgu i musi przymknąć oczy, by wytrzymać jej błysk. Prawda zawsze oślepia. Czuje się teraz jak człowiek, który błądząc długo po Puszczy, odnalazł Drogę – lecz znalazł ją zbyt późno. Droga właśnie się kończy. Gdyby Ten, który go na nią wysłał, dał mu choć pamięć i świadomość! Ale On chyba chciał, aby Jon błądził…

– Czy za taki świat płonęłaś żywcem na stosie? – pyta Jon Dziewczynę, dając do zrozumienia, że wie, kim ona jest. – Dla takiego świata Bezimie

– Tak – mówi Dziewczyna. – To właśnie jest Cywilizacja, Jonie. Nie jest to wprawdzie Cywilizacja Miłości, o jakiej marzyli dwaj starcy w twojej Wiosce, ale to jest Cywilizacja.





– Więc oni obaj się mylili, wierząc tak żarliwie swoim Bogom? – pyta Jon.

– Ależ nie, mylili się, wierząc ludziom. I ciebie, Jonie, też nie przeraża Cywilizacja, lecz ludzie, którzy ją współtworzą. Jednak skoro świat wciąż istnieje, skoro nie ginie w jednym, zdumiewająco jaskrawym rozbłysku, by zasilić Wszechświat kosmicznym pyłem, widocznie ludzie nie są aż tak mało warci, jak sądzisz. I rozgrzesza ich wiara. Bo oni wierzą, Jonie. Wierzą w pierwsze nadejście Mesjasza, w drugie przyjście Człowieka lub w objawienie się całkiem nieznanego Boga z Kosmosu, który rozwiąże ich wszystkie problemy.

– I Oni rzeczywiście kiedyś przyjdą?

– Może wszyscy trzej…? A może będzie ich więcej? Może razem z nimi przybędzie także twój stary kamie

Jon milczy, porażony tą cudowną wizją i nawet nie zamykając oczu, widzi ICH WSZYSTKICH, jak zstępują z Nieba, wychodzą z Podziemi, sfruwają z Powietrza, wynurzają się z Wód. Blask bije od nich ogromny i jest to blask uczucia, jakim darzyli ich niegdyś wierni, jakim Oni darzyli swych wyznawców. Potęga tego uczucia wstrząsa Jonem, mimo że niektórych Bogów stwarzała miłość, i

– Kiedy to nastąpi? Kiedy Oni przyjdą? – pyta Jon niecierpliwie.

– Nie wiem – posępnieje Dziewczyna. – Może nigdy, a może już jutro? Wiara, Jonie, nie składa się z odpowiedzi, lecz z pytań. Ty pytasz, więc wierzysz.

– Wierzę, że Oni zejdą na Ziemię, nie wierzę, iż tego doczekam – Jon opuszcza głowę. – Ale nim Oni nadejdą, czy warto żyć w takim świecie? Czy warto się narodzić i przewędrować Drogę aż do jej kresu?

Nagle Jon milknie, ściskając mocno, aż do bólu, rękę Dziewczyny: w pobliżu słychać gwałtowny wrzask niemowlęcia. Jon już wcześniej, po wielokroć, słyszał podobny głos w szpitalu. Tak krzyczy niemowlę tylko jeden raz w życiu: gdy przychodzi na świat. Jest to wrzask pełen bólu, strachu i radości. Wrzask, w czasie którego dziecko łapie w wątłe płuca pierwszy haust powietrza. Wrzask, gdyż po raz pierwszy widzi jaskrawy blask świata zamiast łagodnego mroku łona matki. I dziecko boi się, a zarazem cieszy ze swych narodzin. I choć Jon tak wiele razy słyszał podobny wrzask niemowlęcia – wie, że tym razem jest on i