Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 27 из 50

Może należało uskromnić zamierzenia i dochodzić intencji Nadawców stopniowymi przybliżeniami? Lecz tu wracało palące pytanie, czemu połączyli w jedno ten komunikat przeznaczony dla rozumnych odbiorców z biofilnym działaniem?

Na pierwszy rzut oka wydawało się to niezwykłe, niesamowite nawet. Najpierw, ogólne rozważania wskazywały, że cywilizacja Nadawców musi być wprost niewiarygodnie stara. Emisja sygnału – obliczyliśmy to szacunkowo – wymagała poboru mocy rzędu co najmniej słonecznej. Wydatek taki nie może być obojętny nawet dla społeczności dysponującej wysoko rozwiniętą astroinżynierią. Musieli więc Nadawcy działać w przeświadczeniu, że taka „inwestycja” jest – jakkolwiek nie dla nich – opłacalna, w sensie: realnej, życiosprawczej skuteczności. Lecz obecnie planet, na których panują warunki odpowiadające ziemskim sprzed czterech miliardów lat, jest w całej Metagalaktyce stosunkowo niewiele. Nawet bardzo mało. Metagalaktyka jest bowiem gwiazdowym czy mgławicowym organizmem więcej aniżeli dojrzałym; za jakiś miliard lat pocznie „chylić się ku starości”. Okres młodzieńczy, bujnej i gwałtownej planetogenezy, już w niej minął. Wychynęła z niego właśnie, między i

IX

Pod koniec sierpnia poczułem się tak wyjałowiony umysłowo, jak bodaj nigdy jeszcze. Potencjał twórczy, zdolność do podźwignięcia problemów zmienia się w człowieku przypływami i odpływami, z których trudno zdać sobie samemu sprawę. Nauczyłem się stosować jako rodzaj testu – lekturę moich własnych prac, tych, które uważam za najlepsze. Jeśli dostrzegam w nich potknięcia, luki, jeśli widzę, że można było rzecz przeprowadzić lepiej, próba wypada pomyślnie. Jeżeli jednak odczytuję własny tekst nie bez podziwu, oznacza to, że jest ze mną niedobrze. Tak stało się właśnie na przełomie lata. Potrzebna okazała się – o tym wiedziałem też z długoletniej praktyki – dystrakcja, a nie odpoczynek. Zachodziłem więc coraz częściej do doktora Rappaporta, mego sąsiada, na wielogodzi

Rozmowy z doktorem Rappaportem były dla mnie ce





Pad do destrukcji daje się wywieść wprost z termodynamiki. Życie jest oszustwem, próbą malwersacji, usiłowaniem obejścia praw, skądinąd nieuchro

Pierwszy zauważył to bodaj Schroedinger, ale on, zakochany w swoich Grekach, nie dostrzegł tego, co można by za Rappaportem nazwać hańbą życia, skazą immanentną, zakorzenioną w samej strukturze realności. Oponowałem, powołując się na fotosyntezę rośliny, one nie niszczą, a przynajmniej nie muszą niszczyć i

Zwracałem mu uwagę na to, że takim trybem uniwersalizuje dwupłciowość, czyni ją stałą Wszechświata; uśmiechał się tylko, nigdy nie odpowiadał wprost. W i

Mówił mi raz, pamiętam, że rozważał możliwość zbudowania czegoś w rodzaju metateorii systemów filozoficznych albo też takiego programu ogólnego, który pozwoliłby twórczość tę zautomatyzować: odpowiednio nastawiona maszyna produkowałaby najpierw systemy istniejące, a potem, w lukach pozostałych przez niedopatrzenia lub niekonsekwencję wielkich ontologów, wytwarzałaby nowe – ze sprawnością automatu produkujące śrubki lub trzewiki I nawet zabrał się do tej roboty, ułożył słownik, składnię, reguły transpozycji, kategorialne hierarchie, coś w rodzaju metateorii typów, semantycznie dokształconej, lecz uznał potem zadanie za jałowe, niewartą dalszego wysiłku zabawę, gdyż nic z niej nie wynikało oprócz samej możliwości generowania owych sieci, klatek czy gmachów, a niechby i kryształowych pałaców, zbudowanych ze słów. Był mizantropem i nic dziwnego, że przy jego łóżku, jak przy moim Biblia, leżał Schopenhauer. Koncepcja podstawienia pod pojęcie materii pojęcia woli wydawała mu się zabawna.