Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 51 из 73

– Pytam cię, czy Pieśń Jedyna określa w sposób wyraźny płeć tej Istoty? Czy może ona być dziewczyną?

Ajok pomyślał nagle, że mógłby skłamać, lecz uprzytomnił sobie, że to i tak nie uratowałoby życia skrytej w sieci Istocie. Kto wie nawet, czyby go nie skróciło, przez zawód i wściekłość ojca.

– Tak – powiedział bezwiednie. – To może być dziewczyna, a nawet wiele na to wskazuje. Ta pieśń nigdy i nigdzie nie określiła jej płci, ale… – i prawie odruchowo wyszeptał:

“… mieć będzie ta Istota włosy koloru złota,

pszenicy tego kraju,

oczy jak niebo przed burzą i dar magiczny

nieduży

wzięty z Luilów córki, ostatniej z tego rodu,

która zbiegła przed wrogiem…”

– Czemu znowu mamroczesz jakieś bzdurne wiersze?! wrzasnął Urgh, zbliżając swą ogromną, sinoczerwoną twarz do drobnej i bladej twarzy syna.

– On mówi fragment Pieśni, która wszystko objaśnia powiedział z triumfem Woodou. – Istota w sieci, dziewczyna, ma włosy koloru złota i takież oczy, jak mówi Pieśń. Pomyśl, panie! Nikt nigdy z nas się nad tym nie zastanawiał, paraliżował nas lęk, zbyt wielki, by wsłuchiwać się uważnie w słowa Pieśni. To nie tylko może być dziewczyna, ale to p o wi

Brat Urgha z rodziną powiedli po sobie niespokojnym wzrokiem. Szansę ich syna, Warghra, na objęcie władzy po stryju zaczęły maleć.

– Dlaczego? – spytał oszołomiony Urgh. – Dlaczego dziewczyna?

– Opis tej Istoty zawarty w Pieśni wyraźnie wskazuje na dziewczynę. A poza tym, panie, czyżbyś już zapomniał własne, rodowe przekazy? – pytał triumfalnie Woodou, już nie piskliwym, ale donośnym głosem. – Ostatnia z córek Luila XXIV, Luelle, obdarzona magicznym darem, żona nadwornego maga, uszła pogoni Urgha I i wszelki ślad po niej zaginął. Twój praprapradziad tropił ją po całym kraju, ale bezskutecznie. Jego następcę długo niepokoiła myśl, czy aby z tego związku nie narodziło się dziecko, gdyż dziecko to byłoby prawowitym pretendentem do tronu. Mogłoby kiedyś zagrozić waszemu panowaniu. Żołnierze twych pradziadów zabili wiele kobiet w ciąży o jasnych, złotych włosach, ich mężów, ich dzieci. Ale żadną z nich nie była Luelle. Niestety, twoi późniejsi pradziadowie, nie czując zagrożenia dla swej władzy z niczyjej strony, zapomnieli, że w tym kraju prawdopodobnie nadal żyją gdzieś prawowici potomkowie królewskiego rodu. Wprawdzie tylko ze strony kobiety, ale za to kobiety obdarzonej darem magii. Zapomnieli, o panie. Dopiero Pieśń Jedyna, rozprzestrzeniając się po całym kraju, trafiła wreszcie do uszu królewskich Urghów i uprzytomniła, że widmo tego królewskiego rodu, rodu Luilów, ciągle gdzieś krąży. Ale po setkach lat już nie było żadnego wyraźnego śladu i niemożliwością byłoby wytropić spadkobierców Luila XXIV. Lecz skoro wszystko zaczęło się od dziewczyny, królewny Luelle, która blisko przestawała z Czarownicami, na dziewczynie też powi

Ciało oplatane siecią poruszyło się gwałtownie. Zebrani wokół rycerze z lękiem odsunęli się, krzycząc:

– Zabij j ą!

– Zabij! Nie czekaj! – podchwyciły głosy zebranych na zamkowym dziedzińcu rycerzy i żołdaków.

– Przerwij tę przeklętą Pieśń i zabij ją! – zakończył brat Urgha, potężnej budowy rycerz o podobnej do swego brata lwiej grzywie włosów i niskim czole.

Urgh, oszalały nagle z triumfu, uwolniony od wszystkich lęków i koszmarów nocnych, dręczących go niemal od urodzenia, wzniósł w górę swój miecz, gdy w ciszę, która nagle zapadła, wdarły się dwa naraz głosy:

– Nie czyń tego! Nie zabijaj! – zawołali niemal równocześnie Woodou i Ajok. W głosie pierwszego brzmiała nuta ostrzegawcza, a w drugim jedynie bezsilna rozpacz.

– Dlaczego? – spytał posępnie Urgh, powstrzymując niemal w ostatniej chwili swój miecz.





– Ojcze, błagam cię… – zaczął Ajok, ale Urgh odepchnął go i wbił swe małe, czarne oczy w Woodou:

– Pytam jeszcze raz, dlaczego?

– Odpowiem na to pytanie, gdy będziemy sami – wyszeptał Woodou łypiąc dokoła niespokojnym wzrokiem.

– Zabij ją! – zaryczało ponownie żołdactwo i rycerze z bratem królewskim na czele. – Inaczej ona zabije cię w taki czy i

– Więc co mam uczynić? – spytał niemal bezradnie Urgh. Powodowany zawsze instynktem swej dzikiej, żądnej krwi natury, był wspaniały w walce, ale tracił głowę tam, gdzie należało myśleć. Dlatego Woodou stał mu się z czasem niezastąpiony, nawet gdy popełniał pomyłki.

– Na razie ukryj ją, panie – wyszeptał teraz sługa do ucha władcy. – Potem ci wszystko wyjaśnię…

– Ale gdzie? Gdzie mam ją ukryć? W lochach? A tamto trzęsienie ziemi w Miasteczku, pamiętasz? – spytał Urgh bezradnie.

– Na stos! Na stos! – niosło się echo okrzyków żołdactwa. – Lub przebij ją mieczem! Nie czekaj!

– Jeśli ona jest z królewskiego rodu, lecz po kądzieli, odziedziczyła, o czym mówi też Pieśń Jedyna, talenty magiczne – szeptał szybko Woodou swemu panu. – Musisz więc zamknąć ją w komnacie pozbawionej jakichkolwiek otworów, nawet najmniejszych. Inaczej przemieni się na przykład w pająka czy mysz i ucieknie…

– Więc gdzie mam ją zamknąć?! – zawołał niemal zrozpaczony Urgh. Wszelkie przeszkody wywoływały w nim zawsze gniew, zaprawiony żalem do okoliczności, które je spowodowały.

– Zabij ją i nie słuchaj tego lisa! – krzyknął w tym momencie jego brat. – Jeśli jest także Czarownicą, nigdy sobie z nią nie poradzisz! Zróbmy stos i spalmy ją!

– Zróbmy stos! – podchwycili żołnierze, licząc na uciechę, jaką sprawiało im palenie czarownic.

– Panie, radzę ci mnie wysłuchać – wyszeptał znowu Woodou. – Odniesiesz z tego wielką korzyść. A zamkniesz ją w jednym, jedynym pomieszczeniu, które nie ma ani okien, ani zwykłych drzwi i całe wykute jest z litego metalu…

– Myślisz o moim skarbcu? – zaniepokoił się Urgh. – A gdzie przeniosę złoto?

– Nigdzie. Zostanie razem z nią. Ona, o panie, jest o wiele ce

– Zgoda. Na stos zawsze mamy czas – oznajmił Urgh. Zamknijcie ją zatem w skarbcu…

Po dziedzińcu przebiegł niechętny szmer głosów, które jednak zaraz umilkły, gdy Urgh potoczył wokół złym dzikim wzrokiem.

– … twoi rzemieślnicy, o panie, będą całą noc budować pokój, który by odpowiadał naszym zamiarom i tam ją rankiem przeniesiemy, gdyż w skarbcu rychło by się udusiła dokończył Woodou. Urgh, niczego nie pojmując, bezwiednie kiwał głową.

Żołnierze, dźwigający oplataną w sieć Dziewczynę, posłusznie ruszyli do skarbca. Uchylone na krótko żelazne drzwi ukazały jarzące się w świetle pochodni bogactwo: złote sztaby i monety, diademy, pierścienie, bransolety i naszyjniki, drogie kamienie, kolie, srebrne ozdoby. Wszystko to należało ongiś do królewskiego i rycerskich rodów Wielkiego Królestwa. A teraz na tym złotym skarbie spoczęła, oplatana w sieć, ostatnia potomkini rodu Luilów, prawowita właścicielka tych bogactw. Ale wolałaby nie mieć ani cząsteczki tego skarbu, byle odzyskać wolność.

Urgh spiesznie udał się do swojej komnaty. Za nim biegł, ledwie nadążając, Woodou. Nikt nie zauważył Ajoka, który wślizgnął się tam jeszcze przed nimi i przycupnął w ciemnym kącie za kotarą. Sam nie wiedział, jak zdobył się na ten, w jego mniemaniu, akt wielkiej odwagi. Wiedział za to jedno: ostatnia żyjąca w tym kraju istota z prawowitego królewskiego rodu Luilów z jego winy znalazła się tutaj, zdana na łaskę i niełaskę jego ojca. W oczach wszystkich rycerzy Urgha Ajok dojrzał widmo stosu. Teraz pragnął się dowiedzieć, jak i dlaczego mogło się dokonać to, co wydawało się niemożliwe: że od natychmiastowej śmierci tę dziewczynę uratował nie kto i