Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 11 из 53

– Nie licz na krwawe ofiary. Ten kwiat też jeszcze przed chwilą żył. Musisz się nim zadowolić – powiedział.

– GRDGHGBZW – powtórzył Bezimie

– Nie wiem, co do mnie mówisz, ale jeszcze tu wrócę. Wiem, że muszę wrócić, więc nie upominaj mnie…

Bóg umilkł. Gdy Jon wracał do Wioski, krzewy i drzewa rosnące przy Kamie

Nie wszyscy zmieścili się w świątyni na zaślubinach Gai z Jonem. Wiele kobiet i mężczyzn z Plemienia stało na placu, aby – w zgodzie z obyczajem – obsypać młodą parę złotym ziarnem zbóż, płatkami suszonego jaśminu i natrzeć ich dłonie miodem. Zboże symbolizowało życzenie wiecznego dostatku dla rodziny, którą właśnie założyli; jaśmin – aby ich wspólne pożycie zawsze kwitło, a miód – by przeważała w nim słodycz nad goryczą. Miód należało szybko zlizać, nie po to, aby – jak twierdzono – słodycz nie uciekła, lecz by nie zleciały się pszczoły i osy, naznaczając szczęście małżonków bolesnymi ukąszeniami.

Nim jednak tradycji stało się zadość, Jon i Gaja stali u stóp ołtarza przed Isakiem, który ubrał się na tę okazję w odświętne błyszczące szaty. Nie lubił ich wkładać, Jon o tym wiedział, starzec bowiem był głęboko przekonany, że Bóg Dobroci nie potrzebuje złota, srebra, atłasu, brokatów i pereł, woli swego sługę w znoszonym burym habicie. Nie wypadało jednak udzielać ślubu młodym w codzie

Pa

– Niełatwo jej będzie rodzić dziecko – szeptały zgryźliwie starsze kobiety, których biodra przypominały w obwodzie kilkusetletnie drzewa.

Nie wszystkim podobało się też, że Gaja – zamiast włożyć szatę z doskonale wyprawionych, śnieżnobiałych skórek jagnięcych – przywdziała suknię z barwionego lnu, a jagnięta wciąż sobie żyły w jej zagrodzie.

– Nie wolno zaczynać przygotowań do zaślubin od rozlewu krwi, nawet jagnięcej – powiedziała matce, gdy ta chciała przystąpić do ceremonii zabicia młodziutkich zwierzaków dokładnie na dziewięć pełni księżyca przed uroczystością, jak nakazywał pradawny obyczaj.

– Ciekawe, co by Gaja robiła, żyjąc w czasach starych Bogów, którzy lubili krew – szepnęła ze złością najstarsza babka spośród weselników, lecz i

Nikt nie życzył sobie przywoływania niedawnych zdarzeń, które obecnemu pokoleniu wydawały się już historią. W końcu sto pięćdziesiąt lat temu ludzie z Wioski pożegnali starych Bogów, zniszczyli ich posągi i posążki i jedynie w najwyższej skrytości, na przykład z okazji żniw czy siewu, niektóre stare kobiety szeptem prosiły o przychylność bożków i bożęta. Głośno o tym się nie rozprawiało.

Z tego też powodu nikt nie życzył sobie, aby wyjaśniać, co właściwie oznacza przydomek pana młodego: Jon w Drodze. W końcu mogła to być każda droga! Droga na polowanie, droga do sąsiadów na handel wymie





– …wyraz coraz głębszej wiary! – cieszył się Ezra, który natychmiast ruszył na pielgrzymkę do miasta i po powrocie opisał ludziom z Plemienia plany świątyni. Jedna z wież ma być równie wysoka jak najstarsze dęby! Nieomal sięgnie nieba!

– Wyraz pychy… W tak małym mieście taka wielka świątynia… Ludzie pogubią się w jej ogromie – zmartwił się Isak, ku gniewowi Ezry i niezrozumieniu ludzi z Wioski. W końcu wielkość świątyni dowodziła wielkości uczuć dla Boga! Tak było i tak powi

Szaman, rzecz jasna, był nieobecny na ślubie; nie został też zaproszony na wesele. Zaprosiny oznaczałyby nieobecność Ezry, którego noga nie postałaby w pobliżu czarownika – nieobecność zaś kapłana mogła źle wróżyć młodej parze. Jon chciał się sprzeciwić decyzji rodziców, ale powstrzymał go sam czarownik:

– Bierzesz przecież ślub w świątyni Pana, a nie na końcu Kamie

Jon aż się skulił od wewnętrznego chłodu, gdy usłyszał słowa: Kamie

…ale właśnie Isak skończył błogosławić młodą parę i Jon nie był już przyszłym, ale obecnym mężem Gai. Stary kapłan objął go po zakończonej ceremonii, uścisnął i Jon poczuł, jak chuda, sucha dłoń dotyka, niby niechcący, jego szyi, sprawdzając, czy wisi na niej wąski rzemień ze skórzanym woreczkiem. Tak, był, skryty pod białą lnianą koszulą, mały, płaski, miękki, niewidzialny dla i

– Światło. Ciepło. Dobro – powiedział i cofnął ostrożnie dłoń, długo ją potem oglądając, jakby szukał na niej jakichś śladów.

…więc szamana nie było wśród weselników i Jon boleśnie odczuwał jego nieobecność. Wydawało mu się, że niezaproszenie starca było swoistym rodzajem zdrady. Z drugiej strony zaprosiny też byłyby zdradą. Szaman przynależał bowiem do i

Weselnicy ruszyli teraz w stronę domu, który Plemię wzniosło dla młodej pary na skraju Wioski. Od pewnego czasu każdy nowo budowany dom był większy niż poprzednie. Większy i okazalszy. Piękniejszy. Wygodniejszy. Do Wioski wkraczała Cywilizacja. Jon uwielbiał to słowo. Niosło ze sobą rosnące poczucie bezpieczeństwa, jaśniejsze światło łojowych lamp, coraz cieńsze i bardziej przejrzyste szyby w oknach, które stawały się też coraz większe. Cywilizacja… Ezra używał tego słowa częściej niż Isak, częściej niż Jon. Jon musiał przyznać, że to jednak Ezra najsprawniej i najszybciej uczył wioskowe dzieci pisać i czytać. On też przekonał Plemię, że należy co dzień się myć i prać brudne ubrania; on sprowadził nowe lampy, które dawały więcej światła: pokazał, jak tępić w domach robactwo. Ezra też uparł się, by budować większe domy, w których dzieci i rodzice już nie sypiają w jednym barłogu, lecz mają oddzielne izby. Przy okazji zadbał, by w każdym z domostw, już na progu, widoczny był znak Boga Dobroci i znalazł okazję, by zniszczyć ostatnie, najmniejsze posążki polnych lub leśnych bóstw i bożąt, skrywane przez ludzi nie tyle z potrzeby wiary, ile z chęci zachowania pamiątek po pradziadach.