Добавить в цитаты Настройки чтения

Страница 79 из 90

Po chwili wahania poszukał pulsu. Jeśli życie się w niej jeszcze kołacze, to wyjdzie stąd, ucieknie z kraju, nie dobije jej. Drugi raz by się na to nie zdobył. Należała mimo wszystko do rodziny. Ale nie żyła. Puścił jej rękę, wstał i spojrzał na nią po raz ostatni.

Nie musiało do tego dojść. Teraz z całej rodziny pozostał mu tylko bezużyteczny Roger. Jego też należałoby zabić. To on, a nie ukochana Alicja, powinien tu teraz leżeć. Ale na Rogera szkoda czasu i fatygi. Zastygł. Coś mu przyszło do głowy. A może by tak zaangażować brata do tego przedstawienia w charakterze statysty. Zadzwoni do niego i złoży mu ofertę. Ofertę, której młodszy brat nie będzie miał siły się oprzeć, a to ze względu na pieniądze; najsilniejszy z istniejących narkotyk.

Zebrał elementy swojego kamuflażu i zerkając co chwila na martwą siostrę, ucharakteryzował się ponownie. O odciski palców nie musiał się martwić, bo przygotowując się do tej wizyty powlókł sobie dłonie przypominającą lakier substancją. Wyszedł tylnymi drzwiami. Tak szybko jej nie znajdą. Alicja powiedziała, że gosposia wyszła załatwić jakąś sprawę. Szedł ulicą, rozpamiętując swój czyn i jego reperkusje. Istniało spore prawdopodobieństwo, że policja uzna, iż to Thomas Donovan ogarnięty szałem zabijania zamordował swoją przyjaciółkę Alicję Morgan Crane. W gazetach ukaże się obszerna notatka pośmiertna. Pochodziła przecież ze znaczącej rodziny, będzie o czym pisać. Peter Crane będzie musiał powrócić na jakiś czas, by ją pochować. Nieodpowiedzialnemu Rogerowi nie można powierzyć takiego obowiązku. „Przykro mi, Alicjo. Nie powi

Tak, wiedział, kto jest za to wszystko odpowiedzialny. LuA

A najlepsze to, że wcale nie będzie jej musiał szukać. Sama do niego przyjdzie. Przybiegnie bez tchu. Bo on będzie miał coś, za czym LuA

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY TRZECI

Riggs rozejrzał się po raz któryś z rzędu i zerknął na zegarek. Zawierając układ z FBI, wszedł na najkruchszy lód na świecie, a LuA

Opadł ciężko na ławeczkę i spojrzał na monument Washingtona. Zimny wiatr hulał po otwartej przestrzeni, rozciągającej się od monumentu Lincolna po Kapitol. Niebo było zachmurzone; zanosiło się na deszcz. Czuło się go już w powietrzu. Pięknie. No i jesteś pan teraz między młotem a kowadłem, panie Riggs – powiedział do siebie w duchu. Jego barometr emocjonalny opadł do poziomu najniższego od czasu, kiedy dowiedział się, że żona zginęła w zamachu przeprowadzonym na niego przez gang. Czy to prawda, że jeszcze niecały tydzień temu wiódł względnie normalne życie? Świadczył usługi budowlane zamożnym, czytał książki przy piecyku na drewno, zaocznie studiował kilka przedmiotów na uniwersytecie, myślał poważnie o wybraniu się wreszcie na urlop?

Pochuchał na zmarznięte palce i wepchnął ręce w kieszenie. Zraniona ręka bolała. Miał już wstać i odejść, kiedy poczuł dotyk czyjejś dłoni na karku.

– Przepraszam.

Obejrzał się. Chęć do życia powróciła z taką gwałtownością, że zakręciło mu się w głowie. Uśmiechnął się. Musiał.

– Za co?

LuA

– Miałam pewne wątpliwości.

– Względem mnie?

– Nie powi

Spojrzał na nią czule.

– Właśnie, że powi

Kiwnęła tylko głową. Nie mogła mówić.

– Chodźmy poszukać jakiegoś ciepłego kąta, to ci opowiem, co załatwiłem, i porozmawiamy o planie ataku. No jak?

– Chodźmy. – Ścisnęła go za rękę tak mocno, jakby miała już jej nie puścić. Riggs nie miał nic przeciwko takiej perspektywie.

Hondę, która już się rozmaitym ludziom opatrzyła, porzucili i wynajęli sedana. Zresztą Riggsowi znudziło się odpalanie wozu na drut.

Pojechali prawie do samej zachodniej granicy okręgu Fairfax i tam zatrzymali się na lunch. Po drodze Riggs zdał LuA

Złożyli zamówienie i Riggs wyciągnął gazetę. Nie odezwał się słowem, dopóki LuA

– Boże!

– Donovan źle zrobił, że cię nie posłuchał.

– Myślisz, że Jackson go zabił?

Riggs kiwnął posępnie głową.

– Prawdopodobnie wciągnął go w pułapkę. Kazał tej Reynolds zadzwonić do niego i zwabić do siebie obietnicą, że wszystko mu wyśpiewa. Dochodzi do spotkania, Jackson wkracza i załatwia oboje w taki sposób, że podejrzenie pada na Donovana.

LuA

– Hej, Lu A

– Mogłam dziesięć lat temu odmówić Jacksonowi. Wtedy by do tego nie doszło.

– Tak, ale gdybyś to zrobiła, on z miejsca by cię wykończył.

LuA

– No i mam teraz ten wspaniały układ z FBI, który w moim imieniu wynegocjowałeś, a żeby wszedł w życie, wystarczy tylko złapać w sieć Lucyfera. – Upiła łyk kawy. – Raczyłbyś mi powiedzieć, jak my tego dokonamy?

Riggs odłożył gazetę.

– Jak się pewnie domyślasz, sporo się już nad tym zastanawiałem. Problem polega na tym, że nie wolno nam się uciekać ani do zbyt prostych, ani do zbyt wyrafinowanych sposobów. W obu wypadkach zwęszy pułapkę.

– Wątpię, czy zechce się jeszcze ze mną spotkać.

– Nie, tylko nie to. Nie przyszedłby, lecz przysłałby kogoś, żeby cię zabił. To zbyt niebezpieczne.

– Nie zauważyłeś jeszcze, że nie mogę żyć bez niebezpieczeństw, Matthew. Gdyby nie one, nie wiedziałabym, co ze sobą robić. No dobrze, spotkanie odpada. Co dalej?

– Jak już powiedziałem, gdyby udało się nam ustalić, kim w rzeczywistości jest, namierzyć go, to mielibyśmy ułatwione zadanie. – Riggs urwał, bo do stolika podeszła kelnerka z zamówieniami. Kiedy się oddaliła, wziął kanapkę i jedząc, podjął: – Nie przypominasz sobie czegoś w związku z tym facetem? Czegoś, co skierowałoby nas od razu na właściwe tory?

– Jest zawsze ucharakteryzowany.

– A dokumenty finansowe, które od niego dostawałaś?

– Przysyłała mi je jakaś szwajcarska firma. Mam kilka w domu, w którym raczej nie powi

– Nie radziłbym, LuA

– Część z tych dokumentów trzymam w banku w Nowym Jorku.

– Też zbyt ryzykowne.

– Mogłabym napisać do tej szwajcarskiej firmy, ale wątpię, żeby oni coś wiedzieli. A nawet gdyby, to wątpliwe, żeby się ze mną swoją wiedzą podzielili. W końcu ludzie nie bez powodu trzymają pieniądze w szwajcarskich bankach, prawda?

– Dobrze, dobrze. Co jeszcze? Coś musiało zapaść ci w pamięć. Jak się ubierał, czym pachniał, jak mówił, jak chodził. Może jakieś szczególne upodobania? A Charlie? On nie mógłby nam czegoś podpowiedzieć?

LuA

– Można go zapytać – powiedziała bez przekonania, wycierając serwetką ręce – ale nie liczyłabym na to. Wiem od niego, że nigdy nie widział Jacksona na oczy. Kontaktowali się wyłącznie przez telefon.

Riggs odchylił się na oparcie krzesła i dotknął zranionej ręki.

– Naprawdę nie widzę sposobu, w jaki można by do niego dotrzeć, Matthew.

– Jest jeden taki sposób, LuA

– Co to za sposób?

– Masz numer telefonu, pod którym możesz go łapać, tak?

– Mam. Bo co?

– Umówimy się z nim na spotkanie.

– Przecież powiedziałeś przed chwilą…

– To będzie spotkanie ze mną, nie z tobą.

LuA

– O nie, Matthew, za nic w świecie nie pozwolę ci się zbliżyć do tego faceta. Patrz, co ci zrobił. – Pokazała na jego ramię. – Następnym razem będzie gorzej. O wiele gorzej.