Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 41 из 48

XII

– Proszę podpisać - rzekł, kładąc papiery na stole.

– Co to jest?

Trwałem wciąż w tej samej pozie zaskoczenia, z rękami przy piersiach, jakbym się przed czymś osłaniał. Papiery leżały na poplamionym obrusie, obok porzuconej przez krematora jedynej czystej podstawki.

– Protokół.

– Co za protokół? Przyznanie się? Okłamano mnie jeszcze raz?

– Nie. To po prostu opis - i zastenografowane wypowiedzi, nic ponadto. Proszę podpisać.

– A jeżeli nie podpiszę? - rzuciłem, nie patrząc na niego. Siadłem powoli na krześle. W głowie pękały mi ciągnące się, lepkie nitki bólu.

– To tylko formalność.

– Nie.

– Dobrze.

Zebrał papiery ze stołu, złożył je i wetknął do kieszeni munduru, po czym zapiął guziczki suta

– Ksiądz cały czas tam siedział? - spytałem, chowając twarz w ręce. Wypita wódka pozostawiła we mnie jakiś szlamowaty osad, w ustach, w gardle, w całym ciele.

– Tak.

– A nie było duszno? - powiedziałem, nie unosząc głowy.

– Nie - odparł spokojnie. - Tam jest klimatyzacja.





– To mnie cieszy.

Byłem tak zmęczony, że nie chciało mi się nawet powiedzieć, co o nim myślę. Lewa noga zaczęła mi delikatnie drgać. Nie wtrącałem się do tego, z twarzą w rękach.

– Chcę ci powiedzieć, co zaszło - odezwał się cicho nade mną. Odczekał chwilę, a że się nie odzywałem i nie zrobiłem najmniejszego ruchu - tylko noga trzęsła mi się bezwładnie jak nakręcony mechanizm - podjął:

– Ten „żart” - to była końcówka walki Barrana i Sempriaąa. Ty miałeś ją rozstrzygnąć. Aspirant zagrał w niej rolę, jaką wyznaczył mu Barran. Deługe miał być tylko świadkiem. Barran zainscenizował rzecz na własną rękę, szukając kogoś, kto nadałby mu się do rozgrywki. Dowiedział się o tobie pewno od doktora, który go leczy. Tyle wiem.

– Kłamiesz - powiedziałem cicho przez złożone ręce.

– Tak, kłamię - powtórzył jak echo. - Dlaczego? Była to samowolna intryga Barrana. Deługe zawiadomił jednak o niej Sekcję. Wciągnięta - bez wiedzy Barrana, za sprawą donosu profesora Deługe, do akt - stała się częścią urzędowego postępowania Sekcji. Wiedział o tym tylko jej szef i ja, wysłany tu przez niego, aby zaprotokołować wszystko, co zajdzie. Tak to wygląda przy pierwszym wejrzeniu. Aspirant jednak uczynił coś nieprzewidzianego: wychodząc stuknął w szafę. Musiał zatem wiedzieć, że tam jestem. Z obecnych nie wiedział o mnie nikt. Szef Sekcji nie mógł wydać aspirantowi takiego polecenia, gdyż on mu nie podlega. A zatem, jak wskazuje na to stuknięcie, aspirant działał na rozkaz wyższy. Tym samym prowadził podwójną grę: udawał posłuch Barranowi, który jest jego zwierzchnikiem, i jednocześnie kontaktował się, ponad głową Barrana, z kimś stojącym wyżej. W jakim celu kazano mu stuknąć? Miałem zaprotokołować wszystko, co zajdzie, zaprotokołowałem więc - i stuknięcie. Szef Sekcji, który przeczyta mój raport, zorientuje się z niego, że nie powinien wdrożyć przeciw aspirantowi dyscyplinarnego postępowania za udział w intrydze zorganizowanej przez Barrana, gdyż aspirant zdradził - wiedzą o mej obecności w szafie - iż działa z wyższej inspiracji, jako wykonawca oficjalnego rozkazu, a nie wspólnik samowoli Barrana. Tak więc akcja prowadzona była jednocześnie na trzech planach, jako rozgrywka Barran contra Sempriaą, jako sprawa Barran, Sempriaą i i

Ale to nie koniec. Dlaczego Wydział, zamiast skontaktować się z Sekcją, poszedł tak okrężną drogą - o swojej obecności w sprawie zawiadamiając jedynie stuknięciem w szafę? Tu po raz drugi wchodzi na scenę Barran. Być może to, co przedstawił Sempriaąowi i Delugemu jako zaaranżowany przez siebie, samowolny krok, w rzeczywistości uzgodnił z Wydziałem, a tak zwana intryga miała na celu nie pokonanie Sempriaąa w obrębie sporu o wartość operacji „Cebula”, czyli nie na płaszczyźnie naukowej, ale całkowite zniszczenie go, ewentualnie także i

– Ja nie… - powiedziałem.

– Ty też! Herbata była słodzona!

– Co mówisz?

– Herbata, którą cię cucono, była słodzona, wskutek czego cały się lepiłeś, przez co musiałeś się zgodzić na kąpiel, podczas której zabrano ci ubranie i przyzwyczajono do płaszcza kąpielowego, od płaszcza już bardzo blisko do pidżamy, a zresztą doktor nigdy nie odważyłby się podsunąć ciebie Barranowi na własną rękę! Doktor podlega Wydziałowi, ergo - i ty, i wszyscy i

– Nie…

– Nie? Skoro Sempriaą pozbawił się talerzykiem możliwości wygranej, nie było żadnego zgoła pojedynku. Skoro i on, i tamci dwaj, i ty - skoro wszyscy byli pionkami tej samej strony, to druga w ogóle nie istniała! Okrutny żart, wyplatany przez Barrana, był w istocie żartem samego Wydziału!! Widzę, że mi nie wierzysz…

– Nie.

– Oczywiście! Jakże byś mógł? Jak to - myślisz - Wydział, potężny Wydział zajmuje się inscenizowaniem jakichś kawałów? Figlami? To nie może być - w tym kryje się jakiś sens głębszy… Ale to tylko Barran chciał zrobić z ciebie ofiarę żartu, Wydział nie - ten zadrwił ze wszystkich! Dziwny żart? Wszystko zależy od tego, jak na to patrzeć. Zwykle, gdy nie widzimy w czymś wyrafinowanie doskonałym sensu, uśmiechamy się. I