Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 26 из 73

Utrudzona Panienka podniosła głowę ze swego posłania.

– Kiedy stąd pójdziemy? – spytała niemal błagalnie.

– Zostaniemy tu cały rok. Przez ten cały rok dzień po dniu będziesz smakować prawdziwe życie mieszkańców tego kraju. Razem z nimi będziesz przymierać głodem, razem z nimi pracować aż do krwawego potu, razem z nimi cierpieć i płakać. I pamiętaj: ani razu nie wolno ci użyć magii, gdyż obróciłoby się to przeciw tobie.

– Ale dlaczego?! Dlaczego?! Dlaczego?!! – krzyczała Panienka, bijąc pięściami w podłogę, nie bacząc na rany już pokrywające jej dłonie.

– Nauczyłaś się już, kim jest Matka Natura, jak ją szanować i oddawać cześć, jak nie łamać jej świętych praw. Teraz nauczysz się, czym jest Natura Człowiecza, jak ją rozumieć i honorować.

– Czy chcesz przez to powiedzieć, że mam szanować tych upodlonych, zaszczutych jak zwierzęta ludzi? – wykrzyknęła z oburzeniem Panienka. – Jak zwierzęta?! Co ja mówię? Każde zwierzę ma większą godność, niż którakolwiek z tych ludzkich istot, jakie widziałam nad rzeką! Byle mysz, byle stonoga czy dżdżownica jest więcej warta szacunku, niż oni wszyscy razem wzięci! I tych ludzi ja mam szanować?! Ja, rozmawiająca z Gwiazdami? Ja, zdolna przemieniać szyszki w rude liski i na odwrót? Ja, umiejąca odczytywać cudze myśli? Ja, która mogę każdego Najeźdźcę przemienić w pochrząkującą świnię?! Ja mam ich szanować…?!

– Tak. Właśnie ty. Nią kto i

Jak wiose

Przeważało jednak poczucie pogardy. Głębokiej, bezbrzeżnej pogardy dla pokornych i pełnych lęku, zniewolonych ludzi.

– Moi współrodacy – szepnęła ze złością. – Och, jakże daleko im do królewskiej dumy orła, czy pełnej godności siły niedźwiedzia! A nawet do malutkiej, ale faktycznej niezależności wróbla. Głupi, tępi ludzie…

I z tymi myślami Panienka zasnęła wreszcie, na biednym, cudzym legowisku, gdzie jeszcze wczoraj spoczywała głowa, kogoś – kto już dziś nie żył.

– … oddając życie za Pieśń Jedyną? – wymamrotała se





Zaś pozornie śpiąca głęboko Czarownica czujnie śledziła tok jej burzliwych myśli, zastanawiając się dokąd też on doprowadzi.

ROZDZIAŁ XII

Pośrodku dawnego Wielkiego Królestwa, w samym jego sercu, leżała stolica – Ardżana. Kilkaset lat temu, nim została podbita przez dzikie plemiona Urgha, była jednym z najpiękniejszych miast tej ziemi. Pełna ogrodów, fonta

Gdy Najeźdźcy podbili Wielkie Królestwo i wtargnęli do jego stolicy – ich przywódca, dziki i okrutny Urgh (który mianował się wówczas Urghiem I, tym Który Zwyciężył) natychmiast zajął Pałac Królów, mianując go swą stałą siedzibą. Ale już pierwsza spędzona w nim noc napełniła go lękiem. Leżąc w wielkim łożu, obracał się z boku na bok, umęczony brakiem snu – i nasłuchiwał kroków. Zdawało mu się, że słyszy ich tysiące. Tysiące kroków tysięcy ludzi wdzierających się bez problemu do Pałacu przez kilkadziesiąt zawsze otwartych bram. Jasny, rozsłoneczniony i piękny Pałac Królów wydał się Urghowi miejscem najstraszliwszym w świecie; miejscem niebezpiecznym – bo niemożliwym do strzeżenia. Zbyt wielu wojowników musiałoby stale pilnować wszystkich kilkudziesięciu zawsze otwartych bram, żeby Urgh poczuł się lepiej. Tymczasem wojownicy potrzebni byli do i

Mijały lata i mijały kolejne pokolenia królewskich Urghów – Najeźdźców, a Pustelnik trwał. I tylko Gwiazdy mogłyby odpowiedzieć na pytanie, czy był to stale ten sam Pustelnik, czy też po śmierci jednego pojawiał się następny. Nikt jednak nigdy Gwiazd o to nie pytał; ważne było jedynie to, że Pustelnik trwał i można było udać się do niego w potrzebie.

… więc Najeźdźcy nie pojawili się na Pustyni, by ją podbić, gdyż wszyscy wojownicy niezbędni byli Urghowi do trzymania w ryzach podbitego kraju, do grabienia go i pilnowania zarazem, żeby nikt z podbitych, zniewolonych mieszkańców nie buntował się. Nie można było poświęcić ich blisko trzy setki jedynie do pilnowania kilkudziesięciu bram Pałacu Królów. Więc Urhg I z wielką ulgą dowiedział się, że w Ardżanie – a właściwie już na samym jej skraju – jest jeszcze niewielki, warowny zamek. Zbudowano go ongiś dla królewskich dzieci rodu Luilów. Tu mieszkali wraz ze swymi nauczycielami synowie i córki kolejnych pokoleń królów, prowadząc pracowity żywot uczniów i zarazem w przypadku synów – żywot młodych rycerzy. Kolejne królewny również uczyły się władania bronią, ale przede wszystkim poznawały tajniki różnorakich ksiąg, sztukę tkactwa i sztukę leczenia, przyswajały sobie umiejętność współżycia z przyrodą, a tak -.] że umiejętność śpiewu i tańca oraz właściwego zachowania.

Pewne oddalenie od serca stolicy, Pałacu Królów, nie utrudniało królewskim dzieciom kontaktu z rodzicami – gdyż odległość ta była niewielka – a zarazem izolowało je od zbyt bujnego życia w Ardżanie. Tu, w Zamku, miały dość czasu, by doskonalić swe umiejętności – albowiem każde z nich mogło zostać kiedyś królem.

Dla Urgha ten Zamek przedstawiał całkiem i

Po więcej niż siedmiuset siedemdziesięciu latach niewoli piękna ongiś Ardżana przedstawiała przedziwny widok. Gdy Urgh ją opuścił, przenosząc się do Zamku – opuściła ją też, grabiąc wcześniej z ce